Kadr z filmu "Abu Haraz" Macieja Drygasa, fot. Against Gravity.
Abu Haraz zniknęło już z mapy. Mała wioska w Północnym Sudanie dziś znajduje się 35 metrów pod wodą, na terenie sztucznego, długiego na 180 kilometrów jeziora. Jej mieszkańców przesiedlono do wielkiego miasta-molocha. Pozbawieni ziemi, wrzuceni w obcy świat, przejadają wypłacone przez rząd odszkodowania. Wciąż wracają myślami do miejsca, które musieli opuścić. Ale Abu Haraz istnieje już tylko we wspomnieniach i dokumentalnych obrazach.
Sudan czyli świat
Polski reżyser przez siedem lat jeździł do Sudanu, by spotykać się z mieszkańcami Abu Haraz i przyglądać się zmianom następującym w ich życiu. Za każdym razem mógł przebywać w Sudanie tylko kilka tygodni - tyle, na ile pozwalała aktualna wiza. By uzyskać kolejną, musiał udawać kogoś innego. Nie chciał, by władze wiedziały, że kręci film o tamtejszej wiosce.
Kiedy Maciej Drygas po raz pierwszy jechał do Sudanu, miał filmować prace polskich archeologów badających tereny przeznaczone pod przyszły zbiornik. "Wyobrażałem sobie, że będę opowiadał o znikającym świecie (...) Że to będzie takie fajne i uniwersalne" - mówił podczas festiwalu Planette Doc Review. Szybko zrozumiał, że ta opowieść będzie o czymś innym - o bólu i utracie, o postępie, który pociąga za sobą ofiary i o rozpaczy ludzi wykorzenionych. Obserwacje "archeologiczne" nie trafiły do filmu - znalazły się za to w dwudziestominutowej dokumentalnej impresji "Usłysz nas wszystkich", którą reżyser ukończył w 2008 roku.
Kadr z filmu "Abu Haraz" Macieja Drygasa, fot. Against Gravity.
Opowiadając o tytułowej wiosce, Drygas ani przez chwilę nie ulega pokusie etnografizacji. Mieszkańcy Abu Haraz nie są dla niego obiektem antropologicznej obserwacji. "Abu Haraz" bliżej do dawnych dokumentów Flaherty'ego niż kolorowych produkcji National Geographic, których twórcy traktują przedstawicieli innych kultur jak zoologiczno-podróżniczą ciekawostkę. Drygas z szacunkiem podchodzi do mieszkańców Abu Haraz, jego kamera zachowuje dystans, nie wyważa drzwi do świata bohaterów. Z czasem oni sami dopuszczają do siebie twórców.
Dokumentalne requiem
"Często mi się śni, że jestem u siebie w Abu Haraz i prowadzę normalne życie. Śni mi się, że koszę trawę, że jestem wśród palm. Nieraz mówię do kogoś, kogo już nie ma, o rzeczach, które już nie istnieją. Czuję, że jestem martwy, chociaż jeszcze żyję" - mówi jeden z mieszkańców wioski. Drygas wysłuchuje swych bohaterów, ale w "Abu Haraz" przemawiają głównie obrazy. Reżyser zagląda w szklące się oczy bohaterów, pokazuje kobietę rozpaczliwie żegnającą się z dawnym domem.
Film Drygasa nie wpisuje się w najnowsze dokumentalne mody. Nie ma tu wyrazistej publicystycznej pointy, politycznej sensacji ani łatwego melodramatyzmu. Jest szczera opowieść o ludziach wykorzenionych.
Kadr z filmu "Abu Haraz" Macieja Drygasa, fot. Against Gravity.
"Abu Haraz" jest jak dokumentalna biopsja. Maleńki wycinek rzeczywistości pozwala reżyserowi opowiedzieć o czymś więcej: o ofiarach globalizacji i o tradycji, która musi ustąpić pod naporem postępu.
W ostatniej scenie dokumentu Macieja Drygasa Sulejman, jeden z bohaterów filmu, modli się na resztce lądu wystającej z błotnistego Nilu. Kamera oddala się od niego, a po kilkunastu sekundach sylwetka mężczyzny odzianego w białą dżalabię staje się jedynie maleńkim punktem. "Innego końca świata nie będzie" - zdaje się mówić za Miłoszem Maciej Drygas. Jego "Abu Haraz" jest jak dokumentalne requiem, pełna tęsknoty opowieść o zapomnianych ludziach i miejscu, którego nie ma już na mapie.
- "Abu Haraz", Scenariusz i reżyseria: Maciej Drygas. Dokumentacja: Małgorzata Purzyńska. Zdjęcia: Andrzej Musiał. Muzyka: Paweł Szymański (fragmenty muzyki do spektaklu "Persona. Ciało Simone" w reż. Krystiana Lupy). Dźwięk: Maciej Drygas, Iwo Klimek, I.M.I. Studio. Montaż: Rafał Listopad, Katarzyna Maciejko-Kowalczyk. Premiera: 29 listopada 2013 r.
Bartosz Staszczyszyn, 27.11.2013.