Prace pozostałych członków grupy prezentowane na wystawie odnoszą się już wprost do wydarzeń marcowych, pochodzą z tworzonych przez Sobockiego, Bieniasza i Grzywacza serii poświęconych Marcowi '68. Grzywacz i Bieniasz koncentrują się na figurach polityków aparatu partyjnego. Grzywacz przedstawia figurę przed mównicą, której twarz zakrywa maska gazowa, Bieniasz – anonimowe dłonie rozgrywające partię szachów pomiędzy obywatelami a milicją. Sobocki jest bardziej subtelny, aluzyjny. Jego płaskie, sylwetowe linoryty ograniczone są do bieli, czerni i czerwieni i w sugestywny sposób oddają atmosferę antysemickiej nagonki, prowadzonej między innymi na łamach prasy.
W jej konsekwencji opuszcza Polskę również wielu przyjaciół czołowej powojennej surrealistki Erny Rosenstein. Malarka obserwowała marcowe wydarzenia z nieco innego miejsca niż wprostowcy – z perspektywy członkini partii, zaangażowanej w budowę lepszego powojennego świata. Swojemu rozczarowaniu jej kursem dawała wyraz w zapiskach z tego czasu, na wystawie w Polin zobaczyć można natomiast obraz, który w lapidarny i poruszający sposób komentuje reakcyjny, antysemicki zwrot w ówczesnej polityce. Z jednolitego, czarnego tła wyłaniają się widmowe, białe kształty, które na pierwszy rzut oka są po prostu krzyżami. Przyglądając się im przez chwilę, zaczynamy jednak dostrzegać delikatne zarysy dodatkowych ramion – krzyże zaczynają przemieniać się w swastyki...
Powroty do przeszłości i wyobrażonej przyszłości
Do "Dziadów" w inscenizacji Dejmka nawiązał wiele lat później Krzysztof Wodiczko. W 40 rocznicę marcowych wydarzeń zrealizował "Projekcję na pomnik Adama Mickiewicza" – pracę w charakterystycznej dla siebie technice, wykorzystującej wideo wyświetlane w miejscu publicznym, organicznie związane z obiektem, który stał się dla niego tłem. Tym razem ramą dla projekcji stał się pomnik Mickiewicza przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Na samą statuę rzutowane były nagrania aktorów recytujących fragmenty "Dziadów" oraz "Ksiąg pielgrzymstwa". Wodiczko przypominał nie tylko o początkach marcowych wydarzeń, ale też o ich skutkach. Recytującym słowa dramatu aktorom wchodził w głos Władysław Gomułka ze swoim słynnym przemówieniem z 19 marca, w którym pierwszy sekretarz stwierdzał m.in.:
W roku ubiegłym podczas czerwcowej agresji Izraela przeciw państwom arabskim określona liczba Żydów w różnych formach objawiała chęć wyjazdu do Izraela celem wzięcia udziału w wojnie z Arabami. Nie ulega wątpliwości, że ta kategoria Żydów obywateli polskich uczuciowo i rozumowo nie jest związana z Polską, lecz z państwem Izrael. Są to na pewno nacjonaliści żydowscy. Czy można mieć do nich za to pretensje? Tylko takie, jakie żywią komuniści do wszystkich nacjonalistów, bez względu na ich narodowość. Przypuszczam, że ta kategoria Żydów wcześniej lub później opuści nasz kraj.
Dla rozpoczynającego karierę pod koniec lat 60. Wodiczki zainteresowanie ówczesnymi wydarzeniami jest w pewnym sensie naturalne. Nie bez powodu wystawa w Polin zawiera prace historyczne, będące, poza późniejszą realizacją Wodiczki, bezpośrednimi reakcjami na wydarzenia marcowe – temat ten w twórczości młodszych generacji polskich artystów występuje wyjątkowo rzadko. O ile wątek Zagłady szczególnie od lat 90. powracał w polskiej sztuce często, marcowa przymusowa emigracja tysięcy Żydów stałą się wątkiem dość marginalnym. Niekiedy jednak powraca i u młodszych twórców, warto więc przypomnieć kilka nowszych prac na wystawie w Polin nieobecnych.
Antropologiczną pracę odnalezienia żydowskich emigrantów pochodzących z Kalisza wykonał Dariusz Fodczuk, który w kaliskiej Galerii Sztuki im. Jana Tarasina zaprezentował w 2015 roku jej wyniki na wystawie "Bóg-Honor-Ojczyzna". To historie emigrantów nie tylko marcowych, ale i wcześniejszych, wyjeżdżających do nowo budowanego państwa tuż po wojnie. Fodczuk odszukał ich i zachęcił ich do opowiedzenia swoich historii, z których wyłania się również szerszy obraz, ukazujący specyfikę i przyczyny kolejnych fal emigracji. Relacje bohaterów artysta uzupełnił instalacją złożoną z obiektów związanych z ich opowieściami – bardzo podobnym zabiegiem posłużyły się w gruncie rzeczy kuratorki wystawy "Obcy w domu".