Badacze twierdzą, że wiosenne kolędowanie jest odmianą zwyczajów noworocznych; w końcu dla ludzi posiadających stały kontakt z ziemią wiosna była prawdziwym rozpoczęciem roku, początkiem prac na polu. Noworoczne i wiosenne kolędowanie łączą bliźniacze słowa pieśni i podobne rytuały (w obydwu używano np. zielonych gałęzi świerku). Jak nazywano wiosenne pieśni i zwyczaje w zależności od regionu? Gustaw Juzala, autor jednego z opracowań dotyczących kolęd wiosennych, wymienia:
Kolędy wielkanocne, "pieśni włóczebne" lub "konopielki", występują w zwartym zasięgu na Białostocczyźnie. Wiosenne grupy składające życzenia, jak: "wykup", "chodzenie po racyj", "chodzenie z wyrockami", "chodzenie z Allelujo", z odmiennymi jednak pieśniami, okalają podlaskie kolędowanie wielkanocne od strony Mazowsza, Ziemi Łomżyńskiej, Kurpi, Mazur, Suwalskiego i Siedleckiego. Na południu sekwencje fabularne "konopielek" pojawiają się w "pieśniach dunajowych" w Lubelskiem, śpiewanych jednak w czasie Nowego Roku.
Co to znaczy "włóczebne"? Zygmunt Gloger w "Encyklopedii Staropolskiej" pisał:
Tak zowie się na Mazowszu i Podlasiu zwyczaj chłopców chodzenia w drugi dzień Wielkiejnocy z powinszowaniem świąt, z oracjami, śpiewem Alejuja lub "Konopielki" i zbierających malowane jajka i pierogi na ucztę. Na Litwie i Rusi zwyczaj ten zowią wołoczebne.
Innymi słowy, "włóczebne" jest darem, poczęstunkiem. Nazwa ta pochodzi od wprowadzonej za czasów Zygmunta Augusta daniny od wielkości gruntu. Proces powstania tej nazwy jest analogiczny do kolędy. To słowo również odnosi się i do pieśni, i do daniny. Nazwa "kolęda" pochodzi od kalend styczniowych (Calendae Ianuarie), objęcia władzy przez nowego konsula, co wiązało się z daniną. "Konopielka" to z kolei metaforyczne określenie dziewczyny, panienki. Dosłownie oznacza len, konopie – w słowiańskim folklorze kojarzy się je z płodnością i bogactwem, ale także z uroczystościami pogrzebowymi, kontaktem z siłami nieczystymi. Nasiona konopi były amuletem, który miał zapewnić pannie młodej płodność i bogactwo; wykorzystywano je w miłosnych wróżbach.
Na terenach Polski kolędowano z okazji Bożego Narodzenia, Nowego Roku, zapustów, Wielkanocy i Zielonych Świątek. Dzisiaj w niektórych regionach wciąż utrzymuje się kolędowanie związane z Nowym Rokiem (Lubelszczyzna, Rzeszowszczyzna). Wiosenne kolędowanie w wyniku przemian społecznych zostało prawie zupełnie zapomniane, chociaż w niektórych regionach Polski było żywe jeszcze w latach 70. XX wieku. Na Białorusi tradycja ta wciąż bywa praktykowana.
Niektórzy próbują ten zwyczaj wskrzesić, a właściwie go rekonstruować. W Dziadówku na Suwalszczyźnie alilujnicy rekrutują się z Teatru Wiejskiego "Węgajty", akcji przewodzi Wacław Sobaszek. Uważa on, że: "teatr zaczyna się tam, gdzie kończy się obrzęd. (...) W każdym spektaklu można znaleźć coś, co jest subiektywnie zakorzenione w tych zdarzeniach, czyli w tym, co spotyka alilujników podczas chodzenia z alilują. "Kalevala", "Opowieści Kanterberyjskie", "Gospoda ku Wiecznemu Pokojowi", "Synczyzna", wszystkie te spektakle w jakimś sensie wywodzą się z Dziadówka".
Magdalena Bartnik wspominała jedną z takich rekonstrukcji na łamach "Gadek z chatki":
Grupę alilujników tworzą mężczyźni i kobiety, niektórzy przyjechali z dalekich stron - z Francji, Szkocji, Niemiec. Kręgosłup grupy stanowią muzykanci, zatem w drodze rozbrzmiewa harmonia, klarnet, skrzypce, nieodłącznym elementem chodzenia z alilują jest głos ligawki wieszczący o obrzędzie, ktoś woła śpiewnie: Idzie się! Chodzimy od domu do domu. Po drodze śpiewamy. Pieśń jest towarzyszem wołoczebników, jest mostem między przybyszami a gospodarzami. O zmroku zapalamy lampę, która oświetla drogę. Przystajemy na podwórzu, przy oknie domu, rozchodzi się pieśń "Chrystus zmartwychwstaje". Otwierają się drzwi. Gospodarze witają, zapraszają do wnętrza. Nasze spotkanie z nimi i ich z nami jest jakby wpisane w naturalny porządek świata; chodzenie po wołoczebnem jest nicią snującą się przez czas, jest łącznikiem z mitycznym początkiem. Przestrzeń domowa staje się mitycznym centrum.