Jak świat światem, nigdy nie brakowało intrygantów, zdrajców, szpiegów, skrytobójców, ale również ludzi specjalizujących się w ich tropieniu i unieszkodliwianiu. Umberto Eco w "Imieniu róży"stworzył postać genialnego średniowiecznego detektywa, franciszkanina Williama z Baskerville (czternasty wiek), Michaił Bułhakow w "Mistrzu i Małgorzacie" – Afraniusza (pierwszy wiek naszej ery), szefa tajnej służby na usługach Piłata.
Polski autor sięgnął jeszcze głębiej i opisał pierwociny czynności śledczych prowadzonych ze zmiennym szczęściem przez ateńskiego wojownika Leocharesa (piąty wiek przed naszą erą), który na trop spartańskiej siatki szpiegów wpadł już w 430 roku pne. Trwał akurat wtedy wyniszczający konflikt między Atenami i Spartą, zwany wojną peloponeską (431–404 pne.). Oblężonych przez Spartan Ateńczyków zaczęły nękać skrytobójcze ataki popleczników wroga. Do walki z nimi Perykles skierował Leocharesa, wiernego towarzysza z pól bitewnych.
Jakub Szamałek doskonale porusza się w świecie antycznym, co do tego stopnia uwiarygodnia akcję, że czytelnikowi zdaje się nie przeszkadzać łacina (kuchenna), którą posiłkują się bohaterowie. W kwestii obyczaju językowego dystans dwudziestu pięciu stuleci okazał się bynajmniej nie taki straszny – meandry śledztwa wymuszają przekleństwa, które powinny być jednak zrozumiałe i dziś. Jeśli jednak w obyczajach coś się zasadniczo zmieniło, to najwyraźniej w dziedzinie emancypacji kobiet. Tylko antyczny sztafaż pozwala autorowi na beztroskę wymiany zdań małżonków, jakże dalekiej od obowiązującej politycznej poprawności. Ze straszakiem w postaci archona – urzędnika od rozwodów.
– Żony są od rodzenia dzieci, a dziwki od przyjemności.
– Ja już tego nie wytrzymam. Idę do archona.
– A idź nawet do Hadesu! – Leochares otworzył drzwi. – Może mają tam wakat na harpię!
Ulokowanie fabuły w tak odległych czasach w niczym nie osłabia tempa powieściowej narracji. Śledztwo posuwa się wprawdzie niemal po omacku, jednak trup ściele się na tyle gęsto, że uwaga czytelnika ani na chwilę nie słabnie.
Teraz zresztą też nie miał miłego widoku, bo kobiety odeszły od katafalku, muchy mogły bezkarnie łazić po twarzy zmarłego, spijając krople potu, zbierające się na policzkach… Zamarł. Szlag by to trafił, trupy się nie pocą! Próbował się szybko wycofać, ale zdał sobie sprawę, że drogę odwrotu blokują mu żałobnicy. Starszy mężczyzna trzymał w ręku zakrzywiony nóż, kobiety wyciągnęły sztylety z wyłożonych wstążkami koszy. Leochares wiedział, że nie ma najmniejszych szans. Zanim pojawi się tu Scyles, będzie już po wszystkim…
Walorem powieści Jakuba Szamałka jest nie tylko sprawnie poprowadzona intryga, z satysfakcjonującym rozwikłaniem zagadki, ale – przede wszystkim – obraz duchowej przemiany głównego bohatera. Cierniowa droga, którą przeszedł, wyzwoliła go z jarzma służby w imię opacznie pojętej lojalności. Jako człowiek czynu, unikający filozoficznych dysput z "mędrkującym" Sokratesem, sam w końcu wyrzuci z siebie słowa gorzkiego memento.
Większość ludzi jest zła. Chciwa, pyszna i brutalna. Oni zawsze będą głosować za wojną, nawet jeśli będziemy przegrywać, bo będą chcieli rewanżu. Zobaczysz, odsuną Peryklesa, a na jego miejscu pojawi się kolejny baran. Przecież ten Kleon, który już się szykuje, żeby go zastąpić, jest jeszcze gorszy, bo nie dość, że chciwy i ambitny, to jeszcze głupi.
To wtedy właśnie Atena odwraca wzrok. I trudno jej się dziwić.
Jakub Szamałek urodził się w 1986 roku w Warszawie, gdzie obecnie mieszka. Jest pisarzem i scenarzystą w studio CD Projekt RED (producenta gier "Wiedźmin", "Wiedźmin 2: Zabójcy Królów" oraz "Cyberpunk 2077"). Absolwent University of Oxford, doktor archeologii śródziemnomorskiej University of Cambridge, stypendysta Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Znawca starożytności, na temat której prowadzi blog na portalu tygodnika "Polityka" – www.sztukaantyku.blog.polityka.pl. Pisze artykuły popularnonaukowe. W wolnym czasie podróżuje po Europie i poznaje arkana kuchni azjatyckiej.