Ekspozycja "Dybuk dla Europy - polsko-żydowskie relacje w twórczości Andrzeja Wajdy" ukazuje obecność i kulturę Żydów w Polsce przez pryzmat artystycznego spojrzenia polskiego reżysera. Prezentowane są m.in. rysunki Wajdy tworzone na potrzeby jego filmów i sztuk teatralnych, fotosy i plakaty filmowe. Prace te ukazują artystę potrafiącego dostarczyć silnych emocji - rysownika, z której to roli jest mniej znany.
Równolegle do wystawy odbywa się retrospektywa filmów reżysera - w kolejnych salach Palazzo Ducale pokazywane są dzieła nigdy wcześniej nieprezentowane we Włoszech, a zawierające wątki żydowskie: "Korczak", "Wesele", "Pokolenie", "Samson", "Wielki Tydzień" i "Pan Tadeusz". Siódma sala dedykowana jest dramatowi "Dybuk" i jego teatralnej inscenizacji w reżyserii Wajdy.
Polski reżyser, który nie mógł przyjechać na ceremonię otwarcia, otrzyma 3 października w Krakowie nagrodę Leviego, włoskiego pisarza, więźnia Auschwitz. To międzynarodowe odznaczenie przyznaje stowarzyszenie z Genui.
Projektowi towarzyszą wydarzenia - konferencje i spotkania kulturalne, spektakle muzyczne i teatralne - poszerzające wiedzę o kulturze polskiej i stwarzające możliwość wymian kulturalnych z polskimi instytutami i akademiami sztuki i filmu.
Współorganizatorem wydarzenia jest Instytut Adama Mickiewicza.
"Pierwszy pokaz moich prac filmowych i teatralnych o tematyce żydowskiej zaczyna się filmem 'Samson'.
W roku 1960, kiedy realizowałem ten film, działali w Polsce jeszcze filmowcy, którzy przez swoje wojenne doświadczenia byli z całą pewnością bardziej upoważnieni do podjęcia tego tematu niż ja. To prawda, że autor powieści, Kazimierz Brandys, ośmielił mnie do realizacji tego filmu. Niestety, mnie pociągał bardziej biblijny tytuł i postać Samsona niż realistyczna i głęboka ludzka opowieść Autora. Cóż dziwnego, że rezultat jest połowiczny - ani biblijna potęga, ani okupacyjna codzienność. Ale już w moim pierwszym filmie 'Pokolenie' temat Holokaustu pojawia się w kilku scenach. To ja pokazałem pierwszy na ekranie, już w 1954 roku, karuzelę pod murami getta, która stała się tematem wielu tekstów literackich z niezapomnianym wierszem 'Campo di Fiori' Czesława Miłosza na czele. Ale dla mnie scena, w której młodzi bohaterowie mego filmu ratują powstańców z warszawskiego getta, przechodzących kanałami na aryjską stronę, jest szczególnie poruszająca.
Wiele lat po realizacji tej sceny usłyszałem osobistą opowieść z tego wydarzenia od przywódcy zbrojnego powstania w warszawskim getcie, naszego przyjaciela, Marka Edelmana. Jego relacja zgadzała się w szczegółach z tym, co pokazałem na ekranie - od oczekujących konspiratorów z Gwardii Ludowej na pustej ulicy do niewielkiej półciężarówki, gdzie przykryci plandeką powstańcy zostali bezpiecznie wywiezieni do kryjówki poza Warszawą.
Martyrologia Polskich Żydów była nierozłączną częścią naszej historii i żadne niepowodzenia nie mogły odebrać nam tego tematu. Odbierała nam go państwowa cenzura PRL-u, zwłaszcza po 1968 roku, kiedy przez lata nie mogłem przenieść opowiadania Jerzego Andrzejewskiego 'Wielki Tydzień', na którego realizację musiałem czekać aż do 1995 roku.
Ten haniebny 1968 rok był dla mnie bodźcem do sięgnięcia po temat 'Korczaka', kiedy w warszawskiej Wytwórni Filmowej zobaczyłem niewyobrażalną scenę: do filmu o niezwykłym pedagogu i wychowawcy Januszu Korczaku stały już wybudowane w tym studiu dekoracje. Filmu, który zaczął realizować Aleksander Ford, reżyser, przeciw któremu zwróciły się władze partyjne jako autorytetowi naszej kinematografii. Chcąc postawić go w ostatecznej sytuacji, nie tylko przerwano zdjęcia do filmu 'Korczak', ale wydano polecenie rozebrania dekoracji, co oznaczało dla Reżysera decyzję emigracji.
Ten obraz, który do dziś został w mojej pamięci, nakazywał mi zrealizowanie tego filmu. Stało się to możliwe po latach, dopiero w roku 1989, a scenariusz Agnieszki Holland i taki artysta, jak Wojciech Pszoniak w roli Starego Doktora, dawali szansę sukcesu temu przedsięwzięciu.
Widownia na wieczornej projekcji Festiwalu w Cannes stojącą owacją wyraziła swój entuzjastyczny stosunek do mego filmu. Niestety, następnego dnia rano dziennik 'Le Monde' piórem Daniele Helman zniszczył film 'Korczak' i odebrał chęć dystrybutorom do pokazania go w kinach.
To prawda, mogłem się tego spodziewać po moich doświadczeniach z 'Ziemią obiecaną' nominowaną do Oskara. Kiedy na konferencji prasowej Akademii w Los Angeles usłyszałem od dziennikarza z Izraela, że jest to film antysemicki, na moje pytanie: - Gdzie widział mój film - odpowiedział, że nie musi go oglądać, wystarczy, że jest to film z Polski... Niestety, wielu emigrujących z naszego kraju po 1968 roku miało prawo do tak okrutnego sądu.
Dwa następne filmy, 'Wielki Tydzień' o likwidacji warszawskiego getta widzianej z aryjskiej strony muru i 'Wyrok na Franciszka Kłosa', trafiły na czas przemian politycznych - odzyskania przez Polskę w 1989 niepodległości, co osłabiło zainteresowanie widowni przeszłością.
Realizacja teatralna i moje rysunki na temat 'Dybuka' Anskiego, które dały tytuł całej wystawie w Genui, pokazują zmagania z tym tak trudnym tematem.
'Dybuk' ma swoją niedoścignioną inscenizację w moskiewskiej Habimie, przeniesioną razem z teatrem do Izraela. Realizując z Krystyną Zachwatowicz spektakl krakowski, byliśmy w bardzo trudnej sytuacji. Temat taki nie istniał wcześniej na scenie krakowskiego Starego Teatru. Ten fakt kazał nam przedstawić 'Dybuka' w formie zrozumiałej dla naszej widowni, z pominięciem ekspresjonistycznego pierwowzoru.
To prawda, w moich notatkach jest projekt przeniesienia akcji do wnętrza wagonu towarowego wiozącego zespół teatru na zagładę, ale uznaliśmy, że był to zbyt śmiały pomysł inscenizacyjny. Niestety, powtarzając naszą krakowską inscenizację na scenie Habima w Tel Awiwie, nie odważyliśmy się ponownie na ten pomysł. Teraz, patrząc na to z wieloletniego dystansu, myślę, że mógł być tam właśnie - prawdziwym odnowieniem tej Sztuki.
Jestem głęboko wdzięczny Inicjatorom i Twórcom tej wystawy, na której ślady śmielszego spojrzenia na te tematy zostawały dostrzeżone dzięki dokonanemu przez nich wyborowi prac. Temat Holocaustu pozostaje dla nas, polskich artystów, jak nadal otwarta rana." (Andrzej Wajda, Wstęp do katalogu wystawy)