W latach 1994-1996 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu (Wydział Malarstwa, Grafiki i Rzeźby). Edukację kontynuował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie w 1999 roku uzyskał dyplom w Pracowni Malarstwa prof. Leona Tarasewicza. Mieszka i pracuje w Warszawie i w Nowym Jorku.
Malarskie atrapy rzeczywistości
Zarówno twórczość malarska Wojciecha Gilewicza, jak i jego cykle fotograficzne opierają się na zasadzie iluzji, często ujawniając wpisane w sztukę wizualne sztuczki i zafałszowania obrazu rzeczywistości. Od początku oba media - malarstwo i fotografia - były niemal równie ważne. Już malarskiemu dyplomowi na Akademii Sztuk Pięknych towarzyszył aneks fotograficzny. Gilewicz pisał wówczas:
"Od lat próbuję łączyć malarstwo z fotografią robiąc obrazy, w których te techniki się uzupełniają. Ułamek sekundy fotografowanie fragmentu natury przeniesiony jest na tygodnie i miesiące powstawania obrazu. Skończony obraz opisany jest fotograficznymi odbitkami z momentów i fragmentów jego powstawania."
Wiosną 2001 roku na Saskiej Kępie w Warszawie Gilewicz zaprezentował instalację malarsko-fotograficzną "Miasto-osiedle-pracownia-mieszkanie". Tworzyły ją dwa obrazy olejne oraz mozaika złożona z około tysiąca zdjęć rejestrujących najbliższe otoczenia artysty. Wszystko razem składało się na panoramę widzianą z balkonu jego mieszkania na dziewiątym piętrze jednego z okolicznych bloków.
W przypadku malarstwa Gilewicz zazwyczaj stosuje strategię kamuflażu, którą łączy z hiperrealistyczną techniką. Nie są to już obrazy, które wiernie i iluzyjnie naśladują rzeczywistość, Gilewicz wpisuje bowiem swe płótna w otoczenie, w zastany kontekst, wtapia w rzeczywistość tak, że przestają być od niej odróżnialne. Jak na wystawie w białostockiej Galerii Arsenał, gdzie powiesił na ścianie obrazy-obiekty imitujące drzwi (2002).
Jeden z pierwszych projektów opartych na strategii kamuflażu i mimikry Gilewicz wykonał w Lublinie w 2000 roku. Ustawił wówczas blejtram w parku i namalował na nim to, co płótno sobą zasłaniało, tak by dzieło idealnie zlewało się z otaczającą go przyrodą. Następnie przez kolejne dwa tygodnie codziennie przemalowywał obraz, dostosowując go do zmiany pogody oraz procesów zachodzących w naturze.
Przed otwarciem swojej wystawy w Galerii Foksal w Warszawie w 2005 roku Gilewicz ustawił trzy białe blejtramy w niewielkim parku sąsiadującym z galerią, widzianym z jej okna. Następnie zamalował je tak, że oglądane z galerii zlewały się z otoczeniem. Na wystawie artysta pokazał dwa zdjęcia dokumentujące proces - blejtramy w parku przed oraz po ich zamalowaniu, a także - same płótna. Okazało się, że obrazy, które na fotografii wyglądały na kwadraty równej wielkości, w rzeczywistości miały bardzo nieregularne kształty i różne formaty. Ewa Witkowska pisała przy okazji tej wystawy, że
"Wojciech Gilewicz obnaża wobec widza iluzję sztuki. Odkrywa sam proces tworzenia malarskiego pozoru. Pokazuje, że nasz odbiór otaczającego świata jest względny i podlega zawsze jakiejś określonej perspektywie. Artysta buduje perfekcyjną iluzję, w którą wciąga widza, po czym ułudę tę gwałtownie burzy".
Miasto jako płótno
Podczas jednego z pobytów w Nowym Jorku Gilewicz namalował trzy płótna imitujące napisy graffiti na murze. W trakcie, gdy obraz powstawał, wyczyszczono ścianę, gdzie znajdowały się napisy, na których się wzorował. Artysta zdecydował się wówczas na dość radykalny gest zasłonięcia ściany swoim obrazem, nie informując o tym nikogo.
Ten gest powracał wielokrotnie w innych projektach Gilewicza, który umieszczał w przestrzeni publicznej blejtramy przesłaniające to, co na nich namalował - na przykład okna piwniczne, płyty chodnikowe czy fragmenty muru. Płótna często tak bardzo zlewały się z otoczeniem, że trudno je było zauważyć. W Paryżu, gdzie malował na zaproszenie Fundacji Deutsche de la Muerthe w 2004, Gilewicz zaopatrzył widzów w specjalne mapy ułatwiające odnalezienie jego obrazów.
Podobny projekt artysta wykonał dla galerii Entropia we Wrocławiu. Jesienią 2006 roku umieścił w przestrzeni miejskiej malarskie atrapy rzeczywistości, które w czerwcu 2007 roku przeniósł do galerii na wystawę zatytułowaną "Aporia malarstwa". Tytuł był bardzo adekwatny, bowiem przez długie miesiące obrazy poddane były działaniu czynników atmosferycznych, ale przede wszystkim zadziałał tu czynnik ludzki. Na niektórych swoje ślady pozostawili przechodnie czy jednoślady, inne zaklejono plakatami, jeszcze inne - zniszczono, a nawet skradziono. Proces aporii Gilewicz zarejestrował na filmie wideo oraz na fotografiach.
"Malarstwo wnika w rzeczywistość, podszywa się pod nią. Ale często też otoczenie zmienia obrazy do tego stopnia, że obnaża i demaskuje malarstwo, bo przecież, jeśli obraz udawał płytę chodnikową, a przejechał po nim samochód, to obraz ten już dłużej niczego nie udaje, a jest jedynie połamaną deską z naciągniętym na nią zagruntowanym płótnem pomalowanym olejnymi farbami" - mówił artysta o tym projekcie.
Inny projekt, oparty na podobnej zasadzie, przeprowadził w Sanoku w 2007 roku ("Rewitalizacje"). Tym razem jego obrazy nie zastępowały istniejących elementów, lecz uzupełniały ubytki w architekturze.
Z kolei w ukraińskim Iwano-Frankiwsku Gilewicz wprowadził swoje interwencje do wnętrza muzeum mieszczącego się w budynku kościoła. Wśród dzieł sztuki religijnej znalazły się jego na pierwszy rzut oka niezauważalne, niewielkie obrazy, np. imitujące fakturę i kolorystykę rzeźb.
Autoportret podwójny
Wojciech Gilewicz znany jest również z powstającego od 2002 roku cyklu fotograficznego zatytułowanego "Oni", do którego artysta dokłada coraz to nowe zdjęcia (jego katalog wydało Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie w 2009 roku). Każde z nich stanowi jego fotograficzny autoportret, w dodatku autoportret podwójny. Wykorzystując możliwość dwukrotnej ekspozycji Gilewicz fotografuje się w jednej przestrzeni dwa razy, na jednej klatce negatywu. Na niektórych zdjęciach wygląda jak para bliźniaków, na innych obie postacie różnią się od siebie, chociażby fryzurą. Niejednokrotnie Gilewicz wciela się w osoby pozornie sobie obce, np. jednocześnie kelnera i klienta restauracji czy nauczyciela jogi i jego ucznia, innym razem opowiada o bliskości. Część cyklu stanowią sytuacje potoczne, zwyczajne, codzienne. Inne fotografie zaskakują niespotykaną atmosferą czy podtekstem erotycznym, który każe zastanowić się nad ambiwalentną tożsamością seksualną bohaterów.
W autoportretach Gilewicz przygląda się sobie samemu oczami wykreowanego przez siebie alter ego, brata bliźniaka, sobowtóra. Zdjęcia ukazują dwóch mężczyzn w codziennych, czasem intymnych sytuacjach. Wspólnie pracują, podróżują, odpoczywają. Są zawsze razem, a jednocześnie osobno. Zastosowana technika filtra połówkowego nie pozwala bowiem na zbliżenie czy dotknięcie się obu postaci. Zdjęcia z cyklu "Oni" są opowieścią o samotności, tęsknocie i niespełnieniu, a jednocześnie podejmują problem zacierania granic między rzeczywistością a jej artystycznym przedstawieniem - obecny od dawna także w malarskich i malarsko-fotograficznych dziełach Gilewicza.
"(…) Początkowo ograniczał się do badania rzeczywistości i tworzenia jej pojedynczych obrazów malarskich. Z upływem czasu jednak statyczna kamera artysty zaczęła rejestrować więcej – nie tylko jego działanie jako twórcy, ale także otaczającą rzeczywistość, w tym tę społeczną. Stopniowo to kamera zaczęła stanowić główne medium, kreujące obraz rzeczywistości ciągle sfragmentaryzowanej i poddanej nieustającemu woyerystycznemu oglądowi artysty-intruza, który obserwuje świat z zewnątrz. Film zarejestrowany przez kamerę Gilewicza opiera się na kompozycji malarskiej; to obrazy zamknięte w filmowym kadrze" – pisze Paulina Zarębska-Denysiuk.
Azjatyckie wideo
W latach 2008–2012 artysta zrealizował serię filmów wideo w Azji. Ich prezentacja odbyła się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie w 2013 roku na wystawie "Wojciech Gilewicz: Intrude". Znalazło się na niej dziewięć prac filmowych stworzonych w Chinach ("Shanghai", 2008; "Intrude", 2008); na Tajwanie ("Taipei Artist Village", 2009), Korei ("Visitor", 2010; "I Live My Life in Art", 2010; "Art / Market", 2010; "Painter’s Painting", 2010 - 2012) oraz w Japoni ("Akiyoshidai", 2011; "Arcus", 2012).
"Artysta występuje z pozycji Obcego, Innego. Odkrywa potencjał, różnorodność, a jednocześnie i obcość nieznanego mu dotąd świata, który wbrew pozorom nie tak łatwo poddaje się globalizacji. Jest zarazem bacznym obserwatorem tej – tylko pozornie nam znanej – rzeczywistości, podejmując wątki komercjalizacji, wskazując paradoksy społeczne i kulturowe. Fascynuje go także malarskość tego dalekiego, tak odmiennego od naszego świata – jak na przykład kiczowato zdobione skrzynki telefoniczne w Taipei wtopione w taoistyczną rzeczywistość, które w wideo Gilewicza zyskują całkiem nowy zakres znaczeń."
In progress
W 2010 roku na wystawie "Nieskończoność" w Galerii Entropia we Wrocławiu Gilewicz pokazał nowe oblicze swojego malarstwa "in progress".
Jego obrazy zostały wystawione na wielomiesięczne działanie czynników atmosferycznych i trudnych do przewidzenia działań ludzkich w przestrzeni miasta. Rejestracja filmowa staje się jedynym śladem ich istnienia, często u Gilewicza stanowiąc integralną część projektu malarskiego. W projekcie "Nieskończoność" został powstrzymany sam proces twórczy. Obrazy zostały wycięte niczym kadry z filmów i można było się im przyjrzeć jako formom przejściowym, nieskończonym.
Kolejna wystawa, "Pracownia" w krakowskim Bunkrze Sztuki w 2011 roku, była innowacyjnym połączeniem galeryjnej prezentacji sztuki najnowszej z nowoczesnymi technikami edukacyjnymi. Stanowiła rozbudowany wariant wystawy artysty zatytułowanej "Wyprzedaż" prezentowanej wcześniej w BWA Awangarda we Wrocławiu.
W Krakowie Gilewicz był stale obecny w przestrzeni ekspozycji, nawiązywał bezpośredni kontakt z widzami, zapraszając ich do wspólnego malowania obrazów i opowiadając im o sztuce. Na wystawie, oprócz obrazów powstających w czasie jej trwania, zaprezentowano prace malarskie (m.in.: "LTZSP", 2009-2011) oraz projekcje wideo (m.in.: "In Practice", 2009; "Bat Yam", 2009; "Iwano-Frankiwsk", 2007).
W 2012 roku Flux Factory, niezależna organizacja artystyczna promująca młodych twórców w Nowym Jorku, zaprosiła Gilewicza do swojego programu rezydencyjnego – Residency Unlimited. W czasie pobytu w Stanach artysta wcielił się w robotnika i wykonywał pracę najczęściej oferowaną w USA imigrantom – sprzątanie.
"W marcu i kwietniu 2012 sprzątałem budynek Flux Factory, badając przy tym punkt przecięcia między pracą imigrantów i praktyką artystyczną" – opowiada artysta. "Nie chciałem odgrywać roli sprzątacza, ale naprawdę nim się stać. Rozpocząłem swój projekt jako postać anonimowa, starałem się też ograniczyć swoje teoretyczne zakusy i skoncentrować się na prostym fizycznym działaniu polegającym na przeobrażaniu i organizowaniu przestrzeni."
Efektem tej pracy jest wideo "Residency Unlimited" (2012), w którym Gilewicz bada społeczny status imigranta, a jednocześnie próbuje zanalizować istotę twórczości artystycznej.
"Zadawałem sobie pytania: Czy sprzątanie może być postrzegane jako narzędzie upiększania i zmieniania rzeczywistości – tak, jak czasem może to robić sztuka? Jak na taki projekt należałoby patrzeć w kategoriach sztuki? Czy można oceniać sprzątanie i jego rezultaty, tak jak oceniamy sztukę? Czy sprzątacz może zostać artystą w sposób podobny do artysty przemieniającego się w sprzątacza?"
Wideo "Residency Unlimited" razem z dwoma wcześniejszymi filmami artysty, zrealizowanymi w Chinach i Izraelu – "Shanghai" (2008) i "Bat-Yam" (2009), stanowią rodzaj cyklu podejmującego problematykę sztuki i społecznego wykluczenia. W pracy "Shanghai" Gilewicz kontynuuje znany z jego wcześniejszych projektów sposób działania, polegający na umieszczaniu obrazów w przestrzeni miejskiej, np. na ulicznych billboardach czy miejskich śmietniskach. Obok motywu iluzjonistycznych płócien powtarzających i zasłaniających fragmenty miasta, w filmie obecny jest nowy element:
"W filmie "Shanghai" pojawia się postać bezdomnego, obywatela trzeciego świata ukrywającego się wewnątrz pierwszego: razem z artystą "żerują" na jednym rumowisku. Zrównanie statusu artysty i osoby zmarginalizowanej było tutaj przypadkowe, naturalne w tym miejscu, nienastawione na efekt pozwalający przypiąć sobie etykietę zaangażowania społecznego, jakże piękniejsze od wszystkich akcji Santiago Sierry i jemu podobnych" – pisze Kuba Bąk w recenzji na obieg.pl.
W "Bat-Yam" białe kwadraty zagruntowanego płótna porzucane są przez artystę w różnych miejscach: na stercie śmieci, w fabryce, na ulicy. Niszczy je deszcz, maszyny lub ludzie.
Od malarstwa do fotografii
W 2015 roku w Galerii Foksal w Warszawie odbyła się wystawa "Rockaway" , która jest podsumowaniem pewnego etapu twórczości artysty (jej inna odsłona odbyła się tego samego roku w nowojorskiej Cuchifritos Gallery + Project Space). Gilewicz odchodzi tu od prezentowania malarstwa, które zwykle było efektem jego performatywnych, czasem także nielegalnych interwencji w przestrzeni publicznej, a ciężar przenosi na badanie samego sensu tych działań. Od połowy lat dwutysięcznych artysta używa głównie wideo, na początku traktując nowe medium bardziej jako dokumentację swoich malarsko-performatywnych projektów, by ostatecznie nadać mu niezależną formę.
Na wystawie znalazły się prace wideo "Rockaway", "Cuboids" i "E22", tworzące tryptyk zrealizowany w Nowym Jorku i okolicach w latach 2001-2015. To hołd złożony nie tylko malarskiemu medium, z którego wywodzi się twórczość artysty, ale także złożony ludzkiej pracy i jej wartości. Są próbą uchwycenia uniwersalnej prawdy o życiu. Gilewicz stawia pytania o to, czego naprawdę trzeba artyście do spełnienia, o sens artystycznej (nad)produkcji w dobie globalnego spowolnienia gospodarczego, o rolę krytyki artystycznej, instytucji sztuki, jak również o granice samych działań artystycznych i ich rolę dziś w szerszym kontekście społecznym.
Tytuł wystawy "Rockaway" to zarówno nazwa półwyspu między oceanem a zatoką na nowojorskim Queens, jak i peryferyjnej dzielnicy mieszkalnej, od lat 30. XX w. pełniącej funkcję wypoczynkową i rekreacyjną. To zróżnicowana etnicznie i ekonomicznie część miasta, która w 2012 roku ucierpiała na skutek huraganu Sandy; wielu jej mieszkańców straciło dobytek całego życia. To także miejsce, w którym mieszka matka artysty, urodzona i wychowana w małej miejscowości Kamień na Lubelszczyźnie, skąd 30 lat temu wyjechała do Ameryki rozpocząć nowe życie.
W jednym z trzech filmów artysta towarzyszy swojej matce z kamerą w trakcie porządkowania jej częściowo zniszczonego przez Sandy domu, w którym ma także swoją pracownię. Artysta dotyka w tej pracy kwestii dotyczących sytuacji pierwszego pokolenia imigrantów w Stanach Zjednoczonych, a także odczarowywania amerykańskiego snu.
Strona internetowa Wojciecha Gilewicza: www.gilewicz.net
Autor: Karol Sienkiewicz, grudzień 2008; aktualizacja: AS (źródła: materiały prasowe wystaw), październik 2015.
Wybrane wystawy indywidualne:
- 2015 - "Rockaway", Cuchifritos Gallery & Project Space Cuboids, Nowy Jork, USA
- 2015 - "Rockaway", Galeria Foksal, Warszawa
- 2013 - "Painter’s Painting", Kuandu Museum of Fine Arts, Tajpej, Tajwan
- 2013 - ZONA Sztuki Aktualnej, Szczecin
- 2013 - "Arcus", Miejsce Projektów Zachęty, Warszawa
- 2013 - "Visitor", BWA Zielona Góra, Zielona Góra
- 2012 - "Intrude", Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, Kraków
- 2012 - "Residency Unlimited", Flux Factory, Nowy Jork, USA
- 2012 - "Pracownia", Bunkier Sztuki, Kraków
- 2011 - "Wyprzedaż", Galeria BWA Awangarda, Wrocław
- 2010 - "Nieskończoność", Galeria Entropia, Wrocław
- 2009 - Lubelskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych, Lublin
- 2009 - Galeria Foksal, Warszawa
- 2008 - Contemporary Art Museum Saint Louis, USA
- 2007 - Galeria Biała, Lublin
- 2007 - "Iwano-Frankiwsk", Muzeum Sztuk Pięknych, Ukraina
- 2007 - 'Rewitalizacje", BWA Sanok, Sanok
- 2006 - 2007 "Aporia malarstwa", Galeria Entropia, Wrocław
- 2005 - TR Warszawa, Warszawa
- 2005 - Galeria Foksal, Warszawa
- 2005 - "Oni", WAA (Warszawski Aktyw Artystów), Warszawa
- 2004 - Fondation Deutsch de la Meurthe, Paryż, Francja
- 2002 - Galeria Arsenał, Białystok
- 2001 - "Miasto – osiedle – pracownia – mieszkanie", CSW Zamek Ujazdowski / Galeria Laboratorium, Warszawa
- 2000 - Galeria Biała, Lublin
- 1999 - ASP, Warszawa