Jego pojawianie się na estradzie zapowiadało zawsze dwie rzeczy: szczyptę makabry i balladę. Był jedynym artystą w Polsce, któremu te pozornie sprzeczne sprawy udawało się pogodzić.
Zapotrzebowanie na czarny humor rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu horroru w życiu – mówił Maciej Zembaty w 1993 roku. – W tej chwili wśród Polaków obowiązujący staje się właśnie ten rodzaj poczucia humoru, który pozwala odreagować cały ciężar doczesności. Jest to materia, jaką dysponuje również saper, chirurg, pacjent, skazaniec, każdy kto wypełnia rubryki druku PIT.
Portret artysty z czasów młodości
Maciej Zembaty dzieciństwo spędził w Wadowicach – stąd też część źródeł mylnie podaje, że się tam urodził. Motyw wadowicki, autentyczny szyld "Wyrób trumien M. Zembaty", artysta wykorzystał na okładce jednej ze swoich płyt: "Nie mogło być nic lepszego. To zresztą moja dalsza rodzina" (stryj).
Matka Macieja, Irena Kabar, była nauczycielką, ojciec, Józef Zembaty – profesorem prawa, autorem wydanego w 1938 roku "Kodeksu dla nieletnich", zakładającego resocjalizację zamiast represji. Pomysł zrobił międzynarodową karierę, doceniano go nawet w ZSRR. W Tarnowie urodził im się syn Maciej, z którym w 1945 roku tuż po przejściu frontu, przeprowadzili się do Wadowic.
Czteroletni Maciek umiał czytać i pisać. Wsłuchiwał się w brzmienie obcojęzycznych rozgłośni, ucząc się rosyjskiego i angielskiego, później kolejnych języków. Opanuje ich siedem, a z trzech będzie później tłumaczyć teksty i piosenki.
Józef Zembaty został przewodniczącym Najwyższego Trybunału Narodowego – Rosjanie chcieli na tym stanowisku bezpartyjnego profesora prawa. Trybunał sądził nazistowskich zbrodniarzy wojennych: Hansa Franka, Alberta Forstera, Rudolfa Hössa – egzekucję tego ostatniego na terenie obozu Auschwitz–Birkenau chłopiec oglądał wraz z kuzynką przez lufcik strychu, gdzie zamknięto dzieci, żeby nic nie widziały. Rodzina często zmieniała miejsca pobytu: Kraków, Katowice, w końcu Warszawa.
W średniej szkole muzycznej Maciej Zembaty szlifował grę na fortepianie. Uczęszczał też do liceum plastycznego, gdzie historii uczył go Jacek Kuroń. Przez rok studiował aktorstwo w warszawskiej PWST, później przeniósł się na Wydział Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Bystry, oczytany, zdolny, egzaminy zdawał z marszu. Był też krótko na wydziale reżyserskim PWSFTViT w Łodzi.
W 1963 roku poznał pianistę i kompozytora Janusza Bogackiego. Razem stworzyli pierwsze piosenki do kabaretu Fermata, który grał w piwnicy przy Nowym Świecie. Znana z seminarium u prof. Ludwika Sempolińskiego w PWST aktorka Ewa Pokas została żoną Macieja. Ona miała mu za złe ustawiczne balangi, on jej każde słowo zamienione z mężczyznami. Burzliwe rozstania i spektakularne powroty po dwóch latach zakończyły się rozwodem.
W 1965 roku na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu otrzymał nagrodę za "Romans otwocki" w wykonaniu Aliny Janowskiej i wyróżnienie za "Uszy". W czasie studenckich manifestacji 1968 roku na schodach gmachu polonistyki układał przy gitarze kuplety z refrenem: "Pan prokurator ma rację, mamy w Polsce demokrację". Przyszło mu się z nich tłumaczyć, bo, jak twierdził, zapisujący słowa kolega okazał się ubekiem.
Przed represjami ochroniła Macieja pozycja ojca. Dała mu też nieskrępowany dostęp do zakładów karnych, gdzie od więźniów kupował pamiętniki i śpiewniki. Na ich podstawie napisał pracę magisterską – "Współczesny literacki folklor więzienny".
Wkrótce Zembaty wkroczył na właściwą sobie ścieżkę. Stworzył kabaret Dreszczowisko, w którym Elżbieta Jodłowska wylansowała przebój "W prosektorium".
W latach siedemdziesiątych związał się ściślej z Programem Trzecim Polskiego Radia, gdzie zaczął prowadzić "Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy" ("ITR"), autorską audycję "Płyty nasze i naszych przyjaciół" i "Zgryz". Był też jednym z prezenterów "Zapraszamy do Trójki" – pierwszej i jedynej wówczas audycji nadawanej na żywo, z telefonicznym udziałem słuchaczy.
"Ostatnia posługa"
Do napisania kolejnej piosenki skłonił Zembatego konkurs radiowy na tekst do dowolnego utworu z muzyki klasycznej. Był rok 1971, kiedy stanął przed festiwalową publicznością opolskiego amfiteatru i obniżonym do grobowych rejestrów głosem wyciągał zwrotki "Ostatniej posługi" do marsza żałobnego z sonaty b–moll Fryderyka Chopina. Obrazoburcza interpretacja Zembatego, jawnie zmierzająca pod prąd obyczajowego tabu, wywołała ogólnonarodową dysputę o granicach żartu.
Jak dobrze mi w pozycji tej
W pozycji ho–ry–zon–tal–nej
Ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach
A za trumną idzie żona […]
O wieko bębnią krople dżdżu
Kołyszą słodko mnie do snu
Ubogim krewnym trumna wrzyna się w ramiona
I już ledwo idzie żona
Zwolennicy czarnego humoru mówili o poszanowaniu wolności twórcy, przeciwnicy oburzali się na szarganie świętości. Spór pozostał nierozstrzygnięty.
Plakat kabaretu Dreszczowisko, który ruszył w trasę koncertową, wykonała Ewa Gargulińska, wkrótce druga żona Zembatego. Z występów w Niemczech Zachodnich Maciej Zembaty wrócił własnym "garbusem". Jednak i drugie jego małżeństwo nie wytrzymało próby czasu.
Leonard Cohen
Dzięki Maciejowi Karpińskiemu, u którego pomieszkiwał wraz z kolejną dopiero co poślubioną trzecią żoną, Zembaty zetknął się w 1972 roku z piosenkami Leonarda Cohena. Odtąd został jego konsekwentnym polskim popularyzatorem. Magdalena, matka dwóch synów Macieja Zembatego uważała, że fascynacja męża kanadyjskim bardem była zbyt intensywna i długa, przez co ucierpiała jego własna twórczość: "powiedziałam to nawet Cohenowi, kiedy spotkałam się z nim w Warszawie".
Leonarda Cohena "odkryłem" w momencie szczególnym, jakim w życiu człowieka jest wielka miłość – wspominał Zembaty. – Cohen wyrażał akurat to, co czułem. Byłem mu głęboko wdzięczny, że wszystko za mnie powiedział. Postanowiłem mu się zrewanżować – albo zemścić, jak uważają niektórzy – i zacząłem go tłumaczyć. Jego poezja mówi przede wszystkim o wolności jednostki. Skierowana jest na człowieka samego w sobie, dlatego była tak potrzebna ludziom żyjącym w społeczeństwie mniej lub bardziej zniewolonym.
W ciągu kilku miesięcy przetłumaczył kilkanaście piosenek Leonarda Cohena, zaś w całym swoim życiu – przeszło osiemdziesiąt procent jego utworów. Większość z nich opublikował w tomikach, zarówno w obiegu oficjalnym, jak i poza nim. Wydał także kilka płyt z własnymi aranżacjami i wykonaniami piosenek Kanadyjczyka. Poetyka Cohena dobrze wpisała się w nastrój lat osiemdziesiątych w Polsce. Jego piosenka "The Partisan" w spolszczeniu Zembatego stała się jednym z nieoficjalnych hymnów przywódców "Solidarności".
Gdy przełamał wróg granicę
I zażądał, bym się poddał
Powiedziałem – Nie!
Wziąłem broń i zniknąłem […]
Trzech nas było dzisiaj rano
A wieczorem sam zostałem
Jednak muszę trwać
Granice są więzieniem
Wicher wieje, wicher wieje
Nad grobami wicher wieje
Wolność musi przyjść
A my wyjdziemy z cienia
Zembaty śpiewał Cohena na estradzie i w radiu w autorskim magazynie satyrycznym "Zgryz" (1976–1981 i 1984–1999), nawet nie sądząc, że po latach nagra swoją pierwszą cohenowską płytę. Wydał ich co najmniej dziesięć – precyzyjna liczba jest trudna do ustalenia z racji licznych wznowień i nie zawsze udanych kompilacji. Sprzedaż albumu "Alleluja" przekroczyła 400 tys. egzemplarzy, zyskując w 1986 roku status złotej płyty. Zembaty wykonujący Cohena został dostrzeżony nie tylko w Polsce – ma fankluby między innymi w Helsinkach, Tajpej i Johannesburgu.
Rodzina Poszepszyńskich
Obok przekładów piosenek Cohena, znamy i inne autorstwa Zembatego, z filmów: "Kabaret", "Szczęśliwy człowiek", "Made" (polski tytuł: "Dziewczyna szuka szczęścia"), "Pat Garrett i Billy Kid".
Gdy znalazłem się za burtą instytucji zwanej Komitetem ds. Radia i Telewizji, uratowała mnie znajomość języka angielskiego. Mogłem utrzymać się na powierzchni dzięki pracy, zaproponowanej mi przez Studio Opracowań Filmów.
Potem doszły oryginalne scenariusze filmowe: "Sam na sam" Andrzeja Kostenki, "Około północy" Hanki Włodarczyk, "Siedem życzeń" – serial telewizyjny dla dzieci, gdzie też użyczył swego głosu kotu Rademenesowi.
W 1972 roku Maciej Zembaty we współpracy z Jackiem Janczarskim stworzył radiowe słuchowisko "Rodzina Poszepszyńskich". Stało się ono jedną ze sztandarowych audycji rozrywkowych Polskiego Radia, goszcząc na antenie, z dłuższymi przerwami, przez 25 lat. W postaciach cyklu można było rozpoznać sparodiowanych bohaterów popularnych radiowych seriali: "Matysiakowie" i "W Jezioranach".
Tworząc nasze postacie posłużyliśmy się z Jackiem Janczarskim cudownym narzędziem czarnego humoru. W swoim czasie ta straszliwa polska rodzina zdobyła sobie olbrzymią popularność, bo – wprawdzie nie wprost – mówiła o tym, w jaki sposób staliśmy się ofiarami pewnego systemu, zmieniając się w potwory pozbawione uczuć wyższych. Te audycje pokazywały skutki, nie przyczyny, co mi się wydaje właściwą drogą dla satyry.
Zakazane piosenki
Mrocznemu spojrzeniu na świat Macieja Zembatego nie oparły się kabarety. Jego brawurowa "Ballada o Imogenie" wzbogaciła jeden z pierwszych telewizyjnych kabarecików Olgi Lipińskiej w 1968 roku. Z kolei tekst "Wiara" ("Tajemnice mojej wiary niezgłębione są") z zapalonymi gromnicami w rękach melorecytowało w Dudku trio złożone z Edwarda Dziewońskiego, Wiesława Gołasa i Jana Kobuszewskiego. Numer trafił później do filmu "Niebieskie jak Morze Czarne" (1971). Były to całkiem udane przymiarki do własnego kabaretu Dreszczowisko.
Próbował sił na innych polach artystycznych. Obserwacja owada niefortunnie zamkniętego w samochodzie natchnęła go do stworzenia absurdalnej "Historii, która przydarzyła się pewnej Pszczołopodobnej Prudencji". Komiks – z ilustracjami Emilii Piekarskiej-Freudenreich – ukazał się w 1973 roku, zdobył kilka nagród, rozchwytywany jednak nie był.
W 1981 roku Maciej Zembaty został pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym I Przeglądu Piosenki Prawdziwej "Zakazane Piosenki". Impreza odbyła się w gdańskiej Hali Olivii w pierwszą rocznicę Sierpnia. Powstała jako antyteza sopockiego festiwalu, dopuszczając do głosu utwory powstałe poza oficjalnym obiegiem i peerelowską cenzurą. Jak choćby "Sejm kalek" Zembatego, do którego pomysł i refren podsunął mu Jacek Kleyff.
Ślepi patrzą zadziwieni
Zaraz będą mówić niemi
W ławach wrzawa wnet wybucha
Głusi nadstawiają ucha
Na mównicę wszedł niemowa
Z wnioskiem o wolności słowa
Dyskusja się wywiązała
Kiedy zabrał głos jąkała
Stuk, puk laską w podłogę
Sejm, Sejm wyraża zgodę
Stuk, puk laską o blat
Sejm mówi: Tak!