Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; dyplom uzyskał w pracowni Emila Krchy w 1963 roku. Tuż po studiach rozpoczął pracę pedagogiczną: najpierw w krakowskim Liceum Sztuk Plastycznych, następnie we wrocławskiej PWSSP (obecnie ASP; 1972-1980) i krakowskiej ASP (od roku 1981), gdzie w latach 1993-96 pełnił funkcję dziekana Wydziału Malarstwa, a w latach 1996-2002 funkcję rektora. Regularnie współpracował także z Uniwersytetem Jagiellońskim oraz z Papieską Akademią Teologiczną (Instytut Sztuki Liturgicznej) w Krakowie.
Uprawia malarstwo i rysunek, zajmuje się także krytyką artystyczną (teksty poświęcone przede wszystkim sztuce współczesnej, w tym sakralnej, publikuje głównie na łamach "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku"), wykonywał prace rzeźbiarskie (cykl Pieta).
Ujmująca w jego malarstwie jest przede wszystkim jego osobność. Już w roku 1988 Jerzy Nowosielski próbował je charakteryzować przede wszystkim przez negację: pisał, że Rodziński nie jest abstrakcjonistą, nie jest też ekspresjonistą ("w żadnym ze znanych nam sposobów samookreślenia się tej tendencji"), jego twórczość impregnowana jest również na "wszelkie sugestie" fotorealistyczne, które w latach 60.-70. odegrały znaczącą rolę w malarstwie europejskim. W środowisku artystycznym Krakowa niełatwo byłoby tę odrębność zachować, gdyby nie wyraźna deklaracja światopoglądowa Rodzińskiego (opowiedzenie się za duchową tradycją zachodniego chrześcijaństwa) - sztuka pozostaje głównie jej funkcją, z nią związane są artystyczne wybory. Nie znaczy to, że nie interesuje go poszukiwanie antenatów, twórczość starszych i młodszych kolegów. Nie unika bowiem pilnej obserwacji świata, towarzysząc jako krytyk aktualnym wydarzeniom, opowiadając się jednak - generalnie rzecz biorąc - po stronie sztuki, dla której "co" i "jak" jest równie ważne.
Przy wszelkich zastrzeżeniach, trzeba powiedzieć, że sztuka Rodzińskiego nawiązuje do estetyki polskiego koloryzmu. Poczucie wspólnoty, którego nie neguje, a nawet zwykł eksponować, łączy go z osobą i twórczością Józefa Czapskiego. Podkreśla, że dominujące znaczenie w dojrzewaniu artystycznym miała dlań znajomość jego sztuki i esejów, a także osobisty z nim kontakt. Poświęcił Czapskiemu niektóre swoje prace (Martwa natura w hołdzie Józefowi Czapskiemu, 1989; Wspomnienie z Maisons-Laffitte, 1991-92; epitafijny obraz, którego tytuł stanowi data śmierci autora Oka - 12. I. 1993). Rodziński akcentuje, że znajomość ta miała dlań przede wszystkim konsekwencje duchowe, ale można stosunkowo łatwo wykazać, w którym miejscu jego twórczość "zapożycza się" u Czapskiego: poświadczy to wyrazistość malarskiego gestu nasyconego zawsze znaczeniem, dyskretnie powściągniętego ukrytym rygorem. Sam jest wierny kanonicznemu przykazaniu kapistów, które nakazywało rozstrzyganie płaszczyzny płótna po malarsku, ale modyfikuje je zgodnie z własnymi aspiracjami: niejednokrotnie stosuje barwy z zupełnie innej, niż kolorystyczna, palety - barwy ziemi, lubi czerń, a przede wszystkim barwy ekspresjonistycznie nasycone, mocniej buduje plamę, długimi pociągnięciami pędzla kładzie pigment. Jego kompozycje nie mają ani migotliwości znanej z obrazów Jana Cybisa, ani ulotności spotykanej u Artura Nachta-Samborskiego, ani - wreszcie - zwartej gamy barwnej cechującej dzieła Czapskiego. Przede wszystkim jednak nie czuje się w nich owej radości pracy z kolorem i światłem, którą mieli kapiści. Jego malarstwo obrazuje bowiem, jak pisał Jacek Woźniakowski, "dramat sprzężony z malarską urodą".
W dotychczasowym dorobku Rodzińskiego można wyodrębnić dwa wiodące obszary zainteresowań: pejzaż i, jak to określił Jerzy Nowosielski, "dramat chrystologiczny"; obok nich sporadycznie pojawia się martwa natura. Zdaniem Joanny Pollakówny, twórczość artysty ("malarstwo bolesne" - jak pisze) stanowi jedność:
"I tu [w pracach o tematyce religijnej], i tam [w pejzażach] pobrzmiewa ten sam głęboki, uciszony ton powagi. Tak jakby oczy malarza, odrywając się od oglądanych w wyobraźni mrocznych scen pasyjnych, by powoli przesunąć się po rozległości krajobrazu, tak bardzo były przepełnione tamtą bolesną duchowością, że niosą w sobie nadal i przelewają w kontemplowaną przestrzeń, w każdy zobaczony kształt, w kolor powietrza."
Za obraz, który ikonograficznie łączy obie grupy przedstawień, można uznać Via Crucis, gdzie wśród wiejskich zabudowań widać krzyż - pochylony, jakby dźwigany przez niewidoczną postać.
Malowane przez Rodzińskiego pejzaże są inspirowane głównie okolicami Nowego Sącza, zwłaszcza Nawojowej. Artysta nie dąży jednak do oddania realiów, mówi, że kieruje się wzruszeniem - obraz rodzi się z konkretnego przeżycia. Pozostaje zapisem chwili, emocji, ale - ostatecznie - także czymś więcej. Pisała przed laty Anna Trojanowska, że krajobrazy Rodzińskiego są monumentalne:
"To miejsce dramatycznych spotkań nieba i ziemi. Niebo jest źródłem światła, które ziemia - zmysłowa w swej materialności - przyjmuje i odpycha. W tej metafizycznej scenerii, zaplątane gdzieniegdzie samotne domostwo ludzkie wydaje się czymś wątłym i przypadkowym."
Obrazy są bezludne; pozostają albo tylko miejscem egzystencji człowieka, albo jego śladem. Niekiedy ukazują jedynie naturę (Deszcz, początek lat 70.), częściej ów ślad - fragmenty skromnej wiejskiej architektury: samotna chałupa ("domy - fantomy barwne" - pisała Pollakówna) lub opuszczona stodółka dożywa swoich dni, zatopiona we mgle lub w rozciętej białą smugą burzowej poświacie szarobłękitnego nieba (Stodoła - Markowi Skwarnickiemu, 1990; Krajobraz z chmurą, 1991; Nawojowa - blisko jesień, Dom, mur i sad - oba z 1993 roku; Biały mur w Nawojowej, 1994; Horyzont, 1997; do tej grupy należy również obraz Północ z 1992 roku, poświęcony Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, gdzie w bezkresnym krajobrazie z magmowatej lawy zimnosinych barw wyłania się strażnica sowieckiego łagru). W większości tego rodzaju kompozycji początkowo uwaga artysty zwrócona jest ku efektom fakturowym, z czasem odgrywają one coraz mniejszą rolę. Znamienne jest dla nich również to, że spod szerokich, niemal płaskich, warstw stłumionego koloru, prześwieca błysk światła zwiastującego nadzieję. To wrażenie wydaje się wspólne wielu widzom, którzy stają przed pejzażami Rodzińskiego. Jacek Woźniakowski - w podobnym tonie, jak Anna Trojanowska - stwierdzał, że
"[...] to są wypowiedzi o materii, która chwyta światło. Albo inaczej: o świetle, które schodzi w materię. Materię grubą, gruzłowatą, błotnistą, piaszczystą, ziemską. Horyzont leży płasko, znużony własnym ciężarem lub dźwiga nieubłaganie i bezwładnie - ale nagle ziemska masa ożywa, muśnięta ognistym promieniem, odblaskiem chmur, daleką, chłodną poświatą. W tej śmiertelnie poważnej grze ziemi i światła nie ma człowieka. Zjawia się tylko znak jego obecności: raz jako drapieżny, świetliste powietrze tnący wirowaniem śmigieł, helikopter; zwykle jako schronienie, dom, wspólny dach. Lecz jakież to kruche schronienie, jak żałosna makieta wspólnoty, wśród jakichże potęg stawia człowiek wątłą skorupę swojego bytowania. A przecież i na nią pada światło. Uszlachetnia ją. Godzi ją - w wąskiej, smutnej, srebrzystej gamie - z rozległym, milczącym światem."
Nie z malarstwem pejzażowym Rodziński jest jednak identyfikowany, lecz ze scenami pasyjnymi (obszerny cykl Pieta; analogicznej tematyce artysta poświęcił wiele prac rysunkowych). Krytycy podkreślają zgodnie, że sięgał do tej tematyki znacznie wcześniej niż narodził się ruch kultury niezależnej, z którym malarz był później związany i często jest łączony. Tutaj, podobnie jak w pejzażach, oszczędnie użyte środki wyrazu podporządkowane są sensowi przedstawień. Deformacja postaci, skrótowość modelunku (Pieta, 1981) współgrają z surowością naturalnych kolorów. Malarz operuje formami szkicowymi, nie do końca określonymi - postać Chrystusa na krzyżu wygląda jak wyciekająca z formy, ciało jest poranione, wręcz zmaltretowane. Widoczne w obrazach szerokie pociągnięcia pędzla, umowność strzępiastej plamy barwnej kojarzą się z poszukiwaniami Nicolasa de Staëla. Malarstwo Rodzińskiego jest jednak w inny sposób przesycone nastrojem boleści, a ponadto skupienia, co autor podkreśla zwężając tonację barwną. Bliżej mu bodaj do tradycji rodzimej - malarstwa "arsenałowców", zwłaszcza twórczości Jacka Sienickiego. W scenach chrystologicznych tonacja jest ciemniejsza niż w pejzażowych (płaszczyzna jest tu zamalowana gładko). Płótna Rodzińskiego to malarska refleksja poświęcona przemijaniu i śmierci, cierpieniu tych, którzy odchodzą i tych, którzy pozostali. Chrystus dźwigający krzyż (Dźwiganie krzyża wg Schongauera, 1990) lub ukrzyżowany (Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił, 1989; Maria Magdalena, 1997), Matka opłakująca Syna (Matka - pamięci ks. Jerzego Popiełuszki, 1985), umarły Malarz (kilka wersji kompozycji Śmierć malarza poświęconej van Goghowi, między innymi z 1993 roku) to obrazy w obrazach: autorskie wyobrażenia chwil najbardziej dotkliwego osamotnienia przeniesione na płótna, a zarazem nawiązania do kulturowych ikon - ołtarza z Isenheim Grünewalda i prac Georges'a Rouaulta (o obu artystach Rodziński wspominał w swoich tekstach). Obrazy dramatyczne, mroczne, malowane z dosadną jednoznacznością długimi zdecydowanymi maźnięciami pędzla maczanego w ciemnych błękitach, zieleniach, szarościach, czerniach... Nie są one wszak na tyle jednoznaczne, aby zatrzeć, zagubić wpisaną w nie nadzieję na Odkupienie.
Rodziński angażował się również społecznie i politycznie: do momentu likwidacji Związku Polskich Artystów Plastyków przez władze stanu wojennego był redaktorem naczelnym "Biuletynu ZPAP" (1975-83); należał do grona sygnatariuszy deklaracji Towarzystwa Kursów Naukowych (tzw. latający uniwersytet; 1977); aktywnie uczestniczył w ruchu kultury niezależnej lat 80.; był członkiem Rady Kultury przy premierze RP (1991-92). Jest członkiem Komisji Architektury i Sztuki Sakralnej przy Archidiecezji Krakowskiej oraz członkiem Rady Programowej pisma "Sztuka sakralna", a także członkiem rzeczywistym Wydziału Twórczości Artystycznej Polskiej Akademii Umiejętności.
Był stypendystą Fundation pour une Entriade Intellectuelle Européenne w Paryżu (1974), Polskiego Instytutu Kultury Chrześcijańskiej im. Jana Pawła II w Rzymie (1985), Fundacji Janineum w Wiedniu (1994).
Otrzymał nagrody i wyróżnienia: Złoty Medal Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie (1977), Złotą Odznakę Związku Polskich Artystów Plastyków (1978), Nagrodę Miasta Krakowa (1981), Nagrodę Muzeum Archidiecezji Warszawskiej (1985), Nagroda Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku (1988), Nagrodę Wojewody Krakowskiego za twórczość artystyczną, publicystykę i pracę pedagogiczną, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Medal Komisji Edukacji (wszystkie trzy w roku 1993), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1998), Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za pracę artystyczną i eseistykę, doktorat honoris causa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu (2005).
Ma w dorobku trzy książki zawierające szkice o sztuce: "Sztuka na codzień i od święta" (1999), "Obrazy czasu" (2001), "Mój szkicownik" (2005).
Z wielu wystaw, w których brał udział, warto wymienić: indywidualne - w BWA w Krakowie, Olsztynie, Toruniu (1990-91), Instytucie Polskim w Paryżu, Galerii u Jezuitów w Poznaniu (obie w 1992), krakowskiej Galerii Format (1993), warszawskiej Galerii Kordegarda (1995); zbiorowe - Cóż po artyście w czasie marnym... w warszawskiej Galerii Zachęta (1991), Triennale Sztuki Sacrum w Częstochowie (między innymi w roku 1991 i 1994), 44 polskich malarzy współczesnych wobec Matejki (1994), "7 from Poland in Norway" w Oslo, "175 lat ASP"w Krakowie w Ronneby w Szwecji, "Ars pro Natura" w Stuttgarcie (ostatnie trzy w 1995), 16. Festiwal Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie (zaproszony poza konkursem), jubileuszowa wystawa ASP w Krakowie, "Andrzej Wajda. To lubię" w krakowskim Pałacu Sztuki (ostatnie trzy w 1996).
Informacje na temat Stanisława Rodzińskiego zawierają katalogi wystaw (np. w BWA w Krakowie, Olsztynie, Toruniu i w Galerii Kordegarda) oraz poświęcony jego twórczości film telewizyjny Ewy Pytki Prawdzie naprzeciw (1995).
Autor: Małgorzata Kitowska-Łysiak, Instytut Historii Sztuki KUL, kwiecień 2006.