Miała być projektantką mody. Przez dwa lata studiowała projektowanie, aż okazało się, że nie bardzo potrafi i lubi szyć, zmieniła więc kierunek studiów. Po nauce na Wydziale Grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych ukończyła też L’ecole Estienne w Paryżu, w 2010 roku zostając dyplomowaną graficzką.
Bardzo ważnym punktem w życiorysie urodzonej zimą 1981 roku ilustratorki był wyjazd na wymianę studencką do Berlina. Urzeczona tym miastem Sławińska postanowiła zostać w niemieckiej stolicy na stałe. Do dziś uważa, że to był dobry wybór, podkreślając, że Berlin jest jednym z najbardziej inspirujących miast świata, pozytywnie wpływającym nie tylko na artystów, grafików czy rysowników.
Artystka należy do amerykańskiej agencji ilustratorów i swoje prace z powodzeniem sprzedaje także do mediów za oceanem. Jej narracyjne, malarskie obrazy wielokrotnie ilustrowały artykuły dotyczące zjawisk społecznych; ich łagodny nastrój dobrze uzupełnia opowieści na temat zmian, jakie zachodzą we współczesnym świecie.
Poza ilustrowaniem artykułów prasowych Marta Sławińska zajmuje się też projektowaniem plakatów, ulotek, okładek płyt i książek. Widać w nich zrozumienie specyfiki medium: o ile w obrazach tworzonych na potrzeby prasy autorka pozawala sobie tworzyć rozbudowane historie, buduje narracje i przedstawia wielu bohaterów, o tyle w plakacie czy na okładce minimalizuje swój styl do wyrazistych znaków, pojedynczych motywów, które przyciągną uwagę. Dwa ryczące tygrysy na okładce singla zespołu The Thiams czy twarz czarnoskórego mężczyzny na ulotce, reklamującej imprezę w berlińskim klubie BarBoBu - to obrazy - znaki, anonsujące wydarzenia w symboliczny sposób. Artystka ma też na koncie mniej typowe działania: tworzy graficzne obrazy i ilustracje na szybach witryn oraz na tablicach w barach. To bardziej ulotne, choć nie mniej wymagające realizacje graficzne, polegające na atrakcyjnym połączeniu obrazów i tekstu.
Marta Sławińska ilustruje też książki dla dzieci. Sama przyznaje, że to zajęcie powszechne wśród ilustratorów prasowych i grafików. Jednak w jej przypadku zainteresowanie literaturą dziecięcą ma związek z jej własnym dzieciństwem, gdy tworzyła dla siebie ilustrowane opowiastki. "To bardzo ważne, by wciąż pielęgnować w sobie element dziecięcej wrażliwości", podkreśla graficzka.
Jak sama wspomina, jej pasja do rysowania narodziła się... na lekcjach fizyki, chemii i matematyki - szkicowanie było sposobem na ucieczkę przed nudą. Teraz Marta Sławińska ma swój własny styl, w którym dostrzec można spokojny, poetycki nastrój ilustracji japońskiej, czasem klimat fotografii z lat 50. Graficzka buduje nastroje i opowiada historie nie kolorem, nie kreską, a teksturą. Fakturowe plamy, którymi się posługuje mają swoje korzenie w tradycyjnych technikach druku, w litografii, co jest kolejnym powodem sytuowania ilustracji Sławińskiej w stylistyce "vintage".
Sama autorka stara się czasem modyfikować swój styl, nie zamykać się w jednej estetyce, wciąż szuka nowych pomysłów i form. Uważa, że inspiracje można zaleźć wszędzie: w spotkaniach z innymi ludźmi, na ulicach miasta i w krajobrazie, w książkach, muzyce, architekturze. Ważne, żeby szukać pomysłów samemu – Sławińska uważa, że zła ilustracja to przede wszystkim ta, która kopiuje już przez kogoś wymyślone motywy.
Więcej na martha.pl i marta-slawinska.tumblr.com
Autorka: Anna Cymer, wrzesień 2013