Robert Trzópek, jeden z najlepszych polskich kucharzy, doświadczenie zawodowe zdobywał w legendarnych restauracjach: Le Manoir aux Quat' Saisons w Oxfordzie, kopenhaskiej Nomie czy hiszpańskiej elBulli. Po powrocie do Polski szefował warszawskim restauracjom: Tamka 43 i The Harvest. Obecnie jest szefem restauracji w hotelu Holiday Inn Warszawa Józefów.
Pochodzi z Trójmiasta. Urodził się w Gdyni, dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Gdańsku. Już jako chłopiec wiedział, że będzie gotował. Duży wpływ na jego zainteresowanie kuchnią miała babcia, której towarzyszył, gdy gotowała i piekła domowe potrawy.
Przygoda Roberta Trzópka z profesjonalną kuchnią zaczęła się od pracy w nadmorskiej smażalni ryb u znajomych. Potem zdobywał szlify w restauracjach, m.in. w Gdańsku na Długiej czy w Dworze Oliwskim. Szef kuchni restauracji tego hotelu sprowadzał składniki z Francji i uświadomił mu, jak istotna jest jakość produktu w kuchni.
Pragnąc doskonalić warsztat Trzópek wyjechał w 2003 roku do Wielkiej Brytanii. Chciał pracować u najlepszych i to mu się udało. Najpierw terminował w Guildford pod Londynem. Jak podkreśla, przełomem w rozwoju zawodowym stała się trzyletnia praca w Le Manoir aux Quat' Saisons w Oxfordzie. To restauracja wyróżniona dwiema gwiazdkami Michelina, przez którą przewinęły się przyszłe kulinarne sławy, jak Gordon Ramsay czy Heston Blumental. Był odpowiedzialny za amuse-bouche, zimne i gorące przystawki, ryby, garnish, sosy, warzywa, mięsa i cukiernię. Sam zaznacza, że największym zaskoczeniem w pracy za granicą było zetknięcie się z produktami najwyższej jakości. Zdaniem Trzópka, to właśnie świeży produkt, z którego powstaje danie, jest kluczem do smaku.
Ważną rolę w jego kulinarnej edukacji odegrał Rene Redzepi z kopenhaskiej Nomy (uznawanej kilka razy za najlepszą restaurację świata). Trzópek pracował tam przez dwa lata jako chef de partie na gorącej kuchni: odpowiadał za ciepłe przystawki, dania główne, ryby, mięsa oraz sosy. Nie ukrywa, że praca u boku niewiarygodnie wymagającego Redzepi pomogła mu w dostaniu się w 2008 roku na staż do elBulli. To był prawdziwy sukces, bo w tym czasie o staż do legendarnego Ferrana Adrii, dzięki któremu hiszpańska restauracja zdobyła światową sławę i trzy gwiazdki Michelina, ubiegało się około czterech tysięcy kandydatów.
W elBulli Robert Trzópek poznał inną sławę świata gastronomii, którą bardzo ceni, a mianowicie Thomasa Kellera – szefa również trzygwiazdkowej restauracji French Laundry w Kalifornii. Chciałby jeszcze poznać legendarnego Marco Pierre White’a, którego autobiografię przeczytał pięć razy.
Po stażu w elBulli wrócił do Polski. Na chwilę wylądował w Gdańsku, by przenieść się do Warszawy i współtworzyć oraz szefować restauracji Tamka43. Dzięki jego innowacyjności, lokal ten zdobył drugie miejsce podczas debiutu w projekcie Wine & Food Noble Night oraz został uhonorowany trzema sztućcami Michelina.
"Lubię poddawać kulinarne gusta moich gości coraz to nowym próbom. Polacy są już przygotowani na zaskakujące połączenia smakowe. Zawsze kieruję się jednak kilkoma zasadami. Świeże, naturalne składniki i dania zmieniające się wraz z porami roku. Polski element w każdym daniu, bo korzystamy z dóbr produkowanych na miejscu, np. z hotelowej pasieki. I nierozbudowane menu, ponieważ bazuje na produktach sezonowych i daniach przygotowywanych od podstaw. Tak właśnie skomponowałem nową kartę dań w restauracji w hotelu Holiday Inn w Józefowie" – podkreśla Trzópek w jednym z wywiadów.
Mówi o sobie, że choć startował w castingu na członka jury do polskiej edycji kulinarnego show Master Chef, to daleko mu do bycia celebrytą. Przeciwnie, ceni równowagę w życiu. Do pracy lubi jeździć komunikacją miejską, a w telefonie odbiera maile. Kiedy spełni się już zawodowo, chciałby uczyć w szkołach gastronomicznych.
Ma nadzieję, że pewnego dnia Warszawa będzie porównywalnym rynkiem restauracyjnym do Londynu czy Kopenhagi.
Magdalena Kasprzyk – Chevriaux, lipiec 2014