Podczas gdy obostrzenia powoli zostają znoszone, pytania Katarzyny Krakowiak brzmią ze zdwojoną siłą. Choć gospodarka wraca do normalnego funkcjonowania, to rozważania na temat tego, jak będzie wyglądała nasza przyszłość, nie znikają. Wszechobecna niepewność dotyka również dziedziny, jaką jest architektura, zarówno w jej społecznym, jak i fizycznym wymiarze. Koronawirus sprawił, że rozgorzała dyskusja o tym, jak mieszkamy i jak będziemy mieszkać – problem rozpościera się od kwestii praw lokatorskich aż po zmianę funkcji przestrzeni prywatnej w kontekście pracy zdalnej. Co więcej, skupiając się na ratowaniu ludzkości, zapomnieliśmy o kryzysie klimatycznym. Architektura, jak powiedział Aaron Betsky, zawsze jest aktem przemocy na środowisku. Rodzą się pytania o to, w jakim celu budować i czy jest możliwa inna konstrukcja.
Katarzyna Krakowiak mówi, że wszystko zaczyna się od języka. Sam wybór słów, za pomocą których opowiadamy o świecie, jest już pewnym świadectwem i niesie swoje konsekwencje. Artystka proponuje odpowiedzialność rozproszoną, ale konkretną – chce, by każda osoba uczestnicząca w projekcie wybrała jedno słowo do jej instalacji. Twórczyni postrzega architekturę, zwłaszcza w trakcie obecnego kryzysu, jako czasownik niedokonany, jako coś, co ciągle oddziałuje. Chce skomponować budownictwo pozbawione wymiarów, niemierzalne w kontekście trwania i rozpadu, które będzie mówić nie tylko słowami, ale też pustymi miejscami pomiędzy. Chce stworzyć przestrzeń otwartą na wszelkie refleksje na temat teraźniejszości i przyszłości, jednoczącą i szukającą porozumienia zarówno między odmiennymi strukturami językowymi, jak i między odległymi formami architektonicznymi.