To lektura niełatwa – przyznaje Rafał Podraza, autor wstępu do książki i badacz dziejów rodziny Kossaków. - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, z eterycznej i erotycznej poetki, na oczach czytelników przeradza się w skrupulatną dokumentalistkę swojej śmiertelnej choroby. Czytelnik może czuć się trochę intruzem, podglądając intymność Lilki. Pawlikowska odsłania przed nami najbardziej skrywane tajemnice, otwiera się. Mówi o głodzie, nieludzkim bólu, cierpieniu, komentuje zmieniającą się fizyczność. To poraża. – Trzeba wyglądać jak najlepiej w tym wszystkim - pisze Lilka przed operacją w lutym 1945 roku. – I ubrać się jak do "teatru”. Jedwabną kombinację pod spód, na wierzch koszulę różową, tę z wełny, i kaftanik jedwabny różowy, może na psa urok ostatni raz, siatka na włosy…”
Nie lubiłem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Była dla mnie zbyt efemeryczna, poukładana, grzeczna, pisząca o kwiatkach, bratkach i miłosnych uniesieniach – opowiada Podraza. - A tu nagle dostajemy człowieka z krwi i kości, testament jednej z największych poetek XX wieku. I ja to czuję, każdy jej nerw, przekleństwo, znużenie – to wszystko znajdujemy na kartach dzienników, to spowodowało także we mnie głęboką przemianę. Poczułem, że jest mi bliska.
Tuż przed wybuchem wojny, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska wraz ze swoim trzecim mężem, z rodzinnego Krakowa przeprowadza się do Warszawy. To właśnie tu przed zaledwie kilkunastoosobową publiką 2 września 1939 roku odbywa się premiera jej sztuki "Baba-Dziwo" będącej ostrym atakiem na hitlerowski totalitaryzm. Mówi się, że to dlatego musiała opuścić Polskę. Przez Rumunię jedzie najpierw do Francji, a później do Wielkiej Brytanii. Wraz z mężem, Stefanem Jerzym Jasnorzewskim, "Lotkiem” , oficerem lotnictwa, osiada w Blackpool w ośrodku RAF. Wojenne zapiski autorki "Niebieskich migdałów” to także świadectwo wielkiej, choć momentami trudnej miłości:
"Lotek nie pozwala mi przy sobie mówić na temat polityki, bo go cholera bierze i wątroba mu się przewraca(…)Lotek mnie siodła, chce przerobić na swoje kopytko zacne. Zmusza do "talstwa", "sprzątalstwa" etc. Nie daje mi zasnąć o swoim czasie. Jest przy tym rozkoszny i rozbrajający" – pisze Lilka w styczniu 1943 roku.
Sytuację polityczną, zwłaszcza dotyczącą środowiska polskiej emigracji także komentuje na bieżąco, nie boi się ostrych sądów, wygłaszanych zarówno pod adresem gwiazd londyńskiej emigracji z generałem Sikorskim na czele, jak i wobec innych rodaków, o których pogardliwie pisze "Polaczki". Nie oszczędza nikogo.– "Ja się nie boję wojny, ja się boję swoich"- notuje jesienią 1940 roku:
" Nie, bydło, ja tęsknie do Polski, do domu, do rodziców, ale z wami się jeszcze porachuję, wam jeszcze powiem, co o was myślę, panowie pułkownicy, tchórze i wielbiciele kariery…A ja wciąż się pastwię, bez protekcji tych ordynansów Mroczkowatych, muszę dzielić losu pomiatanego kapitana Loteczka, wartego więcej niż całe to sztabińsko razem wzięte i wyższego o głowę od nich duchową rangą."
O śmierci ukochanego ojca, malarza Wojciecha Kossaka, Maria dowiaduje się z radia, śmierć matki długo ukrywa przed nią siostra, fałszując podpisy pod czułymi listami. Obrazy bezpiecznego rodzinnego domu Kossakówki, ogrodu pełnego malin, konnych wycieczek na krakowskie Błonia powracają do niej nieustannie w emigracyjnym osamotnieniu.
„Nie mogę dać sobie rady z tęsknota za Tatką – pisze 17 stycznia 1943 roku. -Nie mogę go odżałować, słońca naszego życia, rodziciela i twórcy naszego stylu i naszej wspaniałości. Obawa o Mamę straszna i szopenowsko rozdzierająca.”
Wojenne wspomnienia Lilki były już we fragmentach publikowane wcześniej, kilka lat po jej śmierci udostępnił je czytelnikom przyjaciel poetki Tymon Terlecki. Zrobił to mimo sprzeciwu Magdaleny Samozwaniec. W latach osiemdziesiątych kolejne urywki intymnych zapisków ujrzały światło dzienne – tym razem za sprawą Kazimierza Olszańskiego. Rafał Podraza scalił je i uzupełnił o fotografie z rodzinnego archiwum i niepublikowane nigdy dotąd wiersze poetki, które miały złożyć się na jej ostatni, emigracyjny tomik. Autor nie ma wątpliwości, że poetka nie chciałaby tej publikacji. – Była zbyt dumna, by przyznawać się do słabości i choroby ciała. Dostajemy emocjonujący dziennik przeżyć Lilki. Nie ma w niej ani poczucia humoru, ani tym bardziej żadnych śladów poezji. Diagnoza – rak szyjki macicy przychodzi w 1944 roku.
"Moja Madziu, jakąż masz dzisiaj okrojoną siostrę! Dziadówkę pod kościół!(…)Jestem jak położony łan, zbity gradem, połamany. Wszystko we mnie chore, spalone, wstrząśnięte. O, Madziusiu, dobrze, że o tym nic nie wiesz” – pisze w czerwcu1945 roku. Kilka dni później, już ostatni raz dodaje: "Zdaje się, że nie mogę już. Słabość straszna".
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska umiera 9 lipca 1945 roku. Pochowano ją w Manchesterze blisko szpitala onkologicznego.
Rafał Podraza – dziennikarz, pisarz, poeta, autor tekstów piosenek. Cioteczny wnuk Magdaleny Samozwaniec, badacz dziejów rodziny Kossaków. Na koncie ma kilka tomików poezji i trzy książki: "Magdalena, córka Kossaka" (2007), "Wojciech Kossak" (2012), "Córka Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec" (2012). Opracował także i opublikował dwie dotąd nieznane książki Magdaleny Samozwaniec: "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" (2009) i "Moja siostra poetka" (2010). Jest autorem wstępu do wojennych dzienników Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej "Wojnę szatan spłodził", który wyszły właśnie nakładem wydawnictwa Agora.