- Teatr Ekspresji - mówi sam twórca - był zbiorowością, może wynikiem tamtej, zapamiętanej z dzieciństwa. Potrzebowałem mojego małego prywatnego tłumu. (W rozmowie z Gabrielą Pewińską, "Polska Dziennik Bałtycki", 7 listopada 2008)
Misiuro był dzieckiem swojego czasu, ale na szczęście, zbuntowanym. Okres powojenny, ze swoim systemem ograniczającym swobody obywatelskie i naruszającym prawa człowieka, w życiu codziennym mieszkańców Polski Ludowej charakteryzował się brakiem dóbr materialnych i ograniczonym dostępem do różnorodnych obszarów kultury duchowej. W szczególności lata osiemdziesiąte, wypełnione długotrwałym kryzysem politycznym i ekonomicznym, zapisały się jako okres społecznej depresji. Po latach przygnębienia powszechną szarością, po okresie lęku i wzajemnej podejrzliwości oraz natrętnej ideologii głoszącej bezwzględny prymat woli nad ciałem, przyszedł czas wyzwolenia intymności, zmysłowości i prywatnych emocji.
Choreografowie preferują teraz sportowe, wręcz atletyczne sylwetki tancerzy, i wymagają od nich niemal akrobatycznych umiejętności. Wojciech Misiuro w swoim teatrze prezentuje pięknie wyrzeźbione, półnagie ciała, zatrzymuje je w stop-klatkach, komponując w żywe obrazy, z których powstaje estetycznie wyrafinowany spektakl. Kiedy w Ameryce artyści próbowali uporać się z AIDS wyniszczającym ich ciała, gdański artysta proponował hedonistyczne cieszenie się cielesnością, folgowanie swoim najskrytszym, często erotycznie nacechowanym marzeniom. Kreując światy nieprawdziwe, niemal baśniowe, często wręcz dziwaczne, pozwalał by uwagą widza kierowała logika snu. Estetyka kostiumów i estetyka gestów budziły skojarzenia z dekadencką wyobraźnią Stanisława Ignacego Witkiewicza, Brunona Schulza, Witolda Gombrowicza. Na tle polskiej szarości propozycja "przesadnego bogactwa", natrętne cytaty z pop-kultury, typowe dla campu zamiłowanie do kiczu, a nawet pornografii, uwodziły ówczesnych widzów spragnionych wszystkiego, co "zachodnie". Chociaż był to już jak najbardziej nowy taniec, efektem okazał się spektakl przypominający typowe estetycznie nacechowane przedstawienie baletowe, tyle że posługujące się przerysowaną ekspresją.
"Często takie eksplozje wolności i homoerotyki występowały w przestrzeniach granicznych: znajdujących się pomiędzy różnymi gatunkami sztuk i instytucji, umykających konwencjom i represjom każdej z nich. Do jednego z największych takich przełomów doszło w sztuce Wojciecha Misiuro i jego trójmiejskiego Teatru Ekspresji. Jest to moment o tyle ważny, gdyż zabłysnął dokładnie w momencie wielkiego przełomu politycznego końca lat 80. Teatr Ekspresji zaistniał zatem także na granicy PRL-u i III RP - najważniejsze spektakle zostały odegrane, gdy w Polsce zmieniał się system. Mało tego, zapowiadały tę zmianę w obyczajowo pozytywnym i progresywnym sensie. Jak wiemy, ta obietnica realizuje się dopiero współcześnie, 20 lat po upadku komunizmu. Pierwsza dekada 'demokratycznej' Polski była raczej mroczna. Tym bardziej Teatr Ekspresji świeci wciąż niezwykłym prekursorskim blaskiem." (Fragment książki Pawła Leszkowicza, "ART PRIDE. Gay Art from Poland. Polska sztuka gejowska", "Abiekt.pl", Warszawa 2010. Opublikowane na obieg.pl, www.obieg.pl)
Sztuka tego rodzaju często była odbierana w kategoriach obyczajowej, a nie artystycznej prowokacji. Zofia Tomczyk-Watrak tłumaczy to tak:
"To jest dosyć typowe zjawisko dla odbioru sztuki, która posługuje się ciałem. Dyskusja prowadzona dziś przez konserwatywnych krytyków i polityków jest dowodem na to, jak bardzo ciało jest ideologizowane. Jego postrzeganie wynika z tradycji zachodniego chrześcijaństwa z zaczerpniętym z neoplatonizmu przekonaniem o związku grzechu ze sferą ciała. Na to nakładają się ideologie polityczne z hierarchią porządku społecznego, określającego relacje między kobietą a mężczyzną. Spojrzenie na tę hierarchię tak, jak to robił Wojciech Misiuro, mogło być odbierane jako zaburzenie owego przyjętego powszechnie ładu."
Był to fenomen międzygatunkowy - na pograniczu teatru muzycznego, tańca, sztuki ciała, performansu, sceny rockowej i sztuk wizualnych. Najciekawsze było odkrycie i postawienie na piedestale piękna nagiego męskiego ciała i poddawanie męskości wszelkim metamorfozom płciowym i seksualnym. Czegoś takiego, na tak spektakularną skalę, jeszcze w polskiej kulturze nie było. Pamiętajmy bowiem, że PRL zepchnął męską nagość i atrakcyjność na margines, to kobiety były obiektem adoracji i pożądania - twierdzi Paweł Leszkowicz.
"Teatr Ekspresji był sceną plastycznego nagiego ciała męskiego i kobiecego - w dynamicznym ruchu na scenie. Tradycyjnych aktorów dramatycznych zastąpili 'sportowcy', wśród których dominowali piękni mężczyźni. Wybierani byli na podstawie atrakcyjności i sprawności fizycznej, a następnie poddawani przez 'mistrza' treningowi w celu osiągnięcia ekspresyjnej choreografii bliskiej układom gimnastycznym z elementami akrobatyki. Spektaklom towarzyszyła muzyka operowa lub rockowa, bez dialogów i indywidualnej roli. Za pomocą języka super-ciała, na pograniczu tańca, pantomimy i sportu, Teatr Ekspresji podejmował w swych spektaklach mityczne i kulturowe motywy odnoszące się do fundamentalnych zagadnień ludzkiego istnienia. W ten sposób perfekcyjna powierzchnia łączyła się z głębią psychiczną i artystyczną, o czym świadczą tytuły spektakli: 'Umarli mogą tańczyć', 'Dantończycy', 'Idole perwersji', 'Kantata', 'Tango', 'Miasto mężczyzn', 'Pasja'. W spektaklach aktorzy odgrywali swobodę erotyczną, ale za pomocą ciała zamkniętego w konwencjach piękna, zdrowia i siły. Z jednej strony było to męskie ciało klasyczne, zgodnie z antycznymi rzeźbiarskimi ideałami, z drugiej zaś kształtowane i wybierane pod kątem współczesnego kanonu przedstawień w reklamie i modzie. Szczególnie w fotografii i kampanii Bruce'a Webera i Calvina Kleina. Zatem starożytna i aktualna stylistyka homoerotycznego aktu męskiego połączyła się w spektaklach eksplorujących granice i wyzwolenie płci, a logo teatru obrazowało męski, harmonijnie ukształtowany tors." (www.obieg.pl)
Misiuro dbał zarówno o dokumentację wizualną spektakli. Dzięki temu fotografie z jego przedstawień, zaproszenia, programy, plakaty pozostają dokumentem większego niż spektakl wydarzenia - manifestują zmysłowe piękno męskości. W tych kompozycjach artysta dokonał, nieznanego kulturze polskiej, połączenia antycznego kostiumu z nowoczesną perwersją seksualną, sportu ze sztuką wyrafinowaną. Ta synteza i ta nowość świetnie się sprzedawały, bo Teatr Ekspresji znany był również jako "homoseksualny", a co za tym idzie funkcjonował jako "skandaliczny". Wiele spektakli zmagało się z cenzurą i odrzuceniem społecznym, zdobywając sobie tym samym sympatię zbuntowanej młodzieży.
"Prekursorskie odmienianie męskości, swoiste queerowanie - pisze Leszkowicz - rozgrywał Misiuro świadomie i na kilku poziomach. W zespole było więcej mężczyzn niż kobiet, tych pierwszych wybierano pod kątem atrakcyjności i sprawności fizycznej, te drugie miały być raczej 'charakterystyczne'. U mężczyzn o selekcji decydowało ciało, u kobiet typ ikoniczny twarzy. Najgwałtowniejsze emocje, cierpienia i rozkosze wyrażało ciało męskie, kobiety bardziej 'były' sobą. Aktorzy występowali nago lub w fetyszystycznych kostiumach. Nagość była elementem pozytywnym, miała oznaczać wolność i kreatywność. Mężczyzna był tu wszak zarówno podmiotem, jak i przedmiotem podziwu i pożądania, wyparł przeto ze sceny kobietę. Misiuro nauczył aktorów swobodnej gry z męskością, z jej 'przeginaniem się' w różne strony, bez lęku o tradycyjnie męski, czyli naznaczony prostotą wizerunek, do którego męskie ciało w sarmackiej obyczajowości Polaków miało prawo aspirować. Aktorzy performowali rozmaite maskarady płci: karnawałowe stroje zamieniały ich w transwestytów, w kobiety, w istoty o nieokreślonej tożsamości. Pomiędzy kobietami a mężczyznami odbywały się masochistyczne psychodramy, maskowania, odwrócenia ról. Najbardziej znane, ze względu na queerowe aspekty i ich fotograficzną dokumentację, są dwa spektakle: 'Idole perwersji' (1991) skupione na maskaradach i kostiumach płci oraz najbardziej erotyczne i eksponujące męskie ciała - 'Miasto mężczyzn' (1994)." (www.obieg.pl/artmix/18288)
Chociaż w 2000 roku z powodów finansowo-instytucjonalnych Teatr Ekspresji przestał działać, jego wpływ jest wciąż widoczny, nie tylko w tańcu i w teatrze. Oprawa wizualna i fotografie towarzyszące spektaklom stanowią na przykład znakomite studia aktów męskich zaś samo dzieło choreograficzne Wojciecha Misiuro jest kontynuowane. W 2009 roku w Operze Bałtyckiej powstał spektakl - jakby z ducha Teatru Ekspresji - "Men's Dance", w którym Misiuro zaprezentował część zatytułowaną "Tamashi", tym razem inspirowaną kulturą japońską.
Do utrwalenia pozycji Teatru Ekspresji przyczyniła się życzliwość krytyków. Do dziś najlepszym opisem tego fenomenu jest książka Zofii Tomczyk-Watrak "Teatr Ekspresji Wojciecha Misiuro. O estetyce i symbolice ciała", a właściwie wspaniały album wypełniony nie tylko przemyśleniami na temat cielesności, ale także niezwykle wysmakowanymi, ekspresyjnymi aktami aktorów. Ta monograficzna opowieść została wydana z ogromną dbałością i uzupełniona znakomitymi fotografiami m.in. Wojciecha Glinki, Ewy Grabowskiej-Sadłowskiej, Stefana Okołowicza i Jacka Piotrowskiego.
"Jego trzymałam z daleka od całego procesu produkcji. Wojtek, którego prywatnie bardzo lubię i podziwiam jako artystę, nie jest osobą, z którą się łatwo współpracuje ze względu na jego autokratyzm. Przyznaję mu do tego prawo, ale przy pracy nad książką zachowywałam się dokładnie tak, jak on. Chciałam, aby ta książka była moim niezależnym myśleniem o Teatrze Ekspresji, a nie realizacją jego sugestii. Zdaję sobie z tego sprawę, że to musiało być dla niego trudne." (Zofia Tomczyk-Watrak)
Bardziej niezależni aktorzy po jakimś czasie zapragnęli iść własną drogą. Tak też się zdarzyło w przypadku takich artytów, jak: Leszek Bzdyl, Jacek Krawczyk, Krzysztof Baliński, Krzysztof Leon Dziemaszkiewicz i Bożena Eltermann, każdy z nich założyl własny teatr. Z perspektywy czasu podkreślają, jak wiele zyskali dzięki Teatrowi Ekspresji. W książce opowiadają, że "Wojtek zrealizował dla nich bajkę o Kopciuszku, przeistoczył ich w prawdziwych artystów" (Zofia Tomczyk-Watrak).
Autor: Jadwiga Majewska, sierpień 2011