Obraz przedstawia parę całującą się za targowym stoiskiem z owocami i warzywami. Wysoki mężczyzna w rozpiętej jasnoszarej koszuli otacza ramieniem kobietę w stroju o barwie butelkowej zieleni. Niewidoczne pozostają twarze bohaterów, zwrócone ku sobie w pocałunku. Z obu postaci emanuje siła. Wykonywany gest sprawia wrażenie bardzo dynamicznego, o czym świadczą ich zaciśnięte dłonie oraz wygięta, naprężona szyja kobiety.
Warzywa i owoce na ladzie tylko pozornie przypominają artykuły rozłożone na straganie i wystawione na sprzedaż. Jeśli przyjrzymy się im dokładniej – zapominając o targowym kontekście – okaże się, że to właściwie misternie skomponowana martwa natura. Rzucona na blat jasna tkanina układa się w dekoracyjne fałdy. Zamiast stosów takich samych produktów widzimy różnobarwne owoce i warzywa rozmieszczone w przemyślany sposób. Jasnozielona kapusta kontrastuje z główką ciemnofioletowej. Cytryny, pomarańcze, jabłka i cebule stają się żółtymi, pomarańczowymi czy czerwonymi kulami rzuconymi na pokryty draperią stół. Ich skórki lśnią, podobnie jak powierzchnia metalowych naczyń stojących obok. Materiał osłaniający kupieckie stoisko okazuje się baldachimem wzniesionym nad zakochaną parą i zamykającym wdzięcznym łukiem górną część kompozycji.
Pozornie zwyczajna scena rodzajowa na straganie przeradza się w ten sposób w apoteozę witalności, życia, bogactwa przyrody. Całująca się para to nie konkretne postaci – nie widzimy przecież ich twarzy! – a raczej radosny triumf młodości i miłości. Targowe atrybuty przemieniają się w symbole urodzaju i życiodajnej natury. Nela Samotyhowa pisze w artykule dla "Kobiety Współczesnej" z 1928 roku (na okładkę tego numeru czasopisma trafił właśnie "Pocałunek"):
Uwaga artystki nie psychologizuje, nie skupia się jedynie na studiowaniu twarzy; ogarnia raczej bryłę ludzką w ruchu. W "Pocałunku" bogactwo życia bije zarówno z dojrzałości i soczystości owoców, jak z gestu dwóch figur, których twarzy nie widzimy.
Łuczyńska-Szymanowska znana była przede wszystkim jako ceniona warszawska portrecistka, popularna wśród śmietanki towarzyskiej dwudziestolecia międzywojennego. W czasie wieloletniej działalności artystycznej malowała nie tylko portrety, lecz także m.in. akty, kameralne sceny rodzajowe czy martwe natury. Co typowe dla twórczości artystki, płótno jest dość dużych wymiarów (100 x 140 cm). W prawym dolnym rogu dzieło sygnowano dwoma nazwiskami autorki. Malarka nigdy nie umieszczała daty na swoich obrazach, ale wiadomo, że "Pocałunek" powstał około 1926 roku. Na pewno był eksponowany wiosną tego roku w warszawskim Klubie Artystycznym, a także dwa lata później na wystawie indywidualnej artystki w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Należał do najlepszych – i najbardziej cenionych – dzieł wystawionych wówczas przez malarkę. W recenzji z Zachęty zamieszczonej w "Tygodniku Ilustrowanym" w 1928 roku Wacław Husarski pisał:
Koncepcja jej malarska oparta jest na wzorach starych mistrzów, mówiąc ściślej – na sztuce baroku. Stamtąd to pochodzi jej szeroka i energiczna faktura, jej ciepły »muzealny« ton, jej dekoracyjna kompozycja, oparta na zespole płynnych linii okrągłych i spiralnych. Nawiązując do form, przekazanych nam przez sztukę wieku XVII, artystka nie odrzuca jednak bynajmniej zdobyczy tzw. okresu postimpresjonistycznego, umiejętnie i dyskretnie posługując się rysunkiem konturowym, oraz wprowadzając do swych obrazów zestawienia kolorystyczne, w których dostrzec się dają odblaski, zresztą nieznaczne, sztuki Cézanne’a.
Właściwie wszystkie uwagi krytyka możemy odnieść do "Pocałunku". Płynność linii, rysunek konturowy czy dekoracyjność kompozycji wyraźnie dostrzec można na przykładzie owoców i warzyw ukazanych na pierwszym planie. Przywodzą one na myśl również podobne obrazy Paula Cézanne’a. Francuski artysta wielokrotnie powracał do tworzenia martwych natur i zwykle komponował je w podobny sposób – na białym materiale, udrapowanym na stole, leżały przede wszystkim żółte i pomarańczowe owoce: cytryny, pomarańcze, gruszki, brzoskwinie czy jabłka.
Studia martwej natury wiązały się dla postimpresjonistycznych artystów z poszukiwaniem nowych sposobów obrazowania, analizowaniem wyglądu przedmiotów, mierzeniem się z formą. Z kolei barokowe kompozycje nasycone były symboliką przemijania, śmierci, nietrwałości ziemskich dóbr. Łuczyńska-Szymanowska wydaje się czerpać z obu źródeł. Z jednej strony jej obraz niepozbawiony jest warstwy symbolicznej (choć związanej raczej z życiodajną naturą, a nie przemijalnością), z drugiej strony – wpisuje się w awangardową estetykę. Ta "kanciasta bryłowatość" (określenie Alicji Okońskiej) oraz gładkie, jakby wypolerowane powierzchnie ukazanych przedmiotów sprawiają, że "Pocałunek" można zestawić z obrazami pędzla Tamary Łempickiej, w efektowny sposób łączącej klasyczne formy z wpływami postkubistycznymi.
Co ciekawe, Joanna Sosnowska interpretuje "Pocałunek" jako dzieło, w którym Łuczyńska-Szymanowska podświadomie utrwaliła patriarchalny układ pomiędzy bohaterami. Zgodnie z tą tezą większy i silniejszy mężczyzna, zaciskający dłoń na ramieniu kobiety, wyraźnie nad nią dominuje. Sam pocałunek sprowadzony jest do fizycznego aktu, wpisanego w prawa natury – co podkreślają jeszcze owoce i warzywa na pierwszym planie.
W dwudziestoleciu międzywojennym twórczość Łuczyńskiej-Szymanowskiej zazwyczaj łączono natomiast z cechami charakteru samej artystki – osoby pełnej energii, radosnej, pewnej siebie. Wspominana już Nela Samotyhowa pisała o malarce:
Należy do typu artystów żywiołowych, dla których sztuka jest najlepszym wyrazem i ujściem nagromadzonych sił. "Jeżeli nie można dać ujścia energii w życiu – czyni się to przez sztukę", zwraca się do mnie z uśmiechem na uwagę, że w sztuce jej odczuwam wielką bezpośredniość i impet.
Takich właśnie cech upatrywano w "Pocałunku" – kompozycji tętniącej życiem, przepełnionej namiętnością i młodością. W czasopiśmie "Świat" w 1928 roku przekonywano:
Malarstwo p. Łuczyńskiej-Szymanowskiej jest tu owiane poezją. Wystarczy wczuć się w kompozycję, jak "Pocałunek" […], by stać się miłośnikiem tej rzetelnej, o wysokich aspiracjach sztuki.
Literatura:
Alicja Okońska, Malarki polskie, Warszawa 1976.
Wacław Husarski, Z Zachęty, „Tygodnik Ilustrowany” nr 15 (14 kwietnia 1928), s. 297.
Nela Samotyhowa, Irena Łuczyńska-Szymanowska, „Kobieta Współczesna” nr 19 (6 maja 1928), s. 15-16.
Joanna Sosnowska, Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880-1939, Warszawa 2003.
T., Sylwety artystyczne: art. mal. Irena Łuczyńska-Szymanowska, „Świat” nr 16 (21 kwietnia 1928), s. 4-5.
Autorka: Karolina Dzimira-Zarzycka, listopad 2017