Przegląd portfolio to wydarzenie towarzyszące krakowskiemu Miesiącowi Fotografii od dziesięciu lat. Nagrodą dla autora najciekawszych prac jest produkcja dwóch egzemplarzy teczki, a także zakup jednej z nich do kolekcji sponsora. Poprzednim laureatem przeglądu portfolio krakowskiego Miesiąca Fotografii był Bogusław Madej.
Michał Dąbrowski, Culture.pl: Jakie zdjęcia pokazałaś na przeglądzie portfolio w Krakowie?
Wiktoria Wojciechowska: Pokazywałam dwa cykle. "Short Flashes" z Chin i trwający projekt "Sparks" ("Iskry"), który realizuję na Ukrainie. To on zyskał uznanie jury.
Dlaczego zajęłaś się tematem wojny na Ukrainie?
Konfliktem na Ukrainie zainteresowałam się rok temu. Miałam wrażenie, że wojna jest blisko mojej rodziny i przyjaciół, a ja jestem odsunięta od tragedii. Jednocześnie czułam, , że muszę zbliżyć się do ludzi żyjących wewnątrz konfliktu, spróbować ich zrozumieć. Odpowiedzieć sobie na pytanie: jak w XXI wieku możliwa jest wojna w Europie i czym różni się od tych, które znam z historii.
Jakie wnioski jesteś stanie sformułować na tym etapie pracy?
Pewne elementy się powtarzają – wojna wciąż opiera się na najprymitywniejszych żądzach, instynktach i wartościach. Jest pozornie prosta, bo jest to walka na życie i śmierć, ale też skomplikowana, bo jej przyczyny i przebieg leżą w niezliczonych warstwach cudzych interesów. Nowością jest postępująca wirtualizacja śmierci, możliwość manipulowania jej obrazem na portalach społecznościowych, także bezpośrednio przez żołnierzy.
Ograniczyłaś się bliskich portretów żołnierzy – co chciałaś utrwalić?
To, jak takie doświadczenie wpływa na ludzi. Postawiłam sobie pytanie: czy fotografia może pokazać coś pozornie niewidocznego? Czy te straszne rzeczy odbiły się w oczach ludzi stykających się ze śmiercią, niesprawiedliwością, agresją?
Spotykam się z ochotnikami walczącymi na froncie ukraińskim, słucham ich historii i robię zdjęcia. Robię to w ciszy i spokoju, najczęściej gdy przyjeżdżają do domu na przepustkę. Utrzymuję z nimi kontakt i śledzę, co się z nimi dzieje, spotykamy się kolejny i kolejny raz.