List do ojca, 1914
Łąki wśród lasów zalane wodą. Dziwne tataraki oliwkowo–zielone. Na stawikach nenufary purpurowo–fioletowe. Coraz wścieklejsza roślinność i ludzie coraz bardziej jaskrawo, ale cudownie ubrani – fiolet żółć i purpura, czasami zieleń szmaragdowa – co przy ciałach czekoladowych i brązowych na tle roślin dziwnych, robi efekt piekielny. […] Drzewa o liściach form niebywałych, od olbrzymich fałdzistych, do wystrzępionych w drobne ząbki różnych kształtów. […] Wszystko to sprawia najstraszniejsze cierpienie, ból nie do zniesienia, bo Jej nie ma ze mną. Tylko rozpacz najgorsza i bezsens widzenia tej piękności. Ona tego nie widzi, a ja jestem artystą. Najgorszemu wrogowi nie życzyłbym, aby przeżył to, co ja przemyślałem na okręcie i co cierpię patrząc na niepojętą piękność świata. Wszystko to się we mnie nie mieści psychicznie. Wszystko trucizna, która zbliża do myśli o śmierci.
[29 czerwca 1914, Hotel Suisse, Kandy, Ceylon – cztery miesiące po samobójstwie narzeczonej artysty Jadwigi Janczewskiej]
"Maciej Korbowa i Bellatrix", 1918
Tajemnica osobowości – tylko łącząc się odnajdujemy to, co nas dzieli. Nieskończoność jest między nami i tylko dlatego jesteśmy nieskończenie bliscy.
Z głębiny nocy niepojętej
Sen modrooki na mnie kiwa,
W postaci dziwnej, wniebowziętej
Ku światom swoim mnie przyzywa.
Wśród nocy dziwnej, niepojętej
Ocknę się nagle w innym świecie,
Gdzie sama dziwność w ludzkiej szacie
Niepodobieństwa straszne plecie.
W metafizyczną głębię lecę,
Zaświatów jedność trzymam w ręku…
Wtem życie zezem ku mnie spojrzy,
Budzę się w strasznym, podłym lęku.
I cisza taka, że słychać chuchanie Boga,
którym ogrzewa zmarzniętego
wśród dobroci diabła.
"Pragmatyści", 1919
No i co teraz? Zwykły program. Jakże strasznie zamarła w nas dziwność życia. […] Ta piekielna banalność istnienia. Jest godzina czwarta po południu. Potem będzie kolacja, potem orgia, potem seans, potem nocne koszmary, potem zwykła porcja środków wzmacniających. Och! to nie do wytrzymania.
Ja marzę o cudownym życiu, w którym by ludzkość zabłysnęła raz jeszcze jakimś straszliwym ogniem dzikiej twórczości przed zejściem do szarej otchłani, która ją czeka.
"Nowe formy w malarstwie", 1919
Żyjemy bowiem w epoce straszliwej, jakiej nie znała dotąd historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera, i nie zna głębi swego upadku.
Sztuka […] to konieczność powiedzenia drugim istotom w formie Piękna o potworności samotnego istnienia w nieskończonym wszechświecie.
Formy dawnej Sztuki są dla dzisiejszych ludzi zbyt spokojne, one nie pobudzają do wibracji ich stępionych nerwów. Im potrzeba czegoś, co szybko i silnie wstrząśnie ich zblazowany system nerwowy, co podziała jak orzeźwiająca kąpiel po długich godzinach ogłupiającej, mechanicznej pracy.
"622 upadki Bunga", 1919
Od genialności do trywialności il n'y a qu'un pas [tylko jeden krok]. Jest to ten krok, który ja robię zawsze.
Tylko ty myślisz, że z kobietą można być sobą, i w tym mylisz się bardzo. Kobieta potrzebuje, żeby ją okłamywać. […] Bo takim, jakim jest naprawdę, prawdziwa kobieta będzie zawsze pogardzać, zgubi go i uczyni nieszczęśliwym na całe życie.
Prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest k o b i e t ą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni.
Żeby panować nad ludźmi, trzeba działać na ich najniższe instynkty.
"Tumor Mózgowicz", 1920
Aa, a, kotki dwa
Szare, bure, obydwa.
Aa, a, kotki trzy,
Zjadły mózgi szare wszy.
Aa, a, kotki cztery,
Poszedł papa do hetery.
Aa, a, kotków pięć,
Mama czuje dziwną chęć.
Aa, a, kotków sześć,
Nieskończoność w szklance mieść.
Aa, a, kotków siedm,
Papa rzekł: I love you, madam.
Aa, a, kotków osiem,
Mama rzekła...
A wy, dzieci, idźcie się przejść. Dzień jest cudowny. Taka wiosna w powietrzu. Puszki zielenią się na drzewach. Widziałam nawet dwa motyle, cytrynki, które zbudzone ciepłem opuściły swe larwy i robiły łamane kółka w przesyconym zapachami powietrzu. Nie wiedzą, nieszczęśliwe, że kwiatów jeszcze nie ma i że czeka je śmierć głodowa.
Nad zrębem planety,
Pośród gwiezdnej nocy,
Szereg alefów w nieskończoność pełznie.
I nieskończoność unieskończoniona
Zamiera w sobie, przez siebie zdradzona.
Kłęby Tytanów i rogate widma
Sypią gwiazd roje
W wydarte otchłanie.
Myśl w własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie w swej własnej otchłani,
Lecz myśl ta czyja? Samo się nie myśli?
Tak jak grzmi samo i samo się błyska.
Punkt się rozprężył w n-wymiarów przestrzeń
I przestrzeń klapła
Jak przekłuty balon.
Dech wyszedł cały. Tak nicość dyszy
Sama własną pustką
I każde coś gnębi w czasie, który stanął.
Hop! Szklankę piwa!
"Nowe Wyzwolenie", 1920
Płomień mi daj, Tyfonie:
O czarny kant wieży rozbiłem serce
I zgasła lampa,
Co za kratą płonie.
A w kącie stoją maskowi morderce
I bronią króla,
Który jadem zionie.
Wchodzę – sztylety za mną, okna mi rozwarto,
I czarny Anioł mignął w dalszej sali.
Olbrzymie lustro, i sześć świec się pali,
Prezes: Trucizno – jestem katem.
Dusza: Jestem twoim bratem.
Zagasły świece i deszcz w rynnach dzwoni.
Jestem tu? W sali?
Nie, to strach mnie dusi,
A obłęd mnie woła: do broni! do broni!
I widzę, widzę, najwyraźniej widzę, jak ktoś drzwi uchyla
I sześciu drabów z obcęgami tłoczy...
I sześciu drabów w zwierciadlanej sali
Rwie mi cęgami me bezsenne oczy.
– – – – – – – – – – – – – – – – – –
Gdym się obudził, cisza była wkoło
Tylko ulewa po rynnach wciąż dzwoni.
Na oknie widzę, najwyraźniej widzę,
Jesienną muchę czarny pająk goni...
["Prolog", 1906]
"Oni", 1920
Dane społeczeństwo jest o tyle dobre, o ile będąc członkiem tego społeczeństwa nie odczuwa się właśnie tego, że się jest członkiem.
"W małym dworku", 1921
Nie ma żadnych okropnych rzeczy. Znam wojnę, rewolucję, śmierć ukochanych osób i tortury. To wszystko jest głupstwo. Okropną rzeczą jest tylko nuda i to, jeśli żaden wiersz do głowy nie przychodzi i jeśli przy tym chce się coś pisać, coś, o czym się jeszcze nie ma pojęcia – tak jak mnie teraz. A! To jest prawdziwa męka.
Siostrzyczki spijają z kieliszków jak naparstki
Bladozieloną truciznę, straszliwy, blady jad.
Za chwilę umrą – już w kurczach ściskają się garstki,
Już szyjki gną się jak łodygi i jedna główka zwisła jak więdnący kwiat.
Jakiś listek przepłynął po czarnej wodzie.
Ktoś przeszedł się szybko (i zaraz wrócił) po mroczniejącym ogrodzie.
Już druga główka się słania w złowieszczy i pełen kurczów cień,
Za dworem na polach szarzeje i kończy się smutny, powszedni dzień.
Przyleciał mały piesek, powąchał trupki i zaraz się wściekł.
Przybiegł mały człowieczek, co ciastka na podwieczorek piekł,
Płakał i gryzł paznokcie,
Upaprany w cieście po łokcie.
Ojciec zacisnął pięści i zawył dziko do Boga.
Wszystkich ogarnęła potworna, szara trwoga.
A taki miał być przyjemny nastrój po podwieczorku
W małym, zacisznym, ukrytym w drzewach dworku.
"Gyubal Wahazar", 1921
W piekle nie ma żadnych mąk. Tam tylko czekają. Piekło jest jedną wielką poczekalnią.
"Bezimienne dzieło", 1921
Dwa są tylko miejsca dla metafizycznych jednostek w naszych czasach: więzienie i szpital wariatów.
Są artyści, którzy tworząc stwarzają pozytywne wartości w życiu, i są ci, którzy najistotniej tworzą niszcząc życie własne, a nawet innych.
"Mątwa", 1922
Niebezpiecznie jest opierać wielkość swą na ujemnej wartości swych nieprzyjaciół.
"Jan Karol Maciej Wścieklica", 1922
Jeśli tak mądrzy ludzie jak pan wierzyć będą w tajną organizację Żydów, to naprawdę sytuacja nasza jest straszna. Może byśmy chcieli mieć tę potęgę, jaką nam przypisujecie, ale jej nie mamy.
Pomyślcie, panie Janie: nasza wieś to cały wszechświat w miniaturze.
"Wariat i zakonnica", 1923
Wielkość w sztuce jedynie jest dziś w perwersji i obłędzie.
Piekielne pomysły
Działają na zmysły.
Dusza gdzieś skryta,
Nikt o nią nie pyta.
Jesteśmy torturowani jak najgorsi zbrodniarze. A umrzeć nam nie wolno, bo społeczeństwo jest dobre, bardzo dobre, i dba o to, byśmy się nie przestali męczyć przedwcześnie.
"Teatr. Wstęp do teorii Czystej Formy w teatrze", 1923
Lepiej jednak skończyć nawet w pięknym szaleństwie niż w szarej, nudnej banalności i marazmie.
Napis na drzwiach pracowni
Gościu won! W razie gdyby mnie nie było w jadalni, jestem w kuchni.
"Szalona lokomotywa", 1923
Ja w ogóle nic nie wiem. Nie wiem, gdzie są dźwignie sterowe. Umiem tylko dziurkować bilety lub kontrolować czy są już przedziurkowane. Specjalizacja to największa klęska naszej epoki! Nieprawdaż?