W 2018 roku koncertował z recitalem opartym na swoim debiutanckim albumie, wielokrotnie występował też z Michałem Bielą. Latem zadebiutował w londyńskiej Wigimore Hall. W październiku wcielał się w postać Unulfo w "Rodelindzie" Händla. W sierpniu 2019 roku powrócił kilkukrotnie do produkcji "Rinalda" zreazlizowanej z Operą Frankfurcką, tym razem występowali podczas Glyndebourne Festival w Wielkiej Brytanii.
W sezonie 2020-2021 wraz z Il Pomo d'Oro śpiewał materiał z płyty "Facce d'amore" na koncertach w Hamburgu, Essen, Budapeszcie, Trento i Lyonie. Z zespołem Il Giardino d’Amore występował w barokowym programie prezentowanym w Barcelonie, Bilbao, Castellón i Madrycie. Razem z Leą Desandre występował z kierowanymi przez Williama Christie'ego Les Arts Florissants w programie "Paticcio". W Krakowie śpiewał u boku Capelli Cracoviensis pod batutą Jana Tomasza Adamusa. Razem z Michałem Bielem grał recitale w Moskwie, Petersburgu i Heidelbergu. W koncertowej wersji Händlowskiej opery "Tamerlano" śpiewał rolę Andronico – razem z The English Concert pod dyrekcją Harry’ego Bicketa występowali m.in. w nowojorskiej Carnegie Hall, Disney Hall w Los Angeles, londyńskim The Barbican Centre, paryskim Théâtre Champs Élysées, Theater an der Wien.
W grudniu 2021 roku zadebiutował na deskach Metropolitan Opera w "Euridice" Matthew Aucoina z librettem Sary Ruhl, opartym na sztuce jej autorstwa pod tym samym tytułem. Gra tam rolę Orpheus’s Double – sobowtóra, zdwojonego Orfeusza. "Ucieleśniam jego czułość i pasję do muzyki, magiczną moc, która otwiera mu wrota Hadesu" – mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Na scenie towarzyszy mu baryton Joshua Hopkins.
"Partie Orlińskiego za każdym razem zazębiały się ze śpiewem Hopkinsa, co nie dawało możliwość usłyszenia tego, co ma do zaoferowania kontratenor" – pisał David Salazar w OperaWire. "Kontratenorowy sobowtór wydawał się pomysłem, który został dołączony do spektaklu podczas burzy mózgów – Zachary Woolfe w "New York Timesie" – Trzeba jednak przyznać, że świetliste brzmienie głosu Orlińskiego, tworzącego aureolę wokół silnego i niskiego głosu Hopkinsa wypada całkiem ładnie". Michael Andor Brodeur na łamach "Washington Post" twierdził, że partie, w których udział obydwu Orfeuszów były odpowiednio zbalansowane, brzmiały bardzo szlachetnie; wydobywały osobliwe piękno głosu Orlińskiego, który w dionizyjskich momentach spektaklu mógł popisać się również swoimi umiejętnościami break dancingu.