Ale to właśnie ten trop może tłumaczyć, dlaczego enfant terrible polskiej literatury brzmi tu momentami jak... Paolo Coelho.
Koncept duszy światowej może też tłumaczyć, dlaczego Masłowska w innych fragmentach rozmowy pozostaje najbardziej przenikliwą interpretatorką współczesnego świata, zwłaszcza tych jego subtelnych przejawów na styku ducha i technologii - tutaj ucho, oko i radar Masłowskiej pozostają czułe jak zawsze, a ona sama, chcąc nie chcąc, staje się błyskotliwą teoretyczką mediów, znawczynią Facebooka (znawczynią - dodajmy - która nigdy na FB nie była) i innych chorób cywilizacyjnych a także antropologiem miasta. O co więc chodzi z tą duszą światową?
Dusza światowa?
Te przewijająca się przez cały wywiad fraza zaczerpnięta została z "Mewy" Czechowa i w interpretacji Masłowskiej oznacza pewien metafizyczny związek człowieka z innymi (potencjalnie wszystkimi) ludźmi na planecie. Związek ten, jeśli go odczujemy i doświadczymy, sprawia, że czujemy się częścią większej całości, a przez to żyjemy pełniej i lepiej. Nie trzeba dodawać, że na co dzień większość z nas tego związku nie odczuwa. Pogrążona w neurozach i egoizmie goni za swoim sprawami - nie wie, że klucz do szczęścia jest blisko.
No właśnie, jesteśmy tu niebezpiecznie blisko ducha ekumenicznego kiczu czy mądrości w stylu New Age. Sama Masłowska nie ułatwia zadania rozgrzeszenia jej z tych ciężkich zarzutów - nie ma chyba w tym pokoleniu pisarza czy pisarki, która by tak dużo mówiła o Bogu, metafizyce, duchowości...
I to jest też problem z najnowszą książką Masłowskiej, bo raz po raz pojawiają się tu tematy i styl charakterystyczny raczej dla prasy zwanej kobiecą, zwłaszcza w jej bardziej oświeconej odmianie. Częściowo ten flirt z konwencją jest świadomy i nawet jest formułowany w rozmowie, momentami jednak trudno nie odnieść wrażenia, że duch okrągłych mądrości udziela się Masłowskiej, która jeszcze przemawia z pozycji autorytetu - przez co miejscami naprawdę brzmi jak Paolo Coelho.
"Być wrażliwym na to, co się w tobie dzieje. Jeśli pozostaniesz w kontakcie ze sobą, nie możesz zabłądzić" (s. 229). Tako rzecze Masłowska A.D. 2012. "Moc jest pewnie w harmonii - jeśli w środku lasu nie trafisz na wysypisko śmieci, to ta harmonia przyrody zawsze przywraca cię do porządku". Czyżby Masłowska postanowiła zostać teraz guru dobrego, świadomego życia? A może to Paolo Coelho, korzystając z wehikułu "duszy światowej" wstąpił w duszę Masłowskiej? Jak to się stało, że osoba, która mówiła równoważnikami i kikutami zdań, a w swoich wczesnych publicznych wypowiedziach uprawiała pełny poezji (metafizyki) bełkot, stała się prawdziwym Złotoustym, prorokiem nowego człowieka, instruktorem duchowego rozwoju? O co tu chodzi?
Bóg i obserwator rzeczy małych
Dorota Masłowska, fot. Darek Golik / Forum
Bo jednocześnie – jakby wbrew temu uogólniającemu duchowi newageowych mądrości - Masłowska pozostaje tym dawnym "bogiem rzeczy małych" (jak sama się niegdyś określiła w wywiadzie... - czytaj w więcej o wywiadach Masłowskiej...), mistrzynią mikroobserwacji, detali, z których potrafi wysnuwać niezwykle trafne, quasi-antropologiczne teorie współczesnego świata i życia.
Mogą one być niezwykle odkrywcze, tak jak kiedy mówiąc o nieskończonym potencjale narracyjnym wielkich miast, takich jak NY czy Pekin, (w których "pula tego, co może ci się przydarzyć, jest nieograniczona"), odkrywa dziwny i nieoczekiwany związek miasta z erotyką: "To przekłada się także na wiszący w powietrzu erotyzm, jakby wszyscy do siebie mrugali oczkiem" (s. 19)
Tak samo ciekawe mogą być obyczajowo-społeczne refleksje Masłowskiej poczynione na kanwie obserwacji modowych:
"Dziś everymanem jest egomaniak. Chociaż nie, dziś everymanem jest taki jak gdyby dres z irokezem. Zresztą chyba już w momencie wydawania 'Wojny' z dresiarza wyłonił się wilkomiejski dresiarz, czyli osoba która teraz siedzi w banku, ma na sobie dżinsy Boss i koszulę Hilfiger, a do tego irokeza, postawionego na bardzo dużej ilości żelu - taki irokez bankowy. Swoją drogą nieprawdopodobna jest podróż tej fryzury przez czasy i konteksty - od punka, przez yuppie, aż do dresów; dres z irokezem na żelu to chyba już ostateczna faza tej podróży" - mówi Masłowska, a wędrujący irokez w jej rozmowach z Drotkiewicz będzie jeszcze wracał.
Wydaje się, że przynajmniej za część tych odkrywczych refleksji odpowiada niejasny status Masłowskiej zawieszonej gdzieś pomiędzy miastem (którego nie lubi) a wsią, gdzie ją ciągnie (to jeden z żelaznych punktów narracji pism kolorowych), nie będącej na Fejsie, ale umiejącej świetnie określić psychologiczne założenia na jkaich działa, nie interesującej się modą, ale umiejącą uchwycić jej istotę - wyłapać szczegół, który ma potencjał metafory.
Poglądy w prenumeracie
Masłowska potrafi też niezwykle ciekawie mówić o sztuce, nawet jeśli wróg - w postaci literatury zaangażowanej - jest tu momentami zbyt łatwo ustawiony. W tym kontekście obrona indywidualności artystycznej i twórczej niezawisłości musi zabrzmieć jak jedyna słuszna linia.
"Dla mnie pisanie służy do rozpatrywania różnych perspektyw, do wczuwania się w nie. Bez otwartości na ten proces, na to, czego się z niego dopiero dowiem, ileś tam godzin siedzenia przed komputerem idzie na marne – jestem w tym samym miejscu, niczego się nie dowiedziałam, nic się we mnie nie zmieniło" (s. 30)
Gdzie indziej Masłowska mówi po prostu, że "uważanie, że" jest zgubą dla pisarza i deklaruje:
"Jako osoba aspirująca do wolności osobistej upatruję jej również w byciu otwartą, w byciu konserwatywną, nie przyjmuję poglądów w zestawie"
Za najbardziej interesujący moment w swoim pisaniu uznaje tę chwilę, "kiedy to, co piszesz, to co powstaje, absolutnie wymyka się temu, co sobie zaplanowałeś" (s.43).
Dla Masłowskiej - wypowiadała się tak już w dawniejszych wywiadach - sztuka zawsze była próbą odnajdywania jakiejś metafizyki. Nie dziwne więc, że pisanie powieści o potrzebie nowych przedszkoli ją nie zainteresuje...
Niemożliwość rozmowy
Wywiad Drotkiewicz i Masłowskiej jest tym bardziej dziwny, że same rozmówczynie zauważają pewną nieadekwatność zastosowanej formuły, a więc rozmowy przeprowadzonej w pewnym momencie i wydanej kilka czy kilkanaście miesięcy później. Okazuje się, że świat zmienia się za szybko, żeby taka rozmowa mogła być w jakimkolwiek momencie aktualna (pada pomysł opublikowania rozmowy jako wpisu na Fejsie), żeby wypowiedzi mogły w ogóle nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością - zmienia się przedmiot, czyli świat (Facebook był popularny, ale za chwilę może już nie być), ale zmienia też się podmiot czyli Masłowska. Ostatnia część rozmowy przeprowadzona została już po promocji "Kotów" i skandalu związanego ze słynnym wywiadem dla "Rzeczpospolitej". Jego pokłosiem była rzekoma przynależność autorki do prawej strony politycznego spectrum - to wtedy ogłoszona została "córką Rydzyka". W ostatnich partiach rozmowy Masłowska formułuje paradoksalnie pozytywne wnioski z całej tej afery.
"Właściwie wiele temu zawdzięczam, to mi zwróciło życie. Przestałam czuć się Miluchem z komiksu Sieńczyka. Mówiłam o tym, że bycie Miluchem znaczy ciepełko i gnicie, ale jednak mówiłam o tym z bezpiecznej perspektywy Milucha. A teraz czuję się odrzucona i jest mi z tym dobrze, nareszcie czuję, że nigdzie nie przynależę, do żadnego porządku."
A więc Masłowska się zmienia i zmienia się świat, a wszystko to dizeje się trochę za szybko, żeby rozmowa mogła za tym nadążyć. Takich paradoksów jest więcej. Pod koniec Masłowska przeprowadza też coś w stylu dekonstrukcji własnej podmiotowości czy pozycji, np. kiedy tłumaczy się ze swoich poprzednich dość kategorycznych sądów o Facebooku (pełniącego funkcię bete noire całej rozmowy), zwraca uwagę, że tamte sądy też były na swój sposób uwarunkowane:
"Teraz pomyślałam, że jest w tym protekcjonalność osoby, która bezustannie coś obwieszcza - bo przecież w czasie promocji dzień w dzień zajmowałam się obwieszczaniem czegoś albo byciem fotografowaną, byciem w gazetach i na okładkach. Fakt, że to się stało po moim długim okresie abstynencji medialnej. Ale tak czy siak moje sądy na temat Facebooka formułowane są z perspektywy osoby, która ma w swoim życiu nadmiar zainteresowania innych."
Pod koniec książki Masłowska w charakterystyczny dla siebie sposób opisuje swoją aktualną kondycję i status w życiu publicznym (czy raczej status swojego wizerunku): "Jakbym zostawiła w łóżku wypchane ubranie i gdzieś sobie poszła". Ten obrazek prowokuje też do postawienia pytania o to, w którą stronę dalej pójdzie krnąbrny duch i nietuzinkowy talent pisarki. Może napisze książkę kucharską zatytułowaną "99 przepisów na dania z pęknięciem" (jedzenie to temat, który zajmuje bardzo dużo miejsca w "Duszy światowej"), a może poradnik rozwoju duchowego (o kontemplacji duszy światowej w środkach komunikacji miejskiej). Jedno jest pewne - będzie ciekawie. (Tymczasem najnowszym utworem Masłowskiej jest sztuka dla dzieci "Jak zostałam wiedźmą", premiera w Teatrze Studio w maju 2014 r.)
Czytaj także: "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku"
Autor: Mikołaj Gliński, 07.10.2013