Figura Chrystusa Króla w Świebodzinie w budowie, fot. © Tomasz Stafiniak / materiały prasowe 7. Berlin Biennale
Już w momencie wyboru kuratora - Artura Żmijewskiego - wiadomo było, że tym razem Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie będzie wyglądało inaczej. O otwartej własnie 7. edycji Biennale pisze wysłannik Culture.pl - Karol Sienkiewicz.
Biennale w Berlinie jest imprezą stosunkowo młodą - właśnie otworzyła się jego siódma edycja - ale na stałe wpisało się do kalendarza najważniejszych wydarzeń artystycznych. I już w momencie wyboru kuratora - Artura Żmijewskiego - wiadomo było, że tym razem będzie wyglądało inaczej. A może nic już nigdy nie będzie takie samo?
Żmijewski - artysta niepokorny, autor filmów, redaktor "Krytyki Politycznej" - w swym głośnym manifeście "Stosowane sztuki społeczne" postulował, by sztuka niosła realne efekty społeczne i polityczne. Jako kurator Biennale otrzymał świetne narzędzie, by pokazać sztukę politycznie efektywną en masse. Do współpracy zaprosił Joannę Warszę, twórczynię Fundacji Laury Palmer, organizatorkę wielu niekonwencjonalnych akcji w Warszawie, oraz grupę Wojna. Rosyjscy artyści aktywiści z powodu swoich antyputinowskich działań nie mogli nawet przyjechać do Berlina, ich zaproszenie jest więc aktem solidarności.
- Prezentujemy sztukę - mówił Żmijewski podczas otwarcia Biennale - która działa, pozostawia ślad w rzeczywistości oraz otwiera przestrzeń, w której można działać politycznie. Te prace tworzą wydarzenia polityczne - niezależnie od tego, czy dotyczą naglących problemów w społeczeństwie czy długoterminowej polityki pamięci.
Tegoroczne Biennale różni się znacznie od poprzednich edycji i innych wielkich imprez. Zapowiadał to już otwarty nabór - pod koniec 2010 roku Żmijewski zaprosił wszystkich twórców do nadsyłania propozycji, jednocześnie pytając o ich postawę polityczną. Projekty nie zostały poddane selekcji - złożyły się na zainaugurowaną równolegle z Biennale internetową bazę ArtWiki.
Sama wystawa jest stosunkowo nieduża i mieści się głównie w siedzibie organizatora Biennale - Instytucie Sztuki Współczesnej KunstWerke przy Auguststrasse. Większość prezentowanych prac to projekty w procesie: część jest tylko zamarkowana, część odbywa się w innej przestrzeni, także mentalnej. Największą z sal oddano do dyspozycji ruchom emancypacyjnym, które "okupują Biennale". To ze strony Żmijewskiego i jego współpracowników akt rezygnacji z władzy kuratorskiej.
Organizacja Biennale opiera się na współpracy - z artystami, aktywistami, organizacjami, z instytucjami sztuki spoza Berlina (np. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie oraz Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski). Jak mówią kuratorzy, inaczej niż zwykle przebiegały też przygotowywania do Biennale. Nie odwiedzali oni artystów w ich pracowniach, lecz podążali za gorącymi wydarzeniami na świecie, w które obfitował zwłaszcza rok 2011. Jeździli do Egiptu, na Węgry, do Kolumbii czy na Islandię i w każdym z tych miejsc zadawali artystom i politykom pytanie o sztukę i politykę. Efektem tych spotkań jest książka z wywiadami "Forget Fear".
W efekcie na Biennale mało jest znanych nazwisk. Wprawdzie pojawiają się i Paweł Althamer, i Teresa Margolles, i Joanna Rajkowska, i Yael Bartana, uwaga przenosi się jednak na same projekty. Nie liczą się nazwiska, lecz działania, nie autorzy dokumentujący demonstracje, lecz same demonstracje. Biennale stawia bowiem pod znakiem zapytania przyzwyczajenia świata sztuki - dominację autorstwa, pojęcia oryginalności, artystycznej kariery, a nawet wernisażu, konferencji prasowej, wreszcie - samej wystawy jako spektaklu. Odnosi się wrażenie, że wystawa jest kompromisem między konwencją biennale a postulatem politycznej zmiany. Już kilka lat temu Żmijewski mówił w wywiadzie:
- Wystawa dawno przestała być dla mnie przestrzenią graniczną - krawędzią, za którą stajemy oko w oko z realnym.
Co zatem może być miejscem spotkania z realnym? I czy biennale i jego autorzy biorą pod uwagę obecność widzów? Tak, bo w wielu miejscach ja jako widz mogę wziąć w Biennale bezpośredni udział, zademonstrować własną postawę.
Antanas Mockus, były burmistrz Bogoty, słynący jako polityk z niekonwencjonalnych rozwiązań (kiedyś na ulice zamiast policjantów wysłał mimów, którzy parodiowali ludzi naruszających zasady ruchu) komentuje pracę Teresy Margolles dotyczącą zabójstw dokonywanych w Meksyku w związku z przemytem narkotyków. W KunstWerke odwiedzający mogą złożyć pisemne deklaracje rezygnacji ze spożywania narkotyków, a pakt przypieczętować własną krwią. Mockus odgraża się, że jeśli jego działanie nie przyniesie efektów w postaci zmniejszonej liczby zabójstw, ogłosi się przegranym artystą, a sztukę "pretensjonalną koncepcją".
Paweł Althamer w położonym nieopodal kościele św. Elżbiety zorganizował "Kongres Rysowników". Podłogę i ściany zakrył białymi płaszczyznami, na których profesjonalni rysownicy, jak też wszyscy odwiedzający, mogą wejść ze sobą w rysunkową dyskusję - dialog lub konflikt.
Wśród rysunków, które pokryły ściany kościoła, jak i w innych przestrzeniach Biennale widz czuje się jak w tyglu. Modele figury Chrystusa ze Świebodzina i będąca w trakcie realizacji kopia głowy tej figury, budowana przez jej autora Mirosława Pateckiego, sąsiaduje z projektem palestyńskiego artysty Khaleda Jarrara, który do prawdziwych paszportów gości Biennale wstemplowuje wizę nieistniejącego formalnie państwa palestyńskiego.
Całe piętro KunstWerke zajął projekt "Breaking News", czyli dokumentacje demonstracji - z Palestyny, Egiptu, Węgier, Polski… W politykę pamięci wpisuje się projekt Łukasza Surowca, który posadził młode brzozy z obozu Auschwitz-Birkenau w różnych punktach Berlina. Ale w KW wyświetlany jest też starszy film Artura Żmijewskiego "Berek", podejmujący tematykę pamięci Holokaustu, ocenzurowany na niedawnej wystawie "Obok" w berlińskim Martin-Gropius-Bau. Akt cenzury świadczył o aktualności tego problemu.
W programie wydarzeń towarzyszących Biennale znalazł się m.in. Kongres Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce (11-13 maja), zorganizowany przez Yael Bartanę, będący kontynuacją jej trylogii "I zadziwi się Europa", prezentowanej w polskim pawilonie na ostatnim biennale w Wenecji. Żmijewski podkreśla:
- Pracowaliśmy także z artystami o poglądach radykalnie odmiennych od naszych, wspierającymi siły polityczne, które możnaby nawet uznać za niebezpieczne.
To działanie na przekór politycznej poprawności. Tak odczytuję zaproszenie do udziału w Biennale niemieckiej fundacji zajmującej się powojennymi wysiedleniami (Stiftung Flucht, Vertreibung, Versöhnung), która w budynku Deutschlandhaus, swej przyszłej siedzibie, zorganizowała wystawę przedmiotów - pamiątek ofiarowanych przez rodziny wysiedlonych Niemców. Dla Polaków, obawiających się "rewizjonistki Eriki Steinbach", może być to miejsce szczególnej konfrontacji.
W tym trudnym historycznym polsko-niemieckim kontekście widzę z kolei film Joanny Rajkowskiej "Born in Berlin", pozostający nieco na marginesie Biennale, prezentowany w Akademie der Kuenste. Artystka zdecydowała się urodzić swą córkę właśnie w Berlinie, chociaż nie mieszka w nim na stałe. Film przedstawia intymne momenty - czas spędzony w Berlinie tuż przed porodem, naturalistyczne sceny z narodzin córeczki, scenę zakopywania łożyska na trawniku przed Reichstagiem. Te radosne w gruncie rzeczy sceny kończy informacja, że kilka miesięcy po narodzinach u Rosy zdiagnozowano chorobę nowotworową oczu.
I rzecz istotna - wstęp na wszystkie wystawy i wydarzenia tegorocznego Biennale jest darmowy. Dla kontrastu, tuż po otwarciu Biennale w Berlinie - jak co roku - odbędzie się Gallery Weekend, czyli skoordynowane otwarcia w najważniejszych berlińskich galeriach prywatnych - święto rynku sztuki… A do tego, w ramach Biennale, już w niedzielę 29 kwietnia - rekonstrukcja kończącej drugą wojnę światową bitwy o Berlin, przygotowana przez polskich specjalistów…
Autor: Karol Sienkiewicz, Berlin, 27 kwietnia 2012
7. Berlin Biennale trwa od 27 kwietnia do 1 lipca 2012.
Czytaj o pierwszych reakcjach niemieckich mediów na Biennale...
Oprac. PK