Ta młoda posiadaczka świetnej kreski ma na swoim koncie zaledwie trzy animacje, ale nagrodzone i wyróżnione już na kilkudziesięciu międzynarodowych festiwalach filmowych i artystycznych. Rzeczywistość, którą przedstawia, wszyscy znamy bardzo dobrze. To podsłuchane i podejrzane historie podwórkowe, które artystka za pomocą ołówka i kartki opowiada w poetycki i dowcipny sposób, ujmując każdym detalem. Borysewicz tradycyjnie rysuje na papierze, nie korzysta z nowoczesnych animacji komputerowych, co podkreśla atmosferę prawdziwości w jej filmach, dodatkowo podbijaną specjalnie przygotowaną warstwą dźwiękową. Ręcznie wykonane szkice uwidaczniają niedoskonałości, których pełna jest sama rzeczywistość przedstawiana przez artystkę.
O tym, co jest dla niej źródłem inspiracji, opowiada w rozmowie z Mariuszem Frukaczem w artzinie "Mrówkojad" z 2011 roku (wyd. Lokator):
"(...) "swojskość" albo rozgrywająca się obok mnie zwyczajność. Najciekawsze są dla mnie takie sytuacje i ludzie, w których nie muszą niczego udawać, bo są "u siebie". Albo takie, kiedy widać, że u siebie nie są. Myślę, że nie tylko zachowania Polaków przykuwają moją uwagę. Zresztą te, które wydają nam się typowo polskie, na pewno można zaobserwować w innych krajach."
Dwie ze swoich dotychczasowych animacji zrealizowała jeszcze w czasie studiów na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Pierwsza z nich, "No dobra" (3:44 min., 2007), przedstawia codzienne sytuacje na jednym z polskich przedmieść – gadającą do siebie przy stole kobietę, osoby czekające na przystanku czy staruszkę przegryzającą chrupki. Nieważność i powtarzalność tych wszystkich zachowań podkreślona jest niezrozumiałym bełkotem, który wypływa z ust bohaterów. A jedynym rozpoznawalnym sformułowaniem jest: no, dobra.
"Kto by pomyślał" (11 min., 2009) to z kolei filmowy pastisz reportażu i dokumentu, w którym dziennikarz rozmawia z mieszkańcami osiedla o człowieku, który zaginął. Wszyscy mają coś do powiedzenia, ale tak naprawdę nikt nie znał tego zaginionego. I nikt nie wie, co się z nim stało. Na potrzeby tego filmu powstało ponad dwa tysiące czarno-białych rysunków, które artystka sfotografowała i zmontowała w komputerze.
"(...) pierwszym impulsem było na pewno środowisko, z którego pochodzę i w którym się wychowałam, czyli osiedle bloków mieszkalnych w małym mieście. Wiedziałam, że chcę zrobić film o przeciętnym mężczyźnie z takiego właśnie miasta i że dopadnie go cierpienie egzystencjalne. Bardzo mi zależało na pokazaniu właśnie tego problemu."
Jej ostatnia animacja "Do serca Twego" (10 min., 2013) to ironiczno-humorystyczna opowieść o nieszczęśliwej miłości na jednym z blokowisk. Młoda bohaterka, którą dotychczasowe doświadczenia doprowadziły do resentymentów wobec płci przeciwnej, nie zaprzestaje urągać całemu męskiemu gatunkowi. Ulega jednak fantazjom erotycznym, a swoją frustracją pokazuje, że w głębi duszy marzy o szczerym i wielkim uczuciu.
"Chciałam stworzyć coś w rodzaju intymnego nabożeństwa, modlitwy kobiety do mężczyzny, która oscyluje między uwielbieniem a klątwą i jest w swej wymowie jednocześnie tragiczna i komiczna, banalna i wyjątkowa. Modlitwa obiecuje pocieszenie wszystkim porzuconym, zdradzonym, zawiedzionym i rozgoryczonym miłością. Główna bohaterka urządza mężczyźnie Dzień Sądu Ostatecznego, skazuje go na wieczną udrękę, jednak wszystko dzieje się w sferze jej wyobraźni, rzeczywistość nie daje jej tej satysfakcji" - mówi Ewa Borysewicz w rozmowie z miesięcznikiem "Rozmaitości" (2014), regionalnym pismem z jej rodzinnego miasta, Czarnej Białostockiej.
"Do serca Twego" jest filmowym debiutem artystki (zrealizowanym po studiach na ASP). Był jedynym polskim filmem krótkometrażowym , który walczył o laury prestiżowego Berlinale.
Borysewicz jest także autorką licznych rysunków, które publikuje m.in. w formie "Zeszytu kolejowego" (2011) oraz na swoim blogu i w prasie. Stworzyła również krótkie i humorystyczne animacje społeczne dla Galerii Arsenał w Białymstoku i TVP Kultura - "Euro Fun#1" i "Euro Fun#2".
W 2014 roku artystka powróciła na uczelnię i studiuje reżyserię filmową na WRiTV w Katowicach.
"Tym razem mowa o filmach live-action. Zapragnęłam poszerzyć pole do działania i jestem bardzo zadowolona z tej decyzji. Wkrótce powstanie moja pierwsza etiuda fabularna, próbuję też sił w dokumencie" - powiedziała Ewa Borysewicz w rozmowie z Culture.pl.
Autorka: Agnieszka Sural, 20.04.2015