Historyczna perspektywa stała się dla twórców spektaklu pretekstem do dyskusji o współczesnym świecie rozpiętym między religią a polityką, w którym trzeba walczyć z cynizmem, zawiścią i bezwzględnością. Adam Nalepa, którego trójmiejska publiczność poznała dzięki teatralnej interpretacji "Blaszanego bębenka" Grassa w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznaje:
" Chciałem zaryzykować. Sprawdzić, czy faktycznie potrzebne są komórki, komputery i inne gadżety, by opowiedzieć historię o czasach dzisiejszych. I czy sam fakt, że z dramaturgiem Jakubem Roszkowskim nie uwspółcześniamy tekstu, a jedynie próbujemy oderwać go od konkretnego miejsca i czasu akcji - czyli Salem z roku 1692 czy Ameryki z czasów makkartyzmu - wystarczy, żeby zrobić z tej opowieści uniwersalną. A przez to naszą, czyli polską, czyli dzisiejszą. W tym kontekście zaskoczył mnie bardzo mój scenograf Maciej Chojnacki, który dla każdej z postaci stworzył kostiumy trochę z innej bajki. Właściwie ich miks na scenie nie powinien mieć racji bytu, ale nagle okazało się, że funkcjonuje, bo uniemożliwia konkretne osadzenie naszej historii w jakimkolwiek kontekście czasowym i pracuje właśnie na tę uniwersalność."
"Czarownice z Salem" to alegoryczna i zarazem brutalna opowieść o tym, jak pozornie błahe wydarzenie – grupka niewinnych dziewcząt idzie tańczyć nocą w lesie - uruchamia spiralę zdarzeń, w której wszystkie ciosy są dozwolone. Sceniczna adaptacja Adama Nalepy wielokrotnie zachwycała krytykę i publiczność nie tylko Gdańska, spektakl zobaczyła też wymagająca widownia Warszawskich Spotkań Teatralnych. Zachwycił się nią m.in. Jacek Wakar:
"Znakomite "Czarownice z Salem" łączą ciemną energię "Sweet Dreams" Marilyn Mansona z refleksją filozoficznej przypowieści. Dla Nalepy "Czarownice z Salem" były sprawdzianem wielokrotnym. Próbą zmierzenia się z szansą na powołanie do życia teatru totalnego, który siłę oddziaływania czerpie z własnej skali, z tego, że nie wstydzi się być spektakularnym widowiskiem. A przy tym trudno odnaleźć w jego przedstawieniu puste fajerwerki. Udało się zbudować wspierającą się na mocnych fundamentach konstrukcję, z której nie dałoby się usunąć nawet jednego elementu."
"Cała Duża Scena Wybrzeża wyłożona jest ziemią, która z czasem coraz bardziej przypomina błoto. Reżyser nie ukrywa ścian teatru, aktorzy grają na bardzo dużej przestrzeni bardziej przypominającej plan filmowy niż klasyczną scenę . Filmowo zbudowana scenografia składa się z kilku elementów, z których najważniejszym jest ruchoma miniscena, przesuwana przez zespół ekipy technicznej w towarzystwie muzyki rockowej i świateł stroboskopowych. Z prawej strony sceny kilkanaście aluminiowych rur w zależności od potrzeb posłuży za dzwon kościelny, las lub rekwizyt tańca erotycznego w wykonaniu nawiedzonych dziewczyn" - relacjonował z kolei Łukasz Rudziński na portalu trojmiasto.pl
Adam Nalepa pochodzi z Chorzowa, ale prawie całe życie spędził w Niemczech. W Darmstadt ukończył studia w klasie fortepianu, we Frankfurcie studiował medycynę. Jest absolwentem Teatrologii, Filmografii i Historii Starożytnej Uniwersytetu Ruhry w Bochum. Podczas studiów pracował jako felietonista i krytyk teatralny, był asystentem reżysera w Düsseldorfer Schauspielhaus, gdzie debiutował także jako reżyser własną adaptacją "Komedianta" Thomasa Bernharda. W 2007 roku otrzymał propozycję inscenizacji światowej prapremiery "Blaszanego bębenka" z okazji obchodów 80-tych urodzin Güntera Grassa w Teatrze Wybrzeże, za którą otrzymał m. in. Honorową Nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego za Spektakl Roku oraz nagrodę Teatralną Miasta Gdańsk i która została także zaproszona na Warszawskie Spotkania Teatralne. Za "Czarownice z Salem" Nalepa został nagrodzony kategorii reżyseria w plebiscycie Gazety Wyborczej Sztorm Roku.
źródła: Gazeta Wyborcza, Teatr Wybrzeże, Dziennik Gazeta Prawna, trojmiasto.pl, oprac. AL