Wykształcenie artystyczne zdobywał w latach 1948-54 w warszawskiej ASP, gdzie był uczniem Artura Nachta-Samborskiego (w jego pracowni uzyskał dyplom), Kazimierza Tomorowicza, Aleksandra Rafałowskiego, Marka Włodarskiego. W tejże Akademii był następnie długoletnim pedagogiem, asystentem Nachta-Samborskiego, którego traktował jak swojego mistrza. Wielokrotnie jednak podkreślał, że za malarzy dla siebie ważnych uważa również Olgę Boznańską i Witolda Wojtkiewicza. Dorównać ich "milczącym", refleksyjnym obrazom - to było jedno z jego artystycznych zamierzeń. Pod koniec życia wyznawał:
"Wydaje mi się, że jeszcze mi bardzo daleko do ich osiągnięć. Ale to dobrze, przynajmniej mam cel przed sobą".
Sienicki debiutował w roku 1955 na Ogólnopolskiej Wystawie Młodej Plastyki "Przeciw wojnie - przeciw faszyzmowi" w warszawskim Arsenale. Był jej współorganizatorem, a następnie, obok Jana Dziędziory oraz Jacka Sempolińskiego, został uznany za jednego z najbardziej konsekwentnych przedstawicieli tzw. postawy arsenałowej, za której istotę uważane jest przekonanie o nadrzędności etyki nad sprawami formy artystycznej, podkreślanie przez nich związków sztuki i życia, angażowanie się w to, co powszednie, przede wszystkim w trudne sprawy codziennej egzystencji. Jeśli był realistą, to dążącym do uchwycenia wewnętrznej prawdy o rzeczywistości, a nie do wizualnego odwzorowania jej potocznego oglądu. W Arsenale pokazał od razu prace dojrzałe (Autoportret, 1954; Zburzony dom, 1955). Podjętym wówczas problemom oraz nieznacznie modyfikowanym sposobom ich malarskiego traktowania pozostał wierny przez następne dziesięciolecia.
Wzorem swego nauczyciela, Nachta-Samborskiego, ale też wspólnych poprzedników z Cézannem na czele, Sienicki - trochę z konieczności (ze świadomości własnych ograniczeń), trochę z wyboru - skupił się w twórczości na kilku zaledwie motywach, które systematycznie i wytrwale studiował. Mówił w jednym z wywiadów:
"Siedzę [...] w [...] swoim kącie i robię chyba ciągle to samo. Tylko że niekiedy żałuję, bardzo żałuję, że nie próbuję ruchów w różne strony [...]."
Najchętniej grupował obrazy w kontynuowane przez dziesiątki lat serie poświęcone kluczowym zagadnieniom, którymi były dlań: miasto (Warszawa), martwa natura, samotna roślina (najczęściej bezlistny krzak lub więdnący kwiat), wnętrze pracowni, postać ludzka. Pragnął, jak wyznawał:
"W tych prostych tematach zdobyć się na właściwe 'przekroczenie', być delikatnym i silnym, wyjść z banału, udać się w te rejony, w których może zrodzić się coś prawdziwego z [...] myślenia, odczuwania natury, życia, rozumienia kondycji człowieka."
Marzenie o tym, aby "wyjść z banału" na pewno udało mu się zrealizować - pozostawił twórczość pod wieloma względami odrębną.
Człowieka ukazywał w lapidarnych skrótach - głowę, pojedynczą postać - jako najczęściej anonimowego, samotnego, bezbronnego, zmarginalizowanego, pozbawionego dostępu do świata dóbr i szczęśliwości, zawieszonego w próżni, w bezczasie i bezprzestrzeni. Inne kompozycje ograniczał do kilku zwyczajnych przedmiotów, ale nie pozbawiał przez to silnego wewnętrznego napięcia oraz indywidualnego tonu. Starał się o jego zachowanie; mówił o swoich obrazach:
"Portretuję wnętrza pracowni i portretuję siebie, portretuję kwiaty, wszystkie te rzeczy, które muszę mieć obok siebie. [...] Nadaję piętno obrazowi, wynikające ze mnie. Z całego mojego życiorysu [...]. To piętno istnieje w każdym obrazie."
"Portretując" człowieka, przedstawiał głównie różne przestrzenie życia ludzkiego, przestrzenie zwyczajności, przede wszystkim dramat istnienia w zdegradowanym otoczeniu. Początkowo, tuż po Arsenale, malował, jak mówił, "świat na emeryturze": "głuche" ściany zrujnowanych kamienic (Ściana, 1956; Dachy, 1969), relikty przeszłości, pamiątki nieludzkiej historii. Celowo je poszarzał, "przysypując" farbą niczym popiołem. Z czasem zaczął szczególnie akcentować biologiczny aspekt życia (Mięso niebiesko-czerwone, 1976; Szczęka, 1978). Jak napisał Jacek A. Zieliński:
"najchętniej [...] malował [...] 'elementy scenografii' dramatu życia: ochłapy mięsa, czaszki i szczęki zwierzęce, uschnięte drzewa i uschnięte kwiaty."
Sięgał zarówno do repertuaru środków znamiennych dla symbolizmu, ekspresjonizmu, jak też polskiego postimpresjonizmu. Nasycał barwę intensywnością, a niekiedy wręcz nadawał jej autonomiczną wartość.
Po obrazach "brzydkich", wyjątkowo skupionych, niejako rozgrywanych w milczeniu, zaczął malować "piękne", gdzie barwa nieomal śpiewa, a w każdym razie bogato i różnorodnie dźwięczy. Ta właśnie cecha - "opozycja między tendencją do gaszenia koloru a jego rozbłyskami 'mimo wszystko' " (Jacek A. Zieliński) - w sposób szczególny charakteryzuje sztukę Sienickiego. Pokazuje zarazem nieustanne wahanie artysty, a jednocześnie daje możliwość ambiwalentnego odczytywania jego twórczości.
Z jednej strony - był on niewątpliwie malarzem, który miał zaufanie do otaczającej rzeczywistości jako gwaranta wiarygodności sztuki (Szczęka czarna, 1979), z drugiej zaś - wiele jego kompozycji, zwłaszcza z ostatniego okresu, nosi cechy niemal swobodnego, abstrakcyjnego układu barw (Wnętrze białe, 1985). Balansowanie między jednym i drugim, podobnie jak nasycanie obrazów rozmaitymi nastrojami, wydaje się jednak naturalną skłonnością Sienickiego i organiczną właściwością jego malarstwa. Właściwość ta stanowi jednocześnie o zwartości jego sztuki, podobnie jak bogactwo środków ekspresji, a zwłaszcza wspaniałość - wynikająca jednak nie z nadmiaru, lecz z umiaru, z powściągliwości - materii obrazu. Owa materia, raz uderzająca szlachetną surowością, kiedy indziej urzekająca równie szlachetnym bogactwem, robi przede wszystkim wrażenie drogocennej tafli, w sposób wirtuozerski inkrustowanej pigmentem. Efekt ten jest pochodną złożonej pracy nad obrazem. Sienicki niejednokrotnie nakładał farbę gęsto, wielowarstwowo, grubymi impastami, a następnie zdrapywał ją, przecierał, aby w trakcie tego procesu wydobyć z niej tajemnicę barwy, aby dotrzeć do prawdy koloru.
W latach 80. malarz aktywnie uczestniczył w ruchu kultury niezależnej. Był laureatem Nagrody Krytyki Artystycznej im. Cypriana Kamila Norwida (1975), Nagrody im. Jana Cybisa (1983; malarz otrzymał nagrodę w obiegu nieoficjalnym, w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki) oraz Nagrody nowojorskiej Fundacji im. Alfreda Jurzykowskiego (1993). O jego sztuce pisał między innymi Janusz Jaremowicz w książce "Sienicki" wydanej w 1994 roku.
Autor: Małgorzata Kitowska-Łysiak, Instytut Historii Sztuki KUL, luty 2004.