Autor tysięcy drobnych utworów estradowych wierszem i prozą oraz tekstów piosenek. Przed wojną do najbardziej znanych należały między innymi: "Jak za dawnych lat", "Jak trudno jest zapomnieć", "Taka noc i walc i my" (wszystkie z muzyką Henryka Warsa), "Nie kochać w taką noc to grzech" (muzyka Zygmunt Wiehler). Inne przeboje to: "Idą leśni" (muzyka Jerzy Wasowski), "Bez ciebie mi źle" (muzyka Władysław Szpilman), "Jest taki jeden skarb" (muzyka Jerzy Harald), "Rosną w miastach domy" (muzyka Wawrzyniec Żuławski), "O jednej Wiśniewskiej" (muzyka tradycyjna).
Jego piosenki śpiewali między innymi: Jadwiga Andrzejewska, Chór Dana, Tadeusz Faliszewski, Stefcia Górska, Tola Mankiewiczówna, Tadeusz Olsza, Ludwik Sempoliński, Zofia Terné, Aleksander Żabczyński. Po wojnie wykonywali je między innymi: Kazimierz Brusikiewicz, Edward Dziewoński, Irena Kwiatkowska, Wiesław Michnikowski, Józef Nowak, Irena Santor, Wojciech Siemion, Janusz Zakrzeński.
Od chemika do satyryka
Jerzy Jurandot pochodził ze środowiska inteligenckiego, był synem Tadeusza Glejgewichta i Sabiny z Bartów. Po ukończeniu gimnazjum w 1928 roku studiował matematykę i chemię na Uniwersytecie Warszawskim, w 1934 roku uzyskał absolutorium. W 1937 roku roku poślubił Stefanię Grodzieńską, tancerkę, aktorkę i pisarkę.
W 1928 roku zadebiutował na łamach prasy jako satyryk. Pierwsze teksty kabaretowe zaniósł od razu do słynnego Qui Pro Quo. Dyrektor artystyczny Jerzy Boczkowski niedbałym ruchem umieścił je na wysokiej stercie papierów zaścielających biurko. Po kilku dniach umierający z trwogi petent został serdecznie przyjęty, żeby w końcu usłyszeć:
– To wszytko jest do d… – powiedział krótko, ale jak najbardziej dosadnie dyrektor Boczkowski. Spadłem z mojej drabiny na pysk. Nawet nie poczułem bólu, tak byłem oszołomiony. Tymczasem dopiero teraz miała się zacząć ta część rozmowy, która zdecydowała o przekształceniu niedoszłego chemika w zawodowego współpracownika warszawskich teatrzyków. – Mimo to widzę w panu zadatki na autora – kontynuował Boczkowski. – Jeżeli pan chce, nauczę pana pisać. Tylko uprzedzam, że to będzie ciężka szkoła. Hemara sprowadziliśmy ze Lwowa, kiedy tam był już wziętym autorem, a u nas przez długie miesiące odrzucało mu się wszystko, co napisał. Proszę się zastanowić, czy panu warto.
["Dzieje śmiechu"]
Szkoła istotnie była twarda i bezlitosna. Boczkowski odwalał mu teksty po dziesięć razy. A to niejasny pomysł, a to pointa za mało zaskakująca, a to kiepski rym. "Kląłem i poprawiałem od początku", wyznawał Jurandot.
Minął rok i Qui Pro Quo przestał istnieć. Szkoła Boczkowskiego nie poszła jednak na marne i kiedy ten prowadził Bandę i Morskie Oko, korzystał z tekstów Jurandota. Ten ostatni zaś nadal drukował w prasie, został również kierownikiem literackim kabaretów Cyrulik Warszawski (1935) i Małe Qui Pro Quo (1937–1939).
Swoje artystyczne credo – czerpanie tylko z jasnych stron życia – Jerzy Jurandot wyłożył w piosence wykonywanej w połowie lat trzydziestych w teatrzyku Banda przez Tadeusza Olszę:
Każdy jasną stronę w życiu ma:
Jeden ładną żonę, inny – psa.
Ten ma dużo blatów, a tamten ziemi szmat
Ja zaś inny atut mam od szczenięcych lat:
Ja mam ciocię na Ochocie…
Skecze, monologi humorystyczne, wiersze satyryczne i piosenki stylizowane na ballady podwórzowe przysparzały Jurandotowi popularności. W 1938 roku ukazał się jego tom satyr "Niedobrze, panie Bobrze!", z przedmową samego Fryderyka Járosyego. Jurandot, jako dostawca tekstów dla artysty, reprezentował wówczas następną – po Julianie Tuwimie i Marianie Hemarze – falę autorów.
Przyjaźń Grodzieńskiej i Jurandota z Járosym zaowocowała wspólną pracą nad inauguracyjną premierą Teatru Figaro, "zmarłego w powiciu", gdyż jego otwarcie zaplanowano na 2 września 1939 roku.
Pierwsza próba generalna odbyła się 31 sierpnia. […] Ostatnim numerem był piękny kujawiak, Marian Rentgen wyczarowywał barwne pary, scena wirowała i wreszcie zamarła. "Po zakończeniu – powiedział Járosy – zaśpiewamy Hymn. Czy wszyscy dokładnie pamiętają słowa? Powtórzmy sobie". Pianiści zasiedli z powrotem do instrumentów i zagrali "Jeszcze Polska". Z pierwszego rzędu widowni widziałem wyraźnie łzy, które powoli zaczęły spływać im po twarzach, kiedy śpiewali. Płakały wszystkie kobiety. Płakał Járosy. Płakali sceptyczni, z trudem poddający się wzruszeniu "kabareciarze" – Lawiński, Minowicz, Znicz. Płakał już zmobilizowany siwowłosy porucznik Marian Rentgen. Płakali przy fortepianach Boruński i Gimpel. Wszyscy. Wielu z nich widziałem tego dnia po raz ostatni.
["Dzieje śmiechu"]
Od 7 do 23 września 1939 roku Járosy wygłaszał przez radio pisane na bieżąco wiersze Jurandota. Później radiostacja Warszawa II na Forcie Mokotowskim zamilkła na siedem lat.
W warszawskim getcie
W 1942 roku Jerzy Jurandot, za zgodą konspiracyjnych władz Związku Artystów Scen Polskich, został kierownikiem literackim rewiowego Teatru Femina w warszawskim getcie. Ten epizod jego życia przez długie lata nie był szerzej znany. Zachowała się wprawdzie relacja Jurandota, zatytułowana "Miasto skazanych", jednak Stefania Grodzieńska zastrzegła, że publikacja rękopisu męża może nastąpić dopiero po jej śmierci.
Obejrzyj skan rękopisu Jerzego Jurandota "Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie".
Jurandotowie trafili do getta w 1940 roku. Córka obojga, Joanna Jurandot-Nawrocka, wyjawiła, że w domu nigdy się o tym nie mówiło.
W 2014 roku za zgodą córki ukazała się książka "Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie". Tom, pod redakcją Agnieszki Arnold, wydało Muzeum Historii Żydów Polskich. Są w nim wspomnienia Jerzego Jurandota i siedem opowiadań osnutych na ich kanwie. Uzupełnia je powstała w getcie sztuka "Miłość szuka mieszkania" (ocalała przechowana w zbiorach Archiwum Ringelbluma) oraz "Humor w opasce", eseje z lat siedemdziesiątych. Tom zawiera także wiersze Grodzieńskiej "Dzieci getta", opublikowane pod pseudonimem Stefania Ney w 1947 i powtórnie w 1949 roku (na kolejne ich wydania autorka konsekwentnie nie wyrażała zgody).
Nasza wiedza o teatrach i kabaretach grających za murem jest wyrywkowa i nie zawsze wiarygodna. Mało kto przeżył, doczekał końca wojny. A ci, którzy przeżyli, rezygnowali często ze wspomnieniowych powrotów do tamtych dni. Bariera psychiczna, zgoda, lecz był jeszcze inny powód milczenia. Ortodoksi potępiali "zabawy na cmentarzu". Bojownicy z szeregów Bundu, organizatorzy zbrojnego oporu, odnosili się niechętnie do koncesjonowanej rozrywki. Pamiętając, że właścicielami scen i kabaretowych salek są gettowi prominenci, wchodzący w układy z kolaborantami i szpiclami ze Służby Porządkowej i "Trzynastki" – Urzędu do walki z lichwą na usługach gestapo. Pierwsze rzędy na premierach zajmowała ta właśnie publiczność. Można więc zrozumieć, dlaczego opowiadanie o rozrywce w getcie wymagało dystansu, wyważenia sądów, przekonania, jakie mamy dopiero dzisiaj, że śmiech bywał ratunkiem, nadzieją na ocalenie, światłem w gęstniejącym mroku. Dlatego tak ważne są notatki Jurandota, współtwórcy dwóch teatrów – Melody Palace na Rymarskiej i Feminy na Lesznie. Jaka była sytuacja artystów biorących udział w przedstawieniach? Jedynie soliści, gwiazdorzy zarabiali na bochenek chleba dziennie. Muzycy z orkiestry dorabiali, chodząc po podwórkach. A głód był taki w tej branży, że gdy wykruszyli się członkowie operetkowo-musicalowego chóru, zastąpili ich chórzyści z Wielkiej Synagogi.
[Ryszard Marek Groński, "Satyryk patrzy na getto", "Polityka", 21 maja 2014]
Jurandot, jedyny autor i Iwo Wesby, kierownik muzyczny nie nadążali z pisaniem i komponowaniem. Ratowali się wystawianiem przeróbek znanych operetek czy komedii. Uznaniem widowni cieszyły się rewiowe składanki – montaże skeczy, monologów, piosenek i tańca. Programy nosiły tytuły: "Batalion humoru", "Od gminy do Feminy", "Szafa gra", poważniejsza "Matura", przeróbki operetek Kálmána: "Księżniczka czardaszka" i "Bajadera".
Grano je nie dłużej niż dwa tygodnie. Szczególnym powodzeniem cieszyła się przeróbka radzieckiej sztuki Walentyna Katajewa "Kwadratura koła" (1928), którą Jurandot zatytułował "Miłość szuka mieszkania" – o kłopotach dwóch par małżeńskich zajmujących jeden pokój w przeludnionym getcie. W pewnym momencie jednak uznał, że trzeba zmienić repertuar na bardziej oderwany od rzeczywistości, gdyż "realność przekroczyła już granice wszelkiego absurdu" i nawiązania do niej w przedstawieniach przestały ludzi śmieszyć.
I choć warunki w miejscach rozrywki nie zachęcały – chłód niedogrzanych widowni, wilgoć, słabe światło karbidowych lamp, marna akustyka – zawsze znajdowali się ryzykanci pragnący zobaczyć swoich ulubieńców: Reginę Cukier, Adę Połomską, Stefanię Grodzieńską, Franciszkę Mannównę, kabareciarza Edmunda Minowicza, znanego z przedwojennych teatrzyków i filmów, no i gwiazdę wiedeńskich scen Symchę Fostela.
[Ryszard Marek Groński, "Satyrk patrzy na getto", "Polityka", 21 maja 2014]
W połowie 1941 roku w rewii "Szafa gra" występowała Wiera Gran, po wojnie oskarżana przez innego gettowego artystę Jonasa Turkowa o kolaborację z gestapo. W powojennej dokumentacji z procesu przed Sądem Obywatelskim znajduje się wypowiedź Jerzego Jurandota, który (podobnie jak Krystyna Żywulska, Izabela Czajka-Stachowicz czy Antoni Marianowicz) stwierdza, że zarzuty wobec Gran to "insynuacje i wyssane z palca brednie".
W sierpniu 1942 roku, dzięki pomocy przyjaciół i siostry Jerzego, udało się Jurandotom wydostać z getta. Znaleźli schronienie w podwarszawskich Gołąbkach, w domu Zofii i Gabriela Kijkowskich. Spisane tam wspomnienia Jurandota i wiersze Grodzieńskiej umieszczono w szklanym słoju i, w obawie przed niemieckim okupantem, zakopano w ogrodzie.
Jest jesień – rozpoczynał swoje wspomnienia Jurandot. – Prawdziwa złota polska jesień, jakiej dotychczas właściwie nie miałem okazji oglądać. W normalnych czasach o tej porze rozpoczynał się w Warszawie sezon teatralny.
17 marca 1943 roku do willi wkroczyło gestapo, poszukujące Zofii Kijkowskiej, wtedy nieobecnej, konspiratorki AK. Jej męża, inżyniera lotniczego Gabriela, Niemcy zastrzelili przed własnym domem. Jurandotowie cudem ocaleli i po wojnie odzyskali słój z tekstami.
Pomnik wzniesiony piosenką
Na cześć łączniczek walczących w powstaniu warszawskim Jerzy Jurandot napisał w 1944 roku tekst piosenki "Żołnierzu – panienko" (melodia Jerzy Wasowski). Piosenkę tę poświęcił swojej jedynej siostrze Zofii – harcerce, żołnierzowi ZWZ i AK, uczestniczce powstania warszawskiego, ps. "Ziółkowska" i "Zawadzka", która zginęła na Starym Mieście.
Dziewczyno nieznana, żołnierzu panienko,
Twój pomnik wznosimy piosenką.
Berecik na bakier i stuk obcasików,
Na piersi gazetki, granaty w koszyku,
Wprost w śmierć czekającą na rogu uliczki
Szły kręcąc kuperkiem dziewczyny – łączniczki.
Jak z chłopcem na spacer, jak z teczką do szkoły
Stąpały przez piekło podziemne anioły,
Z rozkazem, z meldunkiem, na kontakt, na zwiad.
Po wielu, po wielu nie ostał się ślad.
Dziewczyny – łączniczki, bez nazwisk dziewczyny.
Po prostu Danuty, Barbary, Krystyny.
W swych ładnych sukienkach, tak miło dziewczęce,
Ze szminką na ustach, ze śmiercią w torebce.
I takie powabne, i takie dziewczęce
Samotnie szły przeciw niemieckiej potędze.
Robiły, co mogły, by wygrać swą grę
Czasami wracały, czasami zaś – nie.
Dziewczyny są po to, by żyć w pełnym słońcu
Jak kwiaty rozkwitać i cieszyć wzrok chłopców.
Nie po to, by wojną, zatrute jak śmiercią
Oddawać jej pierwszą swą miłość dziewczęcą.
Nie po to, by kroków na schodach w noc słuchać
I gnić na Pawiaku, i konać na Szucha.
A tyle ich było w katowniach SS,
Młodziutkich, bez jutra, milczących po kres.
Dziewczyno nieznana, żołnierzu panienko,
Twój pomnik wznosimy piosenką.
["Żołnierzu – panienko"]
Człowiek teatru
W biografiach Jerzego Jurandota powtarzają się informacje, że w latach 1944–1945 był naczelnikiem Wydziału Estrady Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz pierwszym powojennym dyrektorem rozgłośni Polskiego Radia w Lublinie. Wzmiankował o tym między innymi Mieczysław Fogg w swoich wspomnieniach "Od palanta do belcanta". Jednak Stefania Grodzieńska dementowała:
Jurandot nigdy nie był dyrektorem Radia w Lublinie. Żeby mógł tam korzystać ze stołówki, zrobiono go "dyrektorem departamentu rozrywki" i posłano do Łodzi z poleceniem utworzenia teatru małych form. Tak powstała Syrena. W Lublinie Jerzy był najwyżej kilka dni. Zjawił się tam […] bo szukał żony. Czyli mnie.
[Stefania Grodzieńska w: Dariusz Michalski, "Powróćmy jak za dawnych lat…", Warszawa 2007]
Jerzy Jurandot był natomiast wiceprezesem ZAiKS-u (1949–1968) i przez kilka kadencji członkiem prezydium ZG ZLP. W lutym 1945 roku organizował w Łodzi Teatr Miniatur Syrena – później pod nazwą Teatr Syrena, od sezonu 1948/1949 w Warszawie. W latach 1945–1950 i 1955–1957 był jego kierownikiem artystycznym.
Jaki był dyrektor łódzkiej sceny? Jak zapamiętała Alina Janowska:
Niewielkiego wzrostu, o bardzo sympatycznym wyrazie twarzy, niestwarzający dystansu z rozmówcą, nawet jeśli to była jakaś nieznana tancereczka. Człowiek skromny i delikatny. Bardzo ufał Stanisławie Perzanowskiej i kiedy ona reżyserowała, on w ogóle się nie odzywał. Nie musiał; napisał, co napisał, wszystkim się podobało, więc po co miał ingerować w fazę odtwórczą, skoro zajmowała się tym fachowa osoba? Jak powiedziałam: to był bardzo ciepły, delikatny człowiek.
[Dariusz Michalski, "Jam jest Alina, czyli Janowska Story", Prószyński i S-ka, Warszawa 2007]
W latach 1952–1955 Jurandot został dyrektorem Teatru Satyryków (na scenie Teatru Buffo) w Warszawie. Czasopismo "Teatr" oceniało: "Jako dyrektor okazał się być prawdziwym człowiekiem teatru i świetnym organizatorem".
Kierowany przezeń teatr w czynie pierwszomajowym 1954 roku zobowiązał się zaopiekować którąś z amatorskich scen satyry. Zgłosili się studenci Uniwersytetu Warszawskiego – otrzymali teksty, fachową pomoc aktorów (Kazimierz Brusikiewicz, Saturnin Żórawski) i ten sposób doszło do powstania Studenckiego Teatru Satyryków. Jego pierwszy szef Henryk Malecha podkreśla, że wczesne premiery STS-u zyskały ostateczny szlif dzięki cennym radom Jerzego Jurandota, co niejako czyni go "ojcem chrzestnym" sławnej wkrótce sceny.
Jednak niezaprzeczalnie nazwisko Jurandota należy łączyć z powstaniem i wczesnymi sukcesami Teatru Syrena. Kiedy po 1957 roku w kierowaniu sceną zastąpili go w dawniejsi współpracownicy Zdzisław Gozdawa i Wacław Stępień, podtrzymywał z nim więzi jako autor. Przy jednej z jubileuszowych okazji pozwolił sobie na żart:
Czy to możliwe, że […] ciągle prosperuje ten teatr, który jest pod nieustającym egzaminem, co się GO ZDAWA z każdą nową premierą, a zdać trzeba bez uchybień i STĘPIEŃ?
[Dariusz Michalski, "Jam jest Alina, czyli Janowska Story", Prószyński i S-ka, Warszawa 2007]
Klasyk polskiego humoru
Praca Jerzego Jurandota na kierowniczych stanowiskach nie odebrała mu pisarskiej weny. Był po wojnie jednym z najpopularniejszych dostawców repertuaru komediowego dla polskich scen (sztuki: "Plecy", "Trzeci dzwonek", "Mąż Fołtasiówny", "Dziewiąty sprawiedliwy" i inne). Łączył w nich motywy satyry na biurokrację z dowcipną karykaturą aktualnych problemów świata artystycznego. W annałach polskiej rozrywki zapisał się też jako autor libretta pierwszego polskiego musicalu "Miss Polonia" (1961) z muzyką Marka Sarta.
Komedie obyczajowe opierał wprawdzie na wzorcach bulwarowej komedii mieszczańskiej, jednak wzbogacał je pomysłami zaczerpniętymi z przedwojennego kabaretu. Spory rozgłos zyskała zwłaszcza sztuka "Takie czasy" (1953), która do 1972 roku miała na polskich scenach 21 wystawień.
W "Takich czasach", napisanych w okresie gorących sporów na temat "schematyzmu w literaturze", autor zręcznie przeplata podniesiony do kwadratu typowy wątek tak zwanej sztuki produkcyjnej z autokpiną z tego rodzaju pisarskiego, nie rezygnując zarazem z żartobliwie podanego morału społecznego.
[Stanisław Marczak-Oborski, "Iskier przewodnik teatralny", Warszawa 1964]
Parodie słowne utworów "produkcyjnych" pojawiały się również w wierszach Jurandota. Danuta Butler w pracy "Polski dowcip językowy" [PWN, Warszawa 1974] znajduje w nich "monotonne powtarzanie zwrotek o paralelnej budowie, ośmieszające uproszczony schemat budowy utworów tego typu":
Koszt obniżony, plan wykonany,
szkodnik spławiony, ślub murowany (…)
Wróg pokonany, nierób spławiony,
plan wykonany lub przekroczony.
["O sztuce pisania" w: "Antologia satyry polskiej 1944-1955", PIW, Warszawa 1955]
Butler poddała także analizie strofy "O jednym Ignacym Pliszce" z 1951 roku. "Inną formą sprzeczności słownictwa pisanego i mówionego jest kontrast wyrazów potocznych i oficjalno-urzędowych. W popularnym wierszu Jerzego Jurandota małżonce wiecznie nieobecnego kalkulatora łzy kapią "w danie mięsne", do ojca w biurze zgłasza się "dziecię nieletnie płci męskiej" itp.
Gry słowne Jurandota to ścisła klasyka polskiego humoru. Z monologu szabrownika:
Bo co to znaczy właściwie "mienie"? Znaczy: mie nie dadzą, sam muszę brać. No to biorę. W pustym mieszkaniu będę mieszkał?
["Likwidator mienia"]
Do najsmakowitszych jego pomysłów należy neologizm z ballady podwórkowej "O jednej Wiśniewskiej". Słowo to pada w zwrotce, gdzie mowa o niewiernym hrabim: "A on był gałgan i straszna świnia / I pitigrilił się z tą Wiśniewską". (Pitigrilli, a właściwie Dino Segre, to – przypomnijmy – włoski pisarz skandalizujących książek, w myśl kryteriów lat dwudziestych uważany za pornografa).
Spod pióra Jurandota nadal wychodziły utwory satyryczne, teksty rewiowe, ale i scenariusze filmów: "Mąż swojej żony", "Jutro premiera", "Przygoda z piosenką" – przeróbki własnych sztuk. Wydał też tom wspomnień teatralnych "Dzieje śmiechu" (1959).
Na konkurs dramaturgiczny ogłoszony dla uczczenia 25-lecia PRL napisał wraz ze Stefanią Grodzieńską sztukę "Ballada o tamtych dniach" (1969), której akcja rozgrywa się w Lublinie od września 1944 do stycznia roku następnego. Łącznikiem między poszczególnymi nielinearnymi scenami tej komedii – miejscami pogodnej, miejscami patetycznej – były ballady z muzyką Jerzego Wasowskiego. Rzecz, na zasadzie scenicznego faktomontażu, okraszały autentyczne doniesienia z epoki.
Nie mogę zrozumieć dlaczego o Lublinie z tamtych dni nie napisano mnóstwa książek, sztuk i scenariuszy filmowych. Przecież w tym niezbyt podłym, ale i niezbyt efektownym mieście działo się wtedy coś bez precedensu, coś jednorazowego i niepowtarzalnego: tworzyło się nowoczesne państwo, ale na razie w pigułce, wykluwały się władze i instytucje, ale na razie na wyrost, formował się nowy model społeczny, ale na razie w miniaturze, na skalę laboratoryjną. Stąd też, jak nigdzie, sąsiadowały tu ze sobą patos i powszedniość, wielkość ocierała się o śmieszność."
[Jerzy Jurandot w: Tadeusz Rafałowski, "Ballada o tamtych dniach", "Głos Wybrzeża", 28 czerwca 1974]
Współautorka sztuki Stefania Grodzieńska – pierwsza powojenna spikerka radia w Lublinie – dorzuciła znany jej z autopsji obrazek: "W pokoiku z dumą przez nas zwanym studiem wisi na ścianach kilka podniszczonych wojskowych kocy dla tłumienia dźwięku. W kącie odrapany fortepian. Na honorowym miejscu, pod oknem, zwykły drewniany mikrofon!".
Dodajmy, że scena przeprowadzania wywiadu z ministrem przez bosonogą redaktorkę, zakończona wręczeniem jej przez tegoż ministra talonu na obuwie, była prawdziwa – z życia wzięta.
My czekali, wy nie przyszli...
Dobry tekst satyryczny daje zwięzły obraz świata. Nie potrzebuje daty powstania, ani przypisów, bo jest wiecznie aktualny. Dziś już wprawdzie niemal nie ma prasy literackiej, ale skutecznie zastępują ją media elektroniczne.
Jedno chłopię drugie chłopie
pracowicie w tyłek kopie.
Jeden pryk w drugiego pryka
jadowite szpilki wtyka.
Jeden as drugiego asa
atakuje niżej pasa.
Jeden mistrz drugiego mistrza
oplugawia i opryszcza.
Jeden wieszcz drugiego wieszcza
z błotem miesza i zbezczeszcza.
A czytelnik dzięki prasie
rozwija się, pogłębia się.
["Prasa literacka"]
Problem jednak pozostał. I bynajmniej nie ogranicza się do środowiska literackiego.
W przypadku zawodowych satyryków, a takimi Jerzy Jurandot i Stefania Grodzieńska niewątpliwie byli, intrygujący jest zawsze moment, w którym nagle okazują się bohaterami żartu. Nie od dziś wiadomo, że życie często, prześciga kabaret. O jednym z takich zdarzeń opowiadał Eryk Lipiński.
Pewnego razu Jerzy Jurandot przyjął telefon z ambasady ZSRR. Zapraszano go z żoną na spotkanie z radzieckim satyrykiem, przepraszając, że zawiadamiają tego samego dnia, ale ów satyryk niespodziewanie przybył do Warszawy. Jurandot podziękował za zaproszenie i obiecał, że się zjawią razem z żoną. Kiedy Grodzieńska dowiedziała się o treści telefonu, zawołała:
"– Nigdzie nie pójdziemy! To na pewno kawał Eryka Lipińskiego! Żadna ambasada nie zaprasza tego samego dnia". I Jurandotowie nie poszli. Następnego dnia telefon z ambasady: "– Nu, panie Jurandot, my na was czekali, wy obiecali, ale wy nie przyszli…".[Eryk Lipiński, "Dziennikarze w anegdocie", Wydawnictwa Comer, Toruń 1991]
W kulturowym obiegu jest wciąż wiele celnych powiedzeń Jurandota:
- Kobiety na ogół dużo lepiej sobie radzą niż my, tylko wolą się z tym nie zdradzać.
- Małżeństwo jak każda sztuka nie może się obejść bez scen.
- Teatr powinien stać się chlebem powszednim mas. Tylko że od chleba wymaga się przede wszystkim, żeby był jadalny.
- Są sztuki niejednoznaczne, w których usilnie dogrzebujemy się drugiego dna. Czasami jest to dno pierwsze.
- Sufler: ten, który ocala od zapomnienia.
- Teatr powinien zmuszać widzów do myślenia. Cóż za wygoda niektórych dramaturgów, że mogą tę czynność scedować na publiczność.
- Jakże łatwo jest bezkrytycznie krytykować.
[w: Joachim Glensk, "Współczesna aforystyka polska. Antologia 1945–1984", Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1986]
Utwory Jerzego Jurandota były tłumaczone na języki: czeski, słowacki, rosyjski, niemiecki, węgierski, rumuński, bułgarski, serbskochorwacki i chiński.
Twórczość
Książki
- "Niedobrze, panie Bobrze!", 1938
- "Norma serca", widowisko świetlicowe poświęcone przyjaźni polsko-radzieckiej, Wydawnictwo MON, Warszawa 1951
- "Frontem i afrontem", satyry, Czytelnik, Warszawa 1952
- "Takie czasy", komedia, uwagi inscenizacyjne Marian Wyrzykowski, Czytelnik, Warszawa 1954, 1955
- "Wybór satyr", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1954
- "Trzeci dzwonek", komedia, PIW, Warszawa 1958
- "Dzieje śmiechu", wspomnienia, Iskry, Biblioteka Stańczyka, Warszawa 1959, 1965
- "Mąż Fołtasiówny", komedia, uwagi inscenizacyjne Marian Wyrzykowski, Iskry, Warszawa 1960
- "Moja tfurczość", satyry, Iskry, Biblioteka Stańczyka, Warszawa 1966
- "Ballada o tamtych dniach" (ze Stefanią Grodzieńską), dramat, Iskry, Warszawa 1969
- "Operacja »Sodoma« czyli dziewiąty sprawiedliwy", opowieść, Iskry, Biblioteka Stańczyka, Warszawa 1968, 1971
- "Komedie", PIW, Warszawa 1974
- "Ni psy, ni wydry, czyli wcześni my" (ze Stefanią Grodzieńską), satyry, Czytelnik, Warszawa 1990
- "Miasto Skazanych. 2 lata w warszawskim getcie" (ze Stefanią Grodzieńską), redakcja Agnieszka Arnold, Paweł Szapiro, Muzeum Historii Żydów Polskich, Warszawa 2014
Sztuki teatralne (prapremiery)
- "Plecy", reżyseria: Stanisława Perzanowska, Teatr Syrena, Łódź, prapremiera: 22 grudnia 1945
- "Pani prezesowa" (autorzy: Maurice Hennequin, Pierre Veber; przekład, opracowanie i teksty piosenek: Jerzy Jurandot), reżyseria: Stanisława Perzanowska, Teatr Syrena, Łódź, premiera: 21 stycznia 1947
- "Sprawa o Czardaszkę" (libretto: Leo Stein, Béla Jenbach, muzyka: Emmerich Kálmán), reżyseria: Kazimierz Pawłowski, Teatr Syrena, Warszawa, premiera: 3 grudnia 1949
- "Rodzinka", (według André Birabeau: "Woźny i minister"), reżyseria: Ryszard Wasilewski, Teatr Dolnośląski, Jelenia Góra / Teatr Zdrojowy Cieplice, premiera: 28 lutego 1952
- "Takie czasy", reżyseria: Marian Wyrzykowski, Teatr Polski (Kameralny), Warszawa, prapremiera: 28 listopada 1953
- "Trzeci dzwonek", reżyseria: Marian Wyrzykowski, Teatr Polski, Warszawa, prapremiera: 8 lutego 1958
- "Mąż Fołtasiówny", reżyseria: Marian Wyrzykowski, Danuta Pietraszkiewicz (współpraca), Teatr Syrena, Warszawa, prapremiera: 24 kwietnia 1959
- "Dziewiąty sprawiedliwy", reżyseria: Ryszard Sobolewski, Teatry Dramatyczne (Teatr Polski) Szczecin, prapremiera: 23 kwietnia 1963
- "Pamiątkowa fotografia", reżyseria: Roman Niewiarowicz, Marian Szczerski (współpraca), Teatr im. Juliusza Słowackiego, Kraków, prapremiera: 4 lutego 1967
- "Ballada o tamtych dniach", (ze Stefanią Grodzieńską; muzyka: Jerzy Wasowski), reżyseria: Feliks Żukowski, Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź, prapremiera: 3 lipca 1969
- "Rachunek nieprawdopodobieństwa", reżyseria: Feliks Żukowski, Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź, prapremiera: 30 maja 1971
- "Powróćmy jak za dawnych lat. Piosenki mistrza Jurandota", reżyseria: Krzysztof Jaślar, Teatr Syrena, Warszawa, prapremiera: 15 grudnia 2007
Libretta
- "Miss Polonia" (musical, muzyka: Marek Sart), reżyseria: Tadeusz Bursztynowicz, Operetka Warszawska, Warszawa, prapremiera: 17 kwietnia 1964
- "Prawo pierwszej nocy" (musical, muzyka Leszek Bogdanowicz), reżyseria: Waldemar Wilhelm, Teatr Muzyczny, Gdynia, prapremiera: 10 marca 1974
Teatr Telewizji
Film
- 1960 – "Mąż swojej żony" (scenariusz według własnej sztuki "Mąż Fołtasiówny"), reżyseria: Stanisław Bareja
- 1962 – "Jutro premiera", (scenariusz według własnej sztuki "Trzeci dzwonek", piosenka "I wciąż się na coś czeka"), film fabularny, reżyseria: Janusz Morgenstern
- 1968 – "Przygoda z piosenką" (scenariusz i dialogi według własnej sztuki "Miss Polonia", piosenki: "A co u nas?", "Każda miłość jest pierwsza", "Ma się tę głowę", "Paryski walczyk", "Obcy księżyc", "Nie, to nie!", "Piosenka vedetty", "Wiosną mi bądź", "Osiołkowi w żłoby dano", "Ty jesteś taka ładna", "Szkoda, że niepogoda", "Męski kapelusz"), film fabularny, reżyseria: Stanisław Bareja
- 1997 – "Wspomnienie o Jerzym Jurandocie", film dokumentalny, scenariusz i realizacja Katarzyna Sobol – bohater (w filmie wypowiadają się: Stefania Grodzieńska, Hanka Bielicka, Edward Dziewoński, Antoni Marianowicz, Wojciech Młynarski, Michał Bajor)
Piosenki ze słowami Jurandota są jeszcze w następujących filmach:
- 1935 – "Rapsodia Bałtyku"
- 1935 – "Manewry miłosne" ("Jak trudno zapomnieć", "Taka noc i walc, i ty", "Powróćmy jak za dawnych lat", "My husarzy, wolne ptaki")
- 1936 – "Papa się żeni"
- 1936 – "Bolek i Lolek"
- 1936 – "Ada, to nie wypada!" ("Ada, to nie wypada!", "Nie kochać w taką noc to grzech")
- 1936 – "Straszny dwór" ("Pieśń wieczorna")
- 1937 – "Ułan księcia Józefa"
- 1937 – "Pani minister tańczy" ("Habanita", "Na moje wady już nie ma rady", "Tak dziwnie mi, tak cudnie mi", "Reformy pani minister", "Już nie mogę dłużej kryć")
- 1937 – "Pan redaktor szaleje"
- 1937 – "Niedorajda"
- 1937 – "Książątko"
- 1937 – "Dyplomatyczna żona" (w polskiej wersji filmu)
- 1937 – "Dorożkarz nr 13"
- 1939 – "Kłamstwo Krystyny"
- 1948 – "Skarb" ("Warszawa, ja i ty", "Jest taki jeden skarb")
- 1970 – "Pan Dodek"
- 1982 – "Przesłuchanie" ("Ada, to nie wypada!")
- 1986 – "Statek nadziei" (odc. 4) w: "Na kłopoty... Bednarski" ("Śpiewają fale")
- 1987 – "Ballada o Januszku" ("Rosną w miastach domy")
- 1990 – "Wizyta starego ramola" (odc. 3) w: "Dom na głowie" ("Każda miłość jest pierwsza")
- 2012 – "Na krawędzi" ("Jak za dawnych lat")
Teksty piosenek (wybór)
- "A jednak czegoś mi brak" (muzyka Henryk Wars)
- "A mnie w to graj" (muzyka Henryk Wars)
- "Ada to nie wypada" (muzyka Zygmunt Wiehler; posiada w repertuarze Ada Biedrzyńska, Irena Santor, Sława Przybylska, Sami Swoi)
- "Bez ciebie mi źle" (muzyka Władysław Szpilman)
- "Dziękuję ci moje serce" (muzyka Takis Morakis)
- "I wciąż się na coś czeka" (muzyka Franciszka Leszczyńska)
- "Idą leśni" (muzyka Jerzy Wasowski)
- "Ja mam ciocię na Ochocie" (muzyka Jerzy Boczkowski)
- "Jak odnaleźć twój ślad" (muzyka Ryszard Sielicki)
- "Jak trudno jest zapomnieć" (muzyka Henryk Wars)
- "Jak za dawnych lat" (muzyka Henryk Wars)
- "Jest taki jeden skarb" (muzyka Jerzy Harald)
- "Już nie mogę dłużej kryć" (muzyka Henryk Wars)
- "Każda miłość jest pierwsza" (muzyka Marek Sart)
- "Kącik marzeń" (muzyka Tadeusz Górzyński)
- "Na Bielany" (muzyka Georg Ulmer)
- "Na moje wady już nie ma rady" (muzyka Henryk Wars)
- "Nie kochać w taką noc to grzech" (muzyka Zygmunt Wiehler)
- "Niedobrze, panie Bobrze" (muzyka Jerzy Boczkowski)
- "Nikt mnie nie rozumie tak jak ty" (muzyka Zygmunt Wiehler)
- "Nie, psze pana" (muzyka Jerzy Boczkowski)
- "O jednej Wiśniewskiej" (muzyka tradycyjna - stylizowana ballada dziadowska)
- "O królu Edwardzie i pani Simpson" (muzyka tradycyjna - stylizowana ballada dziadowska)
- "Oj, dana" (muzyka Władysław Daniłowski)
- "Rosną w miastach domy" (muzyka Wawrzyniec Żuławski)
- "Sentymentalny, starszy pan" (muzyka Stanisław Dzięgielewski)
- "Serdeczna melodia" (muzyka Paweł Asłanowicz)
- "Szkoda, że niepogoda" (muzyka Marek Sart)
- "Tak jak mama nie gotuje nikt" (muzyka Andrzej Januszko)
- "Tak mało cię znam" (muzyka Władysław Szpilman)
- "Taka noc i walc, i my" (muzyka Henryk Wars)
- "Trzy listy" (muzyka Leon Boruński)
- "U cioci Pelagii" (muzyka Leon Boruński)
- "W ogródku Eldorado" (muzyka Leon Boruński)
- "Walczyk Warszawy" (muzyka Leon Rzewuski)
- "Wio, koniku" (słowa i muzyka oryginału Imre Garai)
- "Wiosną mi bądź" (muzyka Marek Sart)
- "Żołnierzu – panienko" (muzyka Jerzy Wasowski)
Nagrody (wybór):
- 1955 – Nagroda w konkursie 10-lecia Polski Ludowej oraz wyróżnienie państwowe za komedię "Takie czasy"
- 1964 – Nagroda III stopnia ministra kultury i sztuki za komedię "Dziewiąty sprawiedliwy"
- 1970 – Nagroda III stopnia ministra obrony narodowej za "Balladę o tamtych dniach" (ze Stefanią Grodzieńską, muzyka: Jerzy Wasowski)
- Nagroda ZAiKS-u za libretto "Miss Polonia" (muzyka: Marek Sart),
- Nagroda Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu za "Idą leśni" (muzyka: Jerzy Wasowski)
Odznaczenia (wybór):
- Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1970)
- Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
- Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski
- Złoty Krzyż Zasługi
- Medal 10-lecia Polski Ludowej (1954)
- Medal 30-lecia Polski Ludowej (1974)
- Złota Odznaka Honorowa Miasta Stołecznego Warszawy
- Odznaka Honorowa Miasta Łodzi