Kompozytorka, gitarzystka, artystka dźwiękowa, której utwory bazują na przetworzeniach wcześniej zrealizowanych nagrań.
Niewiele brakowało, a Martyna Basta nie zaczęłaby wcale tworzyć muzyki. Jej biogram koncentrowałby się wówczas zapewne na dorobku fotograficznym, a informacja o nauce gry na gitarze stanowiłaby w nim ledwie ciekawostkę. Paradoks polega na tym, że aby zacząć tworzyć muzykę, Basta musiała przestać ją studiować. Artystka do dziś wspomina tamtą decyzję jako przełomową i trudno się dziwić, skoro oznaczała ona zejście ze ścieżki, którą podążała przez ponad połowę swojego życia.
Text
To był lipiec, akurat jechałam pociągiem na festiwal w Ostrawie, żeby zobaczyć Björk, kiedy dostałam telefon z sekretariatu Akademii Muzycznej o zbliżającym się terminie składania papierów na studia. Raczej mało kto z nich rezygnuje po dostaniu się na listę, bo egzaminy wymagają sporych przygotowań, więc pan po drugiej stronie z niedowierzaniem przyjął moją odpowiedź i powtórzył pytanie. Do tej pory pamiętam, jak ekscytujące było zrezygnować z tej drogi.
Basta wkroczyła na nią jako dziecko. W wieku siedmiu lat wzięła udział w przesłuchaniach do szkoły muzycznej. Rodzice wspierali ją w tym wyborze. W końcu jej dom wypełniała muzyka – mama uwielbiała klasykę, natomiast tata wolał raczej rockowe utwory spod znaku The Smiths, Pixies czy The Doors. Jedyne, o co prosili, to by nie wybierała skrzypiec – stanęło więc na cichszym instrumencie, gitarze. Tym bardziej że jej elektryczna wersja przez długie lata stanowiła dla Basty owoc zakazany. Artystka tłumaczy, że ze względu na przystosowanie do układu gitary klasycznej nie mogła się zbrukać grą na jej amplifikowanym odpowiedniku.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Martyna Basta, fot. Filip Preis
Basta kształciła się więc jako klasyczna gitarzystka, ale coraz częściej powracała do niej myśl o porzuceniu obranego kursu. W końcu wykonała Koncert na gitarę i orkiestrę smyczkową Mauro Giulianiego, po czym odłożyła instrument.
Łańcuch z archiwum
Po tej zaskakującej decyzji Basta zdecydowała się na studia kulturoznawcze. Studiowała najpierw na Uniwersytecie Jagiellońskim, później przeniosła się na Uniwersytet Warszawski. W tym czasie zajmowała się tworzeniem wideo i fotografią – zresztą nie bez sukcesów. W 2017 roku artystka brała udział w wystawie zbiorowej "UFO Visual Lab", towarzyszącej Miesiącowi Fotografii w Krakowie, a w katowickim Rondzie Sztuki odbył się pokaz jej prac zatytułowany "Wstrząsy naturalne". W tekście kuratorskim możemy przeczytać: "Gest wykonania autoportretu, pewnego rodzaju inscenizacja, a sięgnięcie do tego, co retrospektywne i spontaniczne, tworzy dialog pomiędzy tym, co było impulsem, a obecnie stało się nostalgią". Dodajmy, że tego dialogu nie zakończy powrót artystki do pracy z dźwiękiem.
Ten powrót nie był jednak łatwy. Basta podkreśla, że problemem było dla niej przełamanie oporów przed eksperymentem, na który nie było miejsca w klasycznej edukacji muzycznej. Ponowne wejście w obszar dźwięku zaczęło się od cięcia taśm i nagrywania pętli za pomocą prostego czterościeżkowego rejestratora. Artystkę zainteresowały też nagrania terenowe – wszechobecne na jej debiutanckiej płycie "Making Eye Contact With Solitude".
Tytułowa samotność stanowi nawiązanie do czasu pandemii, która niejako popchnęła Bastę w kierunku pracy z dźwiękiem. W realiach społecznej izolacji artystka ruszyła przed siebie z rekorderem w ręku i nagrywała wszystko, co wydawało jej się akustycznie interesujące. Cała jej pierwsza płyta powstawała więc w sposób bardzo intuicyjny. Kompozytorka przyznaje, że oprogramowania Abletona uczyła się w biegu i w rezultacie korzystała jedynie z dwóch efektów. "To jedyny mój album, który powstał linearnie – wraz z biegiem dni dodawałam kolejne nagrania, dołączając je do poprzednich i w rezultacie budując taki dźwiękowy łańcuch. Stąd miejscami utwory zlewają się ze sobą, tworząc wspólną formę" – podsumowuje muzyczka.
Debiutancki album Basty, lawirujący pomiędzy instrumentalnym ambientem, eksperymentalną elektroniką i nagraniami terenowymi, ukazał się jesienią 2021 roku nakładem słowackiej wytwórni Warm Winters Ltd. Na łamach brytyjskiego portalu "The Quietus" Jakub Knera pisał o nim:
Text
Młoda artystka plecie swoje kompozycje z różnych elementów: nagrań terenowych, dźwięków skrzypiec, cytry, klawesynu, w pewnym momencie przetyka je nawet delikatnym wokalem. W duchu twórczości Claire Rousay czy Marty Forsberg tworzy intymne obrazy codzienności, ambientowe przestrzenie zbudowane w oparciu o improwizację i medytację.
Choć od tego czasu Basta zmieniła swoje metody pracy, a jej artystyczny język z pewnością się rozwinął, to wciąż istotny jest dla niej ten osobisty – a może wręcz dokumentalny – charakter utworów bazujących na autorskich nagraniach. W tym łapaniu przez nią rzeczywistości można pewnie znaleźć połączenie z jej fotograficznym doświadczeniem: "Lubię myśleć, że używane przeze mnie nagrania to rejestracja jakiegoś konkretnego czasu i miejsca, w którym dane było mi się kiedyś znaleźć. Tym samym one wspólnie tworzą dla mnie swojego rodzaju autentyczne archiwum".
Tuszowanie śladów
Takie podejście nie wyklucza artystycznych przetworzeń, którym podlegają zgromadzone w tymże archiwum eksponaty. Jeśli w przypadku fotografii Basta sięgała po inscenizację, to w muzyce ingeruje w zarejestrowane wcześniej nagrania. Stąd określenie pochodzenia dźwięków wypełniających jej drugi album "Slowly Forgetting, Barely Remembering" nie jest zawsze prostą sprawą. I może jest w tym jakieś drugie dno, skoro album dotyka tematu pamięci, a ta przecież notorycznie płata nam figle.
Text
Zaczęłam coraz bardziej ingerować w strukturę nagrań terenowych i w efekcie one często nie przypominają już oryginału. Ze szklistego dźwięku sztućców tworzę niskie, granularne rytmy, a uderzenie kamienia staje się werblem. Instrumenty również nagrywam sama i często używam ich w podobny sposób – tak, że relacja między instrumentem a jego dźwiękiem przestaje być oczywista.
Skoro możliwości przetwarzania dźwięku są niemal nieograniczone, kompozytorka lubi zawężać materiał, na którym pracuje. W ostatnim czasie miała na przykład dostęp do skrzypiec i zarejestrowała około dwudziestu ścieżek z ich udziałem. Być może to niewielka baza, ale kompozytorka nie ma poczucia znudzenia tym materiałem – przeciwnie, to dla niej wystarczająco bogate uniwersum dźwiękowe, które może odkrywać na wiele różnych sposobów.
Tuszując ślady, Basta zachęca też słuchacza do różnych odczytań swoich utworów. Zwróciła na to uwagę Dominika Janik na łamach "Dwutygodnika":
Text
W przedostatnim utworze na płycie zatytułowanym "Back and Forth" czas i miejsce zdają się mieć kluczowe znaczenie. Słyszę tu nierównomierne oddechy, pokonywanie wpław jeziora, przełykanie wody, które w towarzystwie klawesynu i gitary tworzą zapis tyleż dokumentalny, co wieloznaczny.
Zakazany owoc
Nawet jeśli drugi album Basty podejmuje temat zapominania, to nie sposób pominąć roli, jaką w jego nagrywaniu odgrywała gitara. I to gitara elektryczna. Jej prosty riff prowadzi na przykład utwór tytułowy, który cieszy się dziś ogromną popularnością w serwisach streamingowych.
Text
Początkowo w ogóle nie planowałam umieszczać go na płycie. Przez długi czas tkwił zapomniany w folderze, dopóki nie dodałam do niego tekstu, który właśnie odkopałam z czeluści swojego archiwum. Chyba właśnie wtedy zrozumiałam, o czym to wszystko opowiada, i nazwałam album "Slowly Forgetting, Barely Remembering". To ja sama wypowiadam te słowa na znalezionym nagraniu, co kompletnie mnie zszokowało, bo w ogóle tego nagrania nie pamiętałam.
"Slowly Forgetting, Barely Remembering" zebrało bardzo entuzjastyczne recenzje zarówno w polskiej, jak i zagranicznej prasie. "Chce się do tej dojrzałej, precyzyjnej i dopracowanej, ale niezbyt długiej płyty wracać. Bo jak w tytule – trudno spamiętać to wszystko, ale ulatuje z głowy bardzo wolno" – podsumowywał swój artykuł Bartek Chaciński na łamach "Polifonii". Entuzjazmu nie krył również Philip Sherburne, piszący dla opiniotwórczego amerykańskiego portalu Pitchfork. Co ciekawe, jak wielu innych recenzentów, zwracał on uwagę na proste figury i oszczędne melodie gitary, uruchamiające jego pozamuzyczne skojarzenia. Bo rzeczywiście, sposób gry na tym instrumencie nie mógłby być bardziej odległy od tego, którego wymagano od Basty na egzaminach wstępnych na Akademię Muzyczną: "Przyjemne było zacząć postrzegać gitarę jako delikatne echo czy repetytywną podstawę utworu. Ten »zbyt prosty riff« stał się wspaniałą odskocznią od szkolnego wymogu umiejętności technicznych, perfekcyjnie zagranych pasaży i skomplikowanych układów".
Aktualnie kompozytorka pracuje już na następcą "Slowly Forgetting, Barely Remembering". Współpracuje również z innymi artystami i artystkami – między innymi z Amerykanką claire rousay, która pojawiła się gościnnie na jej drugiej płycie. Kompozytorka po raz pierwszy realizuje też muzykę do filmu oraz przygotowuje się do rezydencji w paryskim studio GRM, której owocem będzie kompozycja sporządzona na wielokanałowy system dźwiękowy.