Czy małżeństwo nadal bywa transakcją handlową? Jak zbić fortunę w dworcowym punkcie gastronomicznym i jak dać się z niej ograbić "zaradnej" rodzinie? Czy dobrymi manierami można zarobić na życie, a próżna artystka, marząca o powrocie na estradę, musi paść łupem cynicznego oszusta? Dehnel bezlitośnie obnaża ludzkie słabości, ale też pochyla się nad swoimi bohaterami z czułością. Nad bogaczami bez klasy i biedakami z klasą, a także nad tymi, którym nie brakuje niczego. Oprowadza przez warszawskie i gdańskie zaułki, zagląda do kawiarni i mieszkań, w których toczą się towarzyskie gry i rozgrywają rodzinne dramaty.
Bogactwo charakterów, błyskotliwy dowcip i szeroka panorama społeczna sprawiają, że "Balzakiana" to psychologiczno-obyczajowy majstersztyk. Ludzka natura niechętnie podlega zmianom, zdaje się mówić Dehnel. Żądza zysku i sławy pchają nas dziś do działania tak samo, jak w czasach wielkiego Balzaka.
Źródło: www.wab.com.pl
- Jacek Dehnel
"Balzakiana"
seria: archipelagi
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008
123 x 195, 416 ss., twarda oprawa
ISBN 978-83-7414-413-1
www.wab.com.pl
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2009".
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do "Nike 2009":
Z ŻYCIA ŚCIEPKÓW
Tytuł "Balzakiana" zdradza nie tylko klasycyzujące sympatie literackie autora. Mówi także o pomyśle na tę książkę. Ma to być bowiem, jak w "Komedii ludzkiej", opowieść o zwykłych ludziach. Tyle że przeniesiona w polską współczesność.
Sam Dehnel mówi tak: "W tym streszcza się cały pomysł na 'Balzakiana': że być może Polskę po 1989 da się opisać przez pryzmat Balzaka, który w mistrzowski sposób sportretował społeczeństwo francuskie swoich czasów, zaskakująco podobne do naszego. Tam przeszła kolejno rewolucja, Bonaparte i restauracja Burbonów, u nas - wojna, PRL i przełom solidarnościowy. A po takich zmianach społeczeństwo szuka nowej hierarchii, którą najłatwiej oprzeć na pieniądzach".
Pierwsza nowela nosi tytuł "Mięso wędliny ubiory tkaniny" i opowiada o rodzinie Ściepków (nazwisko znaczące), współczesnych mieszczanach ze skrzyżowania Jana Pawła i "Solidarności". Ściepkowie prowadzą sklep, w który "młodsi pracownicy dostawali maleńkie pensyjki, bo część potrącano im na poczet czynszu za wynajmowaną od szefa klitkę".
Dom Państwa Ściepków bardzo był tradycyjny. Życie dziewczyn "było kopią życia rodziców, toczącego się wokół ich sklepu i kilku najbliższych sklepików, wśród plotek przynoszonych przez stałe klientki". Wszystko szłoby pewnie dalej swoim nudnym torem, gdyby jedna z córek Ściepki nie wyszła za mąż za awangardowego artystę. Małżeństwo jednak jakoś nie bardzo się układa, dziewczyna podejrzewa męża o zdradę, w końcu rozdygotana spotyka się nawet z Malwiną Kordzik, gwiazdą show-biznesu (to chyba do niej mąż często łazi?), żeby omówić tę przykrą sprawę.
Inna z nowel opowiada o Adrianie Helsztyńskim, młodym hochsztaplerze, który ma być prywatnym korepetytorem córki jakiegoś bogatego prezesa. Wszystko w tej historii jest komedią pomyłek. Helsztyński nie dostał się na studia, ale udaje znawcę sztuki i obyczajów. Andżelika Włos, tak się nazywa córka przedsiębiorcy z "wielkiej strzeżonej rezydencji w Konstancinie", ma u tego wyrafinowanego korepetytora brać lekcje - nie wiadomo czego właściwie: wrażliwego obcowania ze sztuką, życia w harmonii z samą sobą?
Dehnel opisuje normalne zdarzenia i za bohaterów ma tzw. normalnych ludzi. Nie sili się na obmyślanie fabuł, w których dochodziłoby do niewiarygodnych zbiegów okoliczności, nie stara się zaskoczyć czytelnika oryginalnymi typami. Wszystko ma być tradycyjne, przeciętne i dopiero precyzyjny, powolny opis tej zwyczajnej codzienności pozwala dostrzec świat, który jest mały i jest zamieszkany przez śmiesznych ludzi, którymi powodują, czasem nikczemne, pragnienia, kompleksy, pretensje i snobizmy.
Jednocześnie rzecz jest poprowadzona z ironią. Ironiczna jest przecież sama stylizacja na balzakowski język: Adrian, nowoczesny bywalec warszawski, "nie miał hektarów, cegielni, browaru i gorzelni ani akcji Cesarskiego Banku Wszechrosji czy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, ani nawet worka biżuterii lokacyjnej".
Autor: Marek Radziwon, 24 czerwca 2009, źródło - wyborcza.pl