"Hiszpania mnie porwała" – przyznała Lipczak na początku 2015 roku, gdy odbierała nagrodę w Konkursie Stypendialnym im. Ryszarda Kapuścińskiego. Aby przekonać się dlaczego, musieliśmy czekać dwa lata. Było warto. Reporterska książka jest owocem kilku lat mieszkania zamiast jedynie bywania w Hiszpanii. Dostrzegania, nie wyłącznie patrzenia. I wgryzania się w temat, nie tylko smakowania. Powstała więc opowieść o kraju współczesnym, w którym odzywa się echo przeszłości, a piramida sukcesu runęła jak domek z kart. Napisana z pasją, bez sentymentu.
Nie wiem, czy to dziennikarska intuicja, czy kwestia praktyki, ale Lipczak odnajduje nietuzinkowych bohaterów. Artysta, który zamroził generała Franco, emeryt oferujący zapłatę za zatrudnienie swojego syna, kanalarz – deweloper, kobieta macho. To dopiero początek listy. Nawet jeśli postać pojawia się na chwilę, zapada w pamięć. Może więc nie o szczęście spotykania indywidualności tutaj chodzi, tylko o umiejętność ich przedstawiania. Autorka w paru słowach potrafi oddać charakter człowieka tak, że czytelnik mimowolnie marszczy czoło lub się uśmiecha.
Antropolog społeczny Julian Pitt-Rivers mówił, że Hiszpanie w porównaniu z innymi narodami są "bardziej" i "więcej" – jeżeli się weselą, to chętniej okazują radość niż inni, jeżeli się smucą – są bardziej tragiczni w swoim dramacie. Lipczak udało się uchwycić ten południowy temperament. Bohaterowie książki są więc nie tylko wyraziści, lecz także autentyczni.
Skoro już o stylu bycia mowa... Są w tym zbiorze reportaże, które swoim brzmieniem przywołują na myśl taniec flamenco. Chociaż ten nie opowiada historii, ruchy ciała i gesty wyrażają emocje. Wyczuwa się w nich szczególną energię, która magnetyzuje. Tę samą wrażliwość, namiętność, głębię oraz rytm mają "Ludzie z Placu Słońca". Na przykład: opowieść o poszukiwaniu śladów zmarłych, "znikniętych" podczas wojny jest jak soleá – przepełniona melancholią, uobecnia samotność i ból związany z utratą bliskiej osoby. Wymaga skupienia, choć nieco wolniejsze tempo momentami przyspiesza. Z kolei alegrías to radość, piękno relacji międzyludzkich, a taki pozytywny nastrój panuje w "Zwyczajnej wsi". Natomiast słodko-gorzka odpowiedź na pytanie "Co można zrobić (z) Franco w dwudziestym pierwszym wieku?" ma żywiołowy charakter, zupełnie jak taniec bulerías, bez którego nie odbędzie się żadna fiesta.
Podobnie jak we flamenco można wyróżnić wiele form, tak też różnorodny kształt przybrały opowieści o Hiszpanii. Niektóre to kolaż ludzkich dramatów, inne to filmowe sceny. W kilku króluje anafora, jest również matematyczna wyliczanka. Starannie wykadrowane obrazy zmontowane tak, by trzymać w napięciu. Czasami Lipczak przewija taśmę do przodu lub do tyłu, wtedy powtarza kluczową frazę, by dopisać już nowy ciąg dalszy. Teksty są bardziej rozbudowane lub miniaturowe, pojawiają się także gwałtowne pęknięcia w kompozycji – nagłówki prasowe z internetowego archiwum dziennika "El País". Ten wielogłos wciąga. I właśnie w formie, którą tak ceni Mariusz Szczygieł, tkwi literackość tych reportaży.
Lipczak zastąpiła statyczne opisy spojrzeniami, ale rzuca je oszczędnie. Dłuższe, wyostrzone na szczegół i krótsze, jak błyski flesza. Frazy też są zwięzłe, przez to dynamiczne. Zatem lektura musi być uważna, bo nietrudno zgubić rytm.
Tutaj nie ma jednej narracji, tak jak nie ma jednej Hiszpanii. Z obserwacji reporterki wyłania się kraj o wielu twarzach, każdej prawdziwej. Kilka z nich wyjątkowo nie daje o sobie zapomnieć. Pierwsza to "współcześni pariasi: zadłużeni", którzy stracili środki do życia. W ich oczach nie widać dawnego blasku, tylko wstyd. Druga to profil młodego, wykształconego, ale bezrobotnego obywatela. Trzecia to oblicze kobiety podporządkowanej mężczyźnie, która musi walczyć o swoje prawa. Są też inne. Na nich rysuje się spryt, determinacja i przekora. Ci ludzie stoją na Puerta del Sol – placu Bramy Słońca.
Książka bardzo dobrze ukazuje, jak nierozwiązane sprawy rezonują w przyszłości. W tej współczesnej narracji wojna domowa i dyktatura generała Franco niejednokrotnie budują kontekst. Odwołania do historii nie są jednak zwykłym przedstawieniem faktów, nużącym kalendarium. To skondensowane i wiele mówiące o dzisiejszej Hiszpanii obrazki. Jak niewysłane pocztówki z przeszłości, które po latach ktoś odnalazł i dopisał postscriptum.
Lipczak z wyczuciem oddała klimat zmian, a opowiedziane przez nią historie czasem oburzają, innym razem uwodzą, zawsze intrygują. Tworzą fascynującą mozaikę, która daje do myślenia. I rzeczywiście, łatwo dać się porwać.
Autorka: Agnieszka Warnke, maj 2017
Aleksandra Lipczak
"Ludzie z Placu Słońca"
Dowody na Istnienie, Warszawa 2017
Seria: Reporterska
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-947254-3-3