Arne Hilmen to długoletni szef komisariatu w willowej dzielnicy miasta czerpiącego bogactwo z wydobycia ropy naftowej. Do pracy w policji przywiodła go pasja - bynajmniej nie detektywistyczna, lecz żeglarska. Policyjni wodniacy dysponowali po prostu najlepszym sprzętem - świetnie wyposażonymi jachtami, najszybszymi motorówkami, super ślizgaczami, najnowocześniejszym oprzyrządowaniem.
Miło było mu trafić do tak wyekwipowanego klubu jachtowego, jednak święto miłego kołysania pokładu pod stopami trzeba było okupić powszednim dniem twardego stąpania po ziemi. Służba nie drużba, toteż Arne Hilmen zdołał w sobie przetrawić zesłanie na prowincjonalną placówkę na północy kraju. Mimo przekroczonej pięćdziesiątki i długiego stażu pracy nigdy jednak nie pogodził się z mitręgą sprawdzania setek służbowych formularzy, które czekały na jego podpis.
Wykorzystując każdy pretekst, aby choć na trochę uciec przed molochem biurokracji, udał się pewnego dnia śladem banalnego na pozór zgłoszenia. Rutyna działań śledczych okazała się jednak w tym przypadku niewystarczająca. Zaburzy ją niewytłumaczalny strach dwóch starszych pań, zakończony dzień później zgonem jednej z nich. Wprawdzie lekarz stwierdził zawał, jednak skurcz śmiertelnego lęku odmalowany na twarzy ofiary kazał wytrawnemu glinie podjąć wyzwanie i rozpocząć nieoficjalne śledztwo.
"Poczuł, że ma trudności z oddychaniem. Nie spuszczając wzroku z zasłony, sięgnął po leżący na stopniu pistolet. W pokoju działo się coś jeszcze […]. Trzymany w ręku pistolet, skierowany przeciw siłom, których nie pojmował, dawał namiastkę zabezpieczenia. Wstał i powoli zaczął schodzić ze schodów. Przed godziną oglądał zasłonę przez okno od zewnątrz. Chwilę później dotykał jej, przesuwając ją po karniszu. Nikt tam nie mógł się ukryć. Zasłona jednak się poruszała."
Arne Hilmen wkroczy tym samym w gąszcz niezwykłych zjawisk, których istoty nie uda mu się do końca zgłębić. W dzielnicy zaczną mnożyć się zgłoszenia o niewyjaśnionej aktywności urządzeń alarmowych, ale bez śladów włamania. Okaże się to mieć związek z przelotami helikoptera, którym do swego penthouse'u na dachu firmowego wieżowca przemieszcza się miejscowy potentat przemysłu naftowego.
Samotny i zdeterminowany śledczy odkryje wkrótce niepokojące praktyki w pobliskim koncernie rafineryjnym. Niewykluczone, że aparatura wentylacyjna jednej z gigantycznych hali zakładu została tak przesterowana, żeby wysyłać w stronę miasta nieuchwytne dla ludzkiego ucha infradźwięki - praktycznie niewykrywalne źródło stanów depresyjnych i nieopanowanego, irracjonalnego lęku, zabójcze dla ludzi z dolegliwościami kardiologicznymi.
W paśmie ich przepływu znajdowały się właśnie domy, gdzie wykryto fałszywe alarmy. Ale także ów podniebny apartament, w którym odgrodzonego od potencjalnych konkurentów miliardera dopadł wkrótce śmiertelny atak serca. Miotany najróżniejszymi wątpliwościami Arne Hilmen do ostatniej chwili nie będzie miał pewności, czy obsesyjnie go pochłaniające śledztwo jest wybrykiem jego rozgorączkowanej wyobraźni, czy też faktycznie trafił na trop gigantycznej afery.
Kunszt powieści Zaniewskiego polega na tym, że nic tu nie jest jednoznaczne. W końcu zarówno zgony starszej pani i naftowego krezusa mogły nastąpić z całkiem naturalnych przyczyn. Ale jeśli ów zbrodniczy plan eliminacji potężnego konkurenta z rynku został przez nie lada technokratów obmyślony i równie precyzyjnie wprowadzony w życie, to norweski glina musi szybko zbierać dowody, bo i jego może dopaść jakaś śmiertelna przypadłość.
"Wziął kubek wody z automatu i wszedł do swojego pokoju. Na biurku leżało jeszcze trochę nieprzerobionych formularzy i jakiś nowy plik papierów, na szczęście niezbyt gruby. Powiesił kurtkę na oparciu fotela i usiadł, wyciągając nogi. Siedział tak chwilę, przyglądając się obrażonemu na świat gawronowi, który urzędował na przeciwko na mokrej gałęzi."
Niesamowita, wciągająca akcja, nieustanne napięcie wynikające z działania nieprzewidywalnych sił, świadomość nieustannego zagrożenia, stawia ów niestereotypowy thriller Zaniewskiego wśród najlepszych powieści sensacyjnych o skandynawskim rodowodzie.
Iwo Zaniewski - malarz, fotografik, reżyser. Urodził się 22 maja 1956 r. w Warszawie. Znany jest przede wszystkim z dokonań w branży reklamowej. W 1981 r. ukończył warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Po studiach współpracował z agencjami reklamowymi w Barcelonie. Współzałożyciel i dyrektor kreatywny od 1999 r. czołowej polskiej agencji reklamowej PZL (Przybora. Zaniewski. Ltd.), najczęściej nagradzanego na festiwalach reklamowych zespołu, który realizował popularne kampanie Frugo czy Plusa. Malarstwo to kolejna gałąź jego twórczości, w Polsce mniej znana niż za granicą: w 1984 r. otrzymał Grand Prix w konkursie malarskim im. Joana Miró w Barcelonie, jego obrazy pokazywane były na indywidualnych ekspozycjach w wielu galeriach europejskich oraz Japonii. "Czego nie słyszał Arne Hilmen" to debiut powieściowy Iwona Zaniewskiego.
Iwo Zaniewski
"Czego nie słyszał Arne Hilmen"
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012
135 x 212 mm, ss. 352, oprawa miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-7747-792-2
wab.com.pl
Autor: Janusz R. Kowalczyk, styczeń 2013.