"Dzienniki" Jarosława Iwaszkiewicza (1894-1980) - poety, prozaika, dramatopisarza, eseisty i tłumacza, jednego z największych pisarzy polskich XX wieku - obejmują lata 1911-1980. Całość ukazała się nakładem SW Czytelnik w trzech sukcesywnie wydawanych tomach.
Jest to niezwykły dokument pozwalający poznać życie pisarza we wszystkich aspektach: rodzinnym, uczuciowym, towarzyskim, społecznym i politycznym. Zapiski przybliżają też proces powstawania wielkiej literatury, która rodziła się w szarej codzienności, wśród wydarzeń banalnych, ważnych i tragicznych. "Dzienniki" zawierają również zachowane fragmenty notatek z lat 1911, 1914 i 1939.
Paweł Smoleński po przeczytaniu "Dzienników" konstatuje:
"Może więc Jarosław Iwaszkiewicz to przede wszystkim 'Panny z Wilka', 'Sława i chwała', 'Brzezina', może to jego wiersze, a nie życzenia dla Edwarda Gierka. Sam o sobie i najpewniej dla siebie napisał, co napisał. Ale dla innych napisał tyle, że więcej nie trzeba." (m.wyborcza.pl)
Andrzej Gronczewski, we wstępie do pierwszego tomu - "Dzienniki 1911-1955" - nazywa "Dzienniki" Iwaszkiewicza gigantycznym, ciągłym listem do samego siebie. "O sobie pisząc - stwierdza - włada Iwaszkiewicz tak wieloma językami skromności i wstydu, tak często zmienia rejestry emocjonalne, tak chętnie ucieka od reguł dyplomacji, tak świadomie stroni od ostrożności w doborze epitetów, od precyzji w szlifowaniu, że mamy tu właściwie wszystko: żarliwą skargę, grymas nagłego bólu, toksyczną ironię, brutalność wobec siebie, wielkopańską nonszalancję wobec własnych dokonań. Wreszcie - żal starego człowieka, któremu wydaje się, że jego dłonie są puste. Że obszary dookolne muszą być martwe, obojętne, skażone, wrogie."
Grzegorz Chojnowski pisząc o tym tomie dodał także:
"Redaktorzy 'Dzienników' wykonali wielką pracę, oprawiając zapiski autora szczegółowymi przypisami. Przybliżyli zmieniające się na oczach pisarza epoki, w których uczestniczyły postacie jego historii. Nieświadomie też przyprawili pewnego czytelnika o smutną myśl o tym, że może rzeczywiście trzeba dziś w notach do tekstu przypominać, kim był Julian Tuwim, Karol Irzykowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Flaubert, Turgieniew, Czechow i inni wszyscy święci." (chojnowski.blogspot.com)
Bardzo ciekawy kontekst historyczny podaje w swojej recenzji prof. Andrzej Garlicki:
"Ponad połowa tego tomu dotyczy dziesięciolecia 1945-1955. Iwaszkiewicz w Polsce Ludowej uplasował się nieźle. Udało się zachować Stawiska, w których mieszkał z rodziną od 1928 roku. Nowe władze starały się pozyskać ludzi kultury, stwarzając im w pierwszych latach Polski Ludowej dość szerokie możliwości działania. Ta polityka, poza nielicznymi wyjątkami, znajdowała w środowiskach artystycznych i naukowych pozytywny odzew.
(...)
W początku lat 50. tylko nieliczni mogli wyjechać na Zachód. Iwaszkiewicz do nich należał, szczególnie gdy stał się komiwojażerem walki o pokój. Z 'Dzienników' wynika, że naprawdę bał się kolejnej wojny. Znajdował więc wspólny język z podzielającymi ten lęk zachodnimi intelektualistami. Dochodziła do tego niechęć do amerykańskiej kultury, również dzielona z europejskimi intelektualistami.
O polityce niewiele, ledwie napomknienia. Pojawia się jej nieco więcej dopiero w zapiskach z 1955 roku, czasu, który zwykliśmy nazywać odwilżą." (www.polityka.pl)
Drugi tom - "Dzienniki 1956-1963" - to nie tylko interesująca kontynuacja wielu wątków z tomu poprzedniego. Rok 1956, będący cezurą w najnowszej historii Polski, stanowi także datę graniczną w diariuszu Iwaszkiewicza, który w swoich zapiskach coraz więcej uwagi poświęca wydarzeniom politycznym. Pisarz silnie przeżywa polski Październik, z napięciem śledzi rozwój wypadków na Węgrzech, zastanawia się nad genezą swojego politycznego "zaślepienia". Jednocześnie jego zapiski nie tracą intymnego charakteru. Ważne - by nie powiedzieć: eksponowane - miejsce zajmuje homoseksualny związek pisarza z Jerzym Błeszyńskim. Dramatyczna historia tej miłości, mająca swoje literackie odzwierciedlenie w "Kochankach z Marony", wiele mówi o życiu uczuciowym Iwaszkiewicza, o jego wrażliwości, dojmującej potrzebie miłości, poczuciu osamotnienia. Choć, jak pisze we wstępie Andrzej Gronczewski " 'Kochankowie z Marony' są zaledwie nieśmiałym echem dziennika. Są uciszoną i utemperowaną odmianą tego, co tak rozpaczliwie, bezładnie, w zgodzie z ekspresją milczenia i krzyku, w zgodzie z wolą spowiedzi absolutnej piętrzy się w zapiskach Iwaszkiewicza."
Błażej Warkocki w Dwutygodniku.com zatytułował recenzję tego tomu "Najważniejsza polska (o)powieść homoseksualna?":
"Już wcześniej można było przeczytać w różnych periodykach fragmenty 'Dzienników', czyli strzępy tej opowieści. A jednak lektura całości daje poczucie obcowania z narracją niezwykłą. Nic dziwnego - jest pisana ręką znakomitego stylisty (chyba najczęściej występującym słowem jest tu przymiotnik 'piękny', a jednak w żadnym kontekście nie brzmi on banalnie, co może się udać tylko genialnym modernistom).
Jednocześnie 'Dzienniki' to znakomity materiał dla historyków kultury, którzy mieliby ochotę pochylić się nad wzorami rodziny, społeczeństwa, płci i klas." (dwutygodnik.com)
W trzecim, ostatnim tomie "Dzienników" - "Dzienniki 1964-1980" - na pierwszy plan wysuwa się starość z jej gorzką samowiedzą, podziwem dla cudowności życia i oczekiwaniem na śmierć. Choć "stary poeta" coraz częściej wraca pamięcią do zdarzeń dawno minionych, nie rezygnuje zarazem z dawania świadectwa współczesności. Kreśli barwne wizerunki środowisk artystycznych i ich luminarzy, zdaje relacje ze swoich kontaktów z przedstawicielami władzy, krytycznie ustosunkowuje się do działalności opozycji demokratycznej, z bolesną szczerością pisze o sprawach domowych. Ze wszystkich zapisów przebija zdolność widzenia ludzkich losów - a czasem nawet obrotów historii - jako zamkniętych całości, zdolność dana tylko tym, którzy dostąpili łaski długiego życia.
Fragment:
"Andrzejewski, oczywiście nie bez złośliwości, powiada, że po mojej śmierci będzie chwila, kiedy się od mojej literatury ludzie odsuną. Dopiero potem, kiedy wyjdą moje dzienniki, moje listy, wypłynie moja 'osobowość' i to będzie dopiero miało znaczenie. (15 października 1966)"
Juliusz Kurkiewicz z okazji premiery trzeciego tomu napisał:
"Ostatni tom 'Dzienników' (...) to wstrząsająca lektura. Dzienniki bywają pomnikiem wystawionym samemu sobie albo kroniką epoki. Te są autentycznym do bólu świadectwem osobowości i światopoglądu.
(...)
Jeśli czytać te zapisy powierzchownie, nietrudno dostrzec w nich głównie serwilistyczny podziw dla splendorów władzy obojętnie, jakakolwiek by ona była. Notując własne urazy i niechęci, pisarz ujawnia brzydką twarz, którą ma zapewne każdy z nas, choć niekoniecznie znajduje ona wyraz w codziennych notatkach.
(...)
Te erupcje niechęci można po części wyjaśnić poranionym pisarskim ego (trudno uwierzyć, ale pisarz nie doceniał własnej twórczości), po części - niepokojem, gdy większość jego przedwojennych przyjaciół dryfowała po kolei w objęcia opozycji, wreszcie - narastającą z wiekiem mizantropią, która w tym tomie 'Dzienników' przybiera już gigantyczne rozmiary." (wyborcza.pl)
Zdaniem Iwony Smolki, to najpiękniejszy z trzech tomów dzienników Iwaszkiewicza.
Wszystkie tomy opracowali i przypisami opatrzyli Agnieszka i Robert Papiescy oraz Radosław Romaniuk. Wstęp napisał Andrzej Gronczewski. "Dzienniki" ukazały się w serii "Dzienniki intelektualne".
Źródło: www.czytelnik.pl, www.polskieradio.pl, informacje prasowe
- Jarosław Iwaszkiewicz
"Dzienniki 1911-1955"
Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik", Warszawa 2007
148 x 210, 576 ss. + 16 ilustracji, twarda oprawa
ISBN 978-83-07-03114-9
"Dzienniki 1956-1963"
SW Czytelnik, Warszawa 2010
148 x 210, 664 ss., twarda oprawa
ISBN 978-83-07-03213-9
"Dzienniki 1964-1980"
SW Czytelnik, Warszawa 2011 - premiera 15 grudnia 2011
148 x 210, 676 ss. + 8 wkł. ilustr., twarda oprawa
ISBN 978-83-07-03262-7
Komplet trzech tomów "Dzienników":
ISBN 978-83-07-03113-3