Urodziła się i mieszkała całe życie w Warszawie. Jej matka, Bluma, była nauczycielką. Po ukończeniu gimnazjum im. Narcyzy Żmichowskiej Łazowertówna studiowała polonistykę i romanistykę na UW. Uzyskała stypendium polskiego rządu na pogłębienie studiów w Grenoble. Jeszcze będąc na studiach zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie poetyckim UW za wiersz "Stara panna". Również na studiach zetknęła się z akcjami ONR u Młodzieży Wszechpolskiej wymierzonymi w studentów żydowskich. To wzmogło jej identyfikację z Żydami, mimo że pochodziła z raczej zasymilowanej rodziny i tworzyła w języku polskim.
Swoje obawy i nadzieje Lazowertówna wyraziła w opowiadaniu "Wrogowie" opublikowanym 30 kwietnia 1938 roku w żydowskim piśmie ukazującym się w języku polskim "Nowy Głos": dwaj chłopcy – jeden Żyd, drugi chrześcijanin – początkowo wrogo ścierają się ze sobą, po czym godzą się w imię wspólnego celu.
Wiersze Łazowertówny. ukazywały się w pismach literackich, jak "Droga" i "Plon". Wydała dwa tomiki poezji: "Zamknięty pokój" (1930) i "Imiona świata" (1934). Jej poglądy polityczne można określić jako bliskie lewicowym – była wrażliwa na krzywdę i niesprawiedliwość społeczną.
Przedwojenna twórczość poetycka Łazowertówny została zauważona i doceniona przez krytyków – pochlebne recenzje ukazały się w "Lwowskich Wiadomością Muzycznych i Literackich" (7-8/1930) oraz w "Pamiętniku Warszawskim" (3/1931). Poezja Łazowertówny jest dziś w znacznej mierze zapomniana, zgodnie zresztą z jej własnym przeczuciem. W tytułowym bowiem wierszu pierwszego tomiku napisała:
"Jestem zamkniętym pokojem
Jestem muchą zastygłą w bursztynie
Wszystko, co w mych wierszach mną jest
Razem ze mną zgaśnie i minie."
W getcie poetka od razu rozpoczęła współpracę z CENTOS-em, który opiekował się sierotami i dziećmi bezdomnymi. Historyk Emanuel Ringelblum wciągnął poetkę do pracy – najpierw do tzw. Alejnhilf (Żydowskiej Samopomocy Społecznej), gdzie pisała ulotki, odezwy i inne materiały adresowane do tych, którzy znali wyłącznie język polski. Później współpracowała z historykiem w założonym przez niego Archiwum Oneg Szabat [działającej w latach 1940–1943 podziemnej organizacji gromadzącej dokumenty, listy, pamiętniki, utwory literackie utrwalające na różne sposoby życie w getcie warszawskim i w całej Polsce], gdzie rejestrowała tragedię dziesiątków tysięcy rodzin umierających z głodu w ośrodkach dla uchodźców. Tekst Łazowertówny, w którym ukazała walkę pojedynczej rodziny z Bydgoszczy o przeżycie, zyskał jedną z pierwszych nagród w rozpisanym konkursie. Rodzina owa – początkowo zamożna – staczała się coraz niżej, wyprzedając się ze wszystkiego. Cała rodzina umarła z głodu, pozostał tylko synek, który przetrwał (choć nie wiadomo czy do końca) dzięki pomocy społecznej.
"Działacz, społecznik widzi masę – pisał Ringelblum – […] nie widzi jednostki, lecz ogół. Henryka Łazowertówna odsłoniła działaczom społecznym w Warszawie straszliwą tragedię każdego z oddzielna spośród stutysięcznej masy uchodźców".
Sama poetka zasiadała także w jury w konkursach literackich. Poetka występowała na gettowych wieczorkach poetyckich – jej twórczość cieszyła się ogromną popularnością, zwłaszcza sławą cieszył się wiersz "Mały szmugler", którego fragmenty zostały wyryte na pomniku Pamięci Dzieci - Ofiar Holokaustu na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej, w pobliżu wejścia.
Wiersze te, jak również listy poetki (znajdują się w Muzeum Literatury w Warszawie), opisuje nędzę i odwagę kilkuletnich dzieci, które niejednokrotnie po kilka razy dziennie przemykały się za mury i zaopatrywały w żywność swoje rodziny. Wiersz przetłumaczyła na jidysz Diana Blumenfeld, ułożyła do niego muzykę i wykonywała na koncertach.
Podejmowano próby znalezienia dla Łazowertówny, chorej na płuca, kryjówki w Warszawie bądź Krakowie przez mury getta, m.in. rodzice Romana Brandstaettera interweniowali w jej sprawie. Na próżno. Jak napisał z goryczą Ringelblum, potrzeba było dziesięciu tysięcy złotych, a tyle poetka nie posiadała: "była członkiem Związku Literatów Polskich, mimo to nie znalazł się nikt, kto by ją uratował". W innym zaś miejscu pisze:
"Bardzo utalentowana żydowsko-polska poetka Henryka Łazowertówna poszła dobrowolnie ze swą matką. Na Umschlagplatzu starano się ją uchronić przed pójściem do wagonu, ale nie chciano czy nie potrafiono zwolnić jej matki. Henryka Łazowertówna dobrze wiedziała, iż wysiedlenie oznacza śmierć, mimo to poszła za matką" ("Kronika getta warszawskiego").
Obie zginęły w Treblince.
Autor: Bella Szwarcman-Czarnota, kwiecień 2013.