Kadr z animacji Ariego Folmana "Kongres Futurologiczny", fot. Opus Film
Do Andrieja Tarkowskiego krzyczał "Wy durak!", a w wieku 80 lat wyznał: "Mnie by wystarczyło, gdyby na podstawie mojej książki powstał jeden dobry film". Życzenie Stanisława Lema może się spełnić.
A to za sprawą "Kongresu futurologicznego", najnowszego dzieła Ariego Folmana, reżysera i scenarzysty, który ma w swoim dorobku głośny "Walc z Baszirem". Ten animowany dokument po raz pierwszy zaprezentowano polskiej publiczności podczas 24. Warszawskiego Festiwalu Filmowego (2008). Film izraelskiego reżysera od razu zjednał sobie festiwalową publiczność - "Walc z Baszirem" zwyciężył w plebiscycie publiczności.
W tym roku, Ari Folman zaprezentuje swoje najnowsze dzieło przed publicznością w Cannes. Jego ekranizacja wydanej w 1971 roku powieści Stanisława Lema - "Kongres futurologiczny", otworzy tegoroczną sekcję Directors’ Fortnight, startującego 15 maja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Powstała w 1969 roku sekcja Directors’ Fortnight prezentuje kino na wskroś nowoczesne, często awangardowe. To tutaj swoje pierwsze filmy pokazywali m.in. tacy twórcy jak Werner Herzog, George Lucas, Martin Scorsese, Ken Loach, Jim Jarmusch, Jerzy Skolimowski, bracia Dardenne i Michael Haneke.
Historia kongresu
"Kongres futurologiczny" Folmana ma wiele polskich akcentów. Sam reżyser jest synem Żydów z Łodzi, autorem zdjęć do tej części filmu, w której grają żywi aktorzy jest operator Michał Englert (ostatnio nagrodzony za najlepsze zdjęcia do filmu "Nieulotne" na Festiwalu w Sundance), za animowaną stronę produkcji odpowiada rodzime Orange Studio, a współproducentem "Kongresu" jest firma Opus Film. W obsadzie filmu znalazły się już jednak tuzy z hollywoodzkiego świata: Harvey Keitel, Paul Giamatti, Kodi Smit-McPhee, Danny Houson i występująca w głównej roli Robin Wright.
Oparty na "Kongresie futurologicznym" Lema film Ariego Folmana, opowiada historię aktorki, która sprzedaje swoją tożsamość wytwórni filmowej. Dzięki temu studio wykorzystuje niestarzejący się wizerunek artyski w kolejnych produkcjach. Po latach nikt nie rozpoznaje sfrustrowanej i liczącej 65 lat kobiety. Gdy wielka korporacja poszerza zakres działań o branżę farmaceutyczną, o aktorce przypominają sobie właściciele jej wizerunku. Bohaterka trafia na kongres futurologiczny organizowany przez megakorporacje.
Stanisław Lem przewidział wiele zjawisk, począwszy od wirtualnej rzeczywistości, przez wojny hakerów, a na funkcji hiperłącza kończąc.
On w tekstach pisanych od lat 60. przewidział wszystko to, bez czego dziś nie wyobrażamy sobie życia: internet i rzeczywistość wirtualną, iPady i czytniki książek, szaleństwo farmakologiczne, manipulacje genetyczne i komputerowe gry - mówił Ari Folman w rozmowie z Pawłem T. Felisem z "Gazety Wyborczej".
Przy realizacji "Kongresu futurologicznego" okazało się, że w rzeczywistości zainstniała jego kolejna wizja. Odtwórczyni głównej roli Robin Wright, zanim zaangażowała się w produkcję "Kongresu", podpisała kontrakt z pewną instytucją filmową, która nagrała jej liczne ujęcia z myślą o wykorzystaniu w przyszłości. Podobne techniki są dziś wykorzystywane w niektórych grach wideo np. "L.A. Noir" – mimika aktorów jest przenoszona na ich cyfrowe awatary, a później może być modyfikowana, już bez ich udziału, przez samych programistów.
Majowy pokaz "Kongresu futurologicznego" podczas otwarcia sekcji Directors' Fortnight Festiwalu w Cannes, będzie jednocześnie światową premierą najnowszego dzieła Ariego Folmana.
Folman o Stanisławie Lemie
W latach 70-tych byłem wielkim fanem s.f. Lema traktowałem szczególnie, już wtedy w mojej prywatnej hierarchii był na samym szczycie, wyżej niż Philip K. Dick. (…) To niesłychane, że tak różnorodne rzeczy mogły wyjść spod ręki jednego autora. Lem był geniuszem, prorokiem - przyznawał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Kiedy przed laty reżyser "Kongresu" odbywał służbę wojskową w izraelskiej armii, Lem był dla niego drogą ucieczki:
"Lem był świetnym sposobem, żeby okiełznać na chwilę lęki i traumy. Mogłem przenieść się w zupełnie inny wymiar życia i zobaczyć wszystko szerzej. Bo jego książki nie mają nic wspólnego z bajkami o przyszłości - "Solaris" to przecież powieść filozoficzna, o której można rozmyślać miesiącami. Dla mnie najwybitniejsza, jaka kiedykolwiek powstała" - mówił Pawłowi T. Felisowi.
Już w szkole filmowej myślałem: świetnie byłoby zrobić film na motywach "Kongresu...". Lem stworzył fascynującą alegorię życia we wschodniej Europie tamtych czasów. Ja odnosiłem się bardziej do współczesności. Mój film ma dwie części. Pierwsza rejestrowana była tradycyjnie, z aktorami, ale fabularnie została przeze mnie wymyślona - to baza dla części drugiej, animowanej. Ta jest już z kolei wyraźnie inspirowana "Kongresem futurologicznym": sceny, pomysły, dialogi wzięte bezpośrednio z Lema. Łącznie z imponującym hotelem, który stanowi miejsce kongresu futurologów - mówił reżyser w rozmowie z Pawłem T. Felisem.
"Kongres" w oczach prasy
Canneński pokaz "Kongresu" odbił się szerokim echem w prasie filmowej. Recenzent Variety, Peter Debruge pisał:
Choć fani "Holy Motors" Leosa Caraxa, które przed rokiem prezentowano w Cannes, mogą docenić surrealistyczną fabularno-animowaną hybrydę Folmana spreparowaną z myślą o entuzjastach kinowej psychodeliczności(…), wielbiciele "Walca z Baszirem" Ariego Folmana powinni nieco obniżyć swoje oczekiwania(...) Adaptacja "Kongresu futurologicznego" Stanisława Lema wychodząc od klasycznego science-fiction i antykomunistycznej satyry, zmierza w kierunku antyutopijnej opowieści o świecie, w którym rządzą firmy farmaceutyczne i hollywoodzkie studia"
Jessica Kiang, blogerka serwisu Indiewire zauważa, że w filmie Folmana odnaleźć można tyle samo Lema co nawiązań do twórczości japońskiego mistrza Hayao Miyazakiego, wybitnego twórcy kina anime, a także surrealistycznych filmów Terry’ego Gilliama. "Najbardziej spójną częścią filmu Folmana jest ta, gdy autor opowiada historię w tradycyjnym stylu live-action" – pisze recenzentka Indiewire, zauważając, że w części animowanej Folman skupia się na zadziwianiu widzów, a zapominając o jego fabularnej materii.
Entuzjazmu wobec "Kongresu" nie kryje za to Ben Kenigsberg z portalu Roger Ebert.com:
Nieobecność "Kongresu" w konkursie głównym festiwalu mogła być odczytywana jako zły znak, ale film Folmana okazał się dziełem wizjonera, które jednych zachwyci, a innych odstręczy. (...) "Kongres", którego twórcy zastanawiają się nad uwodzicielską mocą opowiadania i złudzenia, okazuje się prowokacyjny zarówno w formie, jak i w treści. Jednak kiedy Folman zagłębia się gęstym gąszczu filozoficznych refleksji, jego opowieść traci impet: tym bardziej, że podstawowe idee są znane z "Matrixa", "AI", "World on a Wire" Fassbindera a także z "Solaris" wg Lema".
Także Xan Brooks z "Guardiana" komplementuje film Fomana, pisząc: "Choć metafizyczne rozważania reżysera czasem sprowadzają jego film w złym kierunku, "Kongres" to film tak ambitny i ekscentryczny, że wciąż ogląda się go z zainteresowaniem".
Źródła: www.pisf.pl, www.portalfilmowy.pl, Variety, IndieWire, RogerEbert.com, Guardian,Gazeta Wyborcza, opr. db, bs,19.04.2013,