Pierwszy spektakl zostanie wystawiony równo o północy, 1 sierpnia, następne będzie można zobaczyć jedynie w ciągu kolejnych kilku dni, od 2 do 5 sierpnia. Jak przyznała Janda, w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej, nie ma na razie planów by spektakl przenieść na deski jej własnego teatru.
Tegoroczne obchody wybuchu Powstania Warszawskiego będą szczególne, ze względu na przypadającą w tym roku, okrągłą, siedemdziesiąta rocznicę. Wydarzenie wciąż budzi ogromne spory społeczne i jest tematem niezliczonych dyskusji historyków oraz publicystów. W tym kontekście język sztuki wydaje się być tym najwłaściwszym by najpełniej oddać wymiar humanitarny wydarzenia, a także prawdę o uczuciach.
Najważniejszym, nierozerwalnym składnikiem przedstawienia będzie muzyka. Jej autorem jest Jerzy Satanowski, który komponując posłużył się również fragmentami oryginalnych utworów z tamtego czasu. „Od początku wiedziałam, że bez muzyki się tu nie obędzie. W rezultacie powstaje godzinne oratorium na głos, śpiewaków i orkiestrę według mojej adaptacji tekstu Mirona Białoszewskiego. Wieczór będzie ascetyczny w formie, postaram się zrobić maksymalnie dużo, aby pomóc w słuchaniu tego utworu” - powiedziała Gazecie Wyborczej Janda.
Opublikowany w 1970 "Pamiętnik z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego wykorzystał formę opowieści ustnej do opisu powstania z perspektywy cywila, dokonanego w sposób pozbawiony patosu, zwyczajny. Okazał się dziełem wybitnym, oryginalnym, a jednocześnie sprawiającym wrażenie dużej autentyczności. Pozbawiona patosu będzie również adaptacja Jandy. Interpretacja stworzona przez nią pozwoli, poprzez słuchanie, mówienie i śpiew, na wyrażenie tego, czego słowo pisane nie będzie w stanie oddać, wraz z Satanowskim sprawią, że widz będzie musiał poddać się atmosferze i pozwolić, by poprowadzono go poprzez przestrzeń między słowem a muzyką.
Bilety w cenie 14 złotych dostępne kasie MPW. Spektakl będzie wystawiany od 2 do 5 sierpnia o godz. 20.00.
Źródło: materiały Muzeum Powstania Warszawskiego, materiały Culture.pl, Gazeta Wyborcza, oprac.km