Wróblewski chętnie wykonuje prace w dużym formacie, korzystając z ograniczonych, lecz kontrastowych gam kolorystycznych. Częsty element jego obrazów to schematyczne kontury wykonane grubym pędzlem. Pojawiają się na nich także fragmenty zapisków. Sam autor mówi o tym zjawisku w sposób pozwalający powiązać malarstwo z literaturą:
Moje obrazy często wykonywane są techniką farby akrylowej, w połączeniu z wodoodpornymi tuszami. Widać w nich wyraźnie element kaligraficzny. Są więc rodzajem zapisu na płótnie?
Ostatnio wiąże swą twórczość plastyczną z tzw. asemic writing, czyli tekstowym odpowiednikiem malarstwa abstrakcyjnego, choć nie czyni tego bez zastrzeżeń ("Co zrobić z historiami czysto konceptualnymi, z mixed media, którymi się przecież równie często zajmuję?”).
Karol Maliszewski o książce "Noc w obozie Corteza" pisał tak:
Aż kusi, by nową książkę poetycką Grzegorza Wróblewskiego opatrzyć etykietą minimalizmu, lecz po dokładniejszej lekturze staje się jasne, że mamy do czynienia z czymś o wiele bardziej skomplikowanym. Lapidarne zapisy miast rozjaśniać horyzont, jeszcze bardziej go zaciemniają.
Trudniej o równie jednoznaczny opis autora "Ciamkowatości życia" jako poety. Wróblewski bardzo oszczędnym językiem wyraża wizje, które są absurdalne, nierzeczywiste bądź absolutnie niezrozumiałe. Innymi słowy, jest to minimalizm połączony z surrealizmem. Sam poeta w jednym z wierszy używa sformułowania "styl puenty lub mowa klasycznie zwyrodniała". I rzeczywiście – świat opisywany w tych wierszach wydaje się subtelnie zniekształcony ("Turlam się w słoju // wraz z uszkodzoną czereśnią / i autystycznym żukiem"). W złożeniu go w całość nie pomaga zaś fakt, że zamiast szerokiej panoramy autor proponuje nam raczej punktowe spojrzenie na wybrane detale. Dla porządku warto dodać, że sam autor jest niechętny określaniem jego poetyki mianem minimalizmu i powołuje się raczej na Charlesa Reznikoffa bądź Williama Carlosa Williamsa.
Wierny "bruLionowym" korzeniom, Wróblewski unika stosowania rozbuchanej metaforyki. Niekiedy pisze wiersze, jakie nazywa się "o'harystycznymi" od nazwiska amerykańskiego poety Franka O'Hary – migawki z rzeczywistości, wyszczególniające obiekty widziane przez podmiot liryczny. Jednak nawet tej, zdawałoby się dobrze zdefiniowanej poetyce potrafi nadać piętno absurdu. Wiersz "Nieporozumienie", wyliczający przedmioty na stoliku, kończy on następującą puentą: "Oglądałem to bogactwo świata przez cały tydzień. / A potem mnie zabrali."