Muzeum Lubelskie w Lublinie Oddział Martyrologii "Pod Zegarem" prezentuje wystawę Czas przemijalny. Rzeźby Zofii Pociłowskiej. Wystawa powstała ze zbiorów prywatnych.
Zofia Pociłowska urodziła sie 3 marca 1920 roku w Charkowie. W czasie rewolucji październikowej znalazła się w Rosji. Pod koniec 1920 roku rodzinie Pociłowskich udało się wrócić do Polski. Po ukończeniu w Warszawie gimnazjum i maturze rozpoczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, na którym wykładowcami byli wówczas wybitni profesorowie, m.in. Juliusz Krzyżanowski, Witold Doroszewski i Stanisław Słoński. Na uniwersytecie panowała swoboda wyboru wykładów, toteż Zofia Pociłowska chodziła na wykłady z filozofii i teologii.
Wybuch II wojny światowej pokrzyżował życiowe plany Zofii Pociłowskiej. W styczniu 1940 złożyła przysięgę i wstąpiła do Związku Walki Zbrojnej. Była kurierką w Warszawie, a później jej praca konspiracyjna obejmowała teren wschodniej Generalnej Guberni: Lublin, Zamość, Nakło, Siedlce. Aresztowana 19 marca 1941 w Ursusie pod Warszawą przez lubelskie gestapo, została przewieziona na Pawiak, a następnie do więzienia na Zamku w Lublinie. Po kilkudniowym śledztwie i przesłuchaniach w lubelskiej siedzibie gestapo "Pod Zegarem", została skazana na karę śmierci i 23 września 1941 wysłana do obozu koncentracyjnego Ravensbrück.
Sondertransport lubelsko-warszawski z 23 września liczył ponad 400 kobiet, w większości z wyrokami śmierci. Ponad 70 więźniarek z tego transportu zostało poddanych medycznym eksperymentom, a wiele z nich rozstrzelano w egzekucjach zbiorowych.
To właśnie w Ravensbrück, Zofia Pociłowska podjęła pierwsze próby rzeźbiarskie. Jesienią 1941 uruchomiono w Ravensbrück warsztat artystyczny. Na 150 zatrudnionych w nim więźniarek było 120 Polek. Warsztat (Kunstgewerbe) zwany kunsztem, pozwalał chronić od ciężkich robót osoby najsłabsze oraz utalentowane artystycznie. Wyroby rzemiosła artystycznego odsyłano specjalnymi transportami do Berlina dla wysokich dostojników SS. W ukryciu w warsztacie robiono miniaturowe rzeźby z trzonków od szczoteczek do zębów, guzików czy kawałków drewna, w języku obozowym nazywane "sabotażykami". Dłubano także poza kunsztem, jeśli zdobyto materiał i nożyk. Rzeźbienie stało sie w obozie modą, dając możliwość ucieczki w inny świat, w świat piękna, oderwania się od nieludzkiej rzeczywistości.
Jak wspomina Zofia Pociłowska, malutkich rzeźb: orzełków, medalików, krzyżyków, kupidynków, zwierzątek wykonała całe mnóstwo, obdarowując nimi nie tylko współwięźniarki, ale także polskich jeńców ze stalagu II A. Namalowała także kilka portrecików swoich koleżanek (np. Wojciechy Buraczyńskiej-Zeiske). Do Ravensbrück trafiły też znane malarki: Jadwiga Pietkiewicz, Maja Berezowska i Maria Hiszpańska, które również znalazły azyl w kunszcie.
"Widok piękna, choćby w najmniejszej formie, uwalniał od psychozy łagrowej, od narastającego w nas szaleństwa, że poza szpetotą i nędzą obozu nie istnieje już nic" - wspomina była więźniarka profesor Urszula Wińska.
Stwierdza także, że po powrocie do kraju zwiedziła różne galerie sztuki, ale nic nie przemawiało do niej tak silnie, jak obozowe rzeźby z trzonków szczoteczek, czy rysunki na papierowych opakowaniachpo szamponie wykonane przez utalentowane więźniarki.
W maju 1945 roku Zofia Pociłowska powróciła z obozu do Warszawy. Zapisała się na Wydział Rzeźby w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Studia ukończyła w czerwcu 1954 roku. Do chwili obecnej uprawia rzeźbę kameralną, pisze wiersze. W życiu codziennym kieruje sie przykazaniem "Abyście się wzajemnie miłowali", głeboko wierząc, że jego realizacja pozwoli uchronić świat od wojen i niesprawiedliwości.
"Przez cały czas w twórczości Zofii Pociłowskiej, tak jak i u innych artystów, współegzystują obok siebie różne tendencje, czesto wzajemnie sobie obce i niechętne. Pojawiają się oryginalne formuły kształtowania bryły. Objawiają się nowe wartości, wartości niejako ponadczasowe.
Wydaje się, że Zofia Pociłowska przez całe swoje życie przekonana jest o tym, że pustka i cisza są najbardziej dramatyczne, że w milczeniu tkwi siła większa niż w krzyku czy rozpaczliwym geście. Sama artystka jest osobą niesłychanie skromną, nieśmiałą, małomówną. Jej mowa jest mową rzeźb, które tworzy, bez zbędnego komentarza, a jej niezwykły upór i konsekwencja pozwalają na realizację własnej wizji świata.
Twórczość Zofii Pociłowskiej trudno zaszeregować w którymkolwiek z rozpowszechnionych w Polsce wątków tradycji rzeźbiarskiej. Jej rzeźby przemawiają do nas językiem gestów i rozpaczliwie postrzępioną materią, jednym słowem krzyczą." (fragment tekstu z katalogu Doroty Kubackiej)