Sięgając po ten utwór, chciałbym zadać pytanie o modele życia, które dominują w dzisiejszym świecie - mówił jeszcze przed premierą spektaklu reżyser Paweł Łysak. "Wiśniowy sad" uważa się za najwybitniejszy dramat w dorobku Antoniego Czechowa. Przepełniona liryzmem i poczuciem humoru opowieść traktuje o przemijaniu, jest zapowiedzią nadchodzącej rewolucji.
"O tyle jest to najłatwiejszy utwór Czechowa, bo jest idealnie skomponowany, a przebieg zdarzeń się zazębia. Z drugiej strony jest to niezwykle trudne, bo trzeba opowiedzieć o tym, co wydarza się emocjonalnie pod tymi wszystkimi prostymi zdarzeniami; dużo zależy od aktorów, od ich osobowości, bo praca sprowadzona jest do szczegółów, drobnych rzeczy, relacji" - dodał Łysak. Reżyser starał się w swojej adaptacji "Wiśniowego sadu" zaakcentować wątki związane z przemijaniem czasu i schyłkiem pewnej epoki.
"Czechow wyczuł klimat rewolucji i zapisał śmierć starego świata, a poza tym, on sam pisząc ten utwór był już śmiertelnie chory i wiedział, że umrze, więc była to wprost opowieść o końcu świata i jednocześnie końcu jego własnego świata. Ale też przeczucie, że idzie nowy czas, w którym dominować będą nowi ludzie: jest mowa o robotnikach, którzy nie mają, a chcieliby mieć, którzy przyjdą i zabiorą." - przypomniał Łysak.
Reżyser zrezygnował z kojarzonej zwykle z tym dramatem tradycyjnej scenografii dworsko-mieszczańskich wnętrz czy kostiumów z epoki. Jak podkreśliła Barbara Hanicka, projektantka kostiumów, mają one przede wszystkim wyrażać emocje postaci, a nie oddawać realia konkretnej epoki.
Aneta Kyzioł, recenzująca spektakl w Tygodniku "Polityka" pisała:
"Tańczą, śpiewają, prowadzą pseudofilozoficzne dyskusje. Niejednoznaczny, uciekający interpretacjom, delikatny i zwiewny jak dziecinne tańce Raniewskiej (Anita Sokołowska) i jej brata Gajewa (Michał Jarmicki) „Wiśniowy sad” Pawła Łysaka jest chyba najbardziej o tym, że czas płynie i wszelkie próby oporu są bezcelowe. Czas wiśniowego sadu, symbolu złotej ery arystokracji, dobiegł końca: rewolucja, ekonomia, sprawiedliwość dziejowa – wszystko jest przeciw niemu. Jedyne, co zostaje i będzie z bohaterami na dobre i na złe, to wspomnienia: podbarwione sentymentem, magią, trochę nierzeczywiste.
Dlatego u Łysaka bohaterowie zdają się przez cały spektakl tańczyć, a z góry sypie się na nich confetti. W jednej ze scen rozłożeni na belach słomy jedzą watę cukrową. Guwernantka Szarlota (nienaturalnie wysoka Magdalena Łaska) robi prestidigitatorskie sztuczki, a scenografia Barbary Hanickiej przedstawia ciąg drzwi, zwężający się i zmniejszający ku tyłowi sceny, jak w malarskiej perspektywie. Na koniec, gdy majątek zostanie sprzedany i nadejdzie czas wyjazdu, bohaterowie spakują tylko niezliczone, oprawione w ramy rodzinne fotografie. To, co najważniejsze."
Cykl adaptacji dramatów Czechowa na bydgoskiej scenie rozpoczęła w 2009 roku adaptacja "Trzech sióstr", także w reżyserii Łysaka i wystawiony krótko potem "Płatonow" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Pokazom spektakli towarzyszyła międzynarodowa sesja naukowa poświęcona Czechowowi. Projekt miał obejmować trzy premiery i był w założeniach "próbą odnalezienia Czechowa współczesnego" - jak zapowiadał wówczas Paweł Łysak, dyrektor Teatru Polskiego.
Aneta Kyzioł, recenzująca spektakl w Tygodniku "Polityka"
W główną rolę Andriejewny Raniewskiej wcieliła się Anita Sokołowska, aktorka znana m.in. z roli Marii Komornickiej w spektaklu warszawskiego Teatru Studio.
źródło: PAP