Związana z gronem twórców krakowskich (Grupa Krakowska) i warszawskich; pokazywała swoje prace zarówno w Galerii Krzysztofory, jak w Galerii Krzywe Koło. Bardziej jednak identyfikowała swoje poszukiwania z kręgiem Tadeusza Kantora, zwłaszcza z intensywnie i różnorodnie przetrawianą w tym gronie tradycją surrealizmu. Zdarzało jej się jednak brać również udział w spotkaniach artystów eksperymentujących, przede wszystkim Sympozjach Złotego Grona (Zielona Góra 1963, 1977) oraz Plenerach Koszalińskich (Osieki 1964-1967, 1972, 1976-1978).
Studiowała w wiedeńskiej Frauen Akademie w latach 1932-34 i krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pomiędzy rokiem 1934 a 1936 (pod kierunkiem Wojciecha Weissa). W latach studiów lewicowe poglądy zbliżyły ją do środowiska Grupy Krakowskiej. Dobrze rozumiała się między innymi z Jonaszem Sternem ("Stern i Maziarska", 1946). Po śmierci Sterna publicznie, bardzo serdecznie, przypomniała jego dramatyczne losy, sylwetkę i twórczość. W roku 1937 odbyła krótką podróż do Paryża. Czas wojny spędziła z rodzicami we Lwowie. W 1942 roku udało jej się uciec z tamtejszego getta. Okupację przeżyła ukrywając się pod wieloma nazwiskami. Wyraz tamtych przeżyć stanowi między innymi obraz "Getto" (1946), nawiązujący do mitu Niobe. Masywny modelunek postaci, nasycenie całości silną ekspresją sprawia, że dzieło to można postawić tuż obok równie dramatycznej kompozycji pod tym samym tytułem – "Getto" – Izaaka Celnikiera.
Po wyzwoleniu Rosenstein przystąpiła do Grupy Młodych Plastyków, kontynuującej działalność artystyczną przedwojennej Grupy Krakowskiej. Z chwilą reaktywowania tej ostatniej w roku 1957, w naturalny sposób została jej członkiem, chociaż od 1949 mieszkała w Warszawie. Brała udział w Wystawach Sztuki Nowoczesnej (Kraków 1948-49, Warszawa 1957 i 1959), a także w historycznej wystawie "Dziewięciu" (1955) – obok Tadeusza Brzozowskiego, Marii Jaremy, Kantora, Jadwigi Maziarskiej, Kazimierza Mikulskiego, Jerzego Nowosielskiego, Jerzego Skarżyńskiego, Sterna.
Jej najwcześniejsze prace mają charakter figuratywny, przy czym postać ludzka jest w nich albo mocno skonstruowana, scalona, mocna, opracowana rzeźbiarsko, jak bryła wymodelowana z gliny (wspomniany obraz "Getto"), albo rozszczepiona na hieroglify swobodnych maźnięć pędzlem ("Stern i Maziarska").
Generalnie jednak twórczość Rosenstein – malarska i poetycka – stanowi indywidualną "trawestację" doświadczeń surrealizmu, chociaż sama artystka nie lubiła być nazywana surrealistką. O jej kompozycjach pisano między innymi, że przypominają wschodnie miniatury lub stare, azjatyckie zaklęcia ("Królestwo zwierząt heraldycznych", "Tablica magiczna" z około 1955 roku). Jeden z krytyków stwierdził: "[…] to malarstwo jest wyjątkowo ciepłe, dekoracyjne i dalekie od wyrafinowanej syntezy, za to pełne baśniowej symboliki" (Andrzej Łepkowski).
Rosenstein konsekwentnie hołdowała tego rodzaju poetyce przez dziesiątki lat. Upodobała sobie dziwne, zaskakujące pod wieloma względami kombinacje, w których mieszała elementy z różnych światów i porządków: realnego i nierealnego, zmysłowego i duchowego, uchwytnego i ulotnego. Wymijała granice: pomiędzy tym, co poważne i tym, co niepoważne, pomiędzy tym, co dojrzałe i tym, co niedojrzałe, pomiędzy tym, co wykształcone i tym, co naiwne. Swobodnie, bez obciążeń schematem, kojarzyła rzeczywistość i fantazję. Wykorzystywała zarówno formy rozpoznawalne (portrety bliskich osób, między innymi Alana Kosko i Artura Sandauera), jak całkowicie abstrakcyjne ("Pali się cisza", 1996). Te ostatnie układała niekiedy w hieroglificzne napisy ("Skąd wróciło", 1985). Zdarzało się również, że nagle zmieniała "strategię" artystyczną i akcentowała nie sens, lecz strukturę (na przykład fakturę) obrazu ("Rocznica", 1991). Swoista "wieża Babel" form, które wykorzystywała, tworzy jednak gmach jednolity, chociaż kruchy. Większość elementów łączy nić ledwie wyczuwalnego sensu, który jest efektem dążenia artystki do maksymalnego wizualnego, plastycznego przybliżenia się do tego, co osobiste. Generalnie bowiem Rosenstein proponuje widzowi (i czytelnikowi) wędrówkę przez świat osobistych doświadczeń, przypomnień, wyrastających z intymnych fantazji i snów. W tym świecie panuje albo ostre napięcie, albo liryczny nastrój łagodnego smutku, nostalgii wspomnień, niekończących się, odnawialnych marzeń ("Źródło", 1965; "Horoskop", 1964).
Rosenstein cechuje chęć "wydarcia z siebie skojarzeń przedmiotów lub wypowiedzenia w formie bezprzedmiotowej własnych dążeń i tęsknot, podanych jak najuczciwiej, jak najbardziej wyraźnie, poza wszelkimi ułatwieniami i zabezpieczeniami, jakie dają konwencje" – jak pisał Maciej Gutowski. Czyni to na wiele sposobów. Początkowo skupia uwagę na przestrzeni obrazu, którą sugeruje ukazując przenikające się ruchliwe formy, stosując rozlewające się plamy barwne, czasami posiadające odniesienia przedmiotowe, a niekiedy ich pozbawione. W wielu kompozycjach znaczącą funkcję pełni zdecydowany kontur, niekiedy zaś "[…] linia skłębiona w szybkim ruchu. Linia, która staje się zapisem, automatycznym działaniem, linia, która, jak w podpisie, przybiera, bo przybierać musi, przebieg jedyny i niepowtarzalny" (Maciej Gutowski). Z czasem artystka koncentruje się niemal wyłącznie na kreowaniu lirycznej aury, która decyduje o charakterze obrazów. Analogiczny klimat mają jej prace rysunkowe (wykonywane najczęściej czarnym tuszem na białym papierze), które w warstwie czysto estetycznej wydają się znacznie bogatsze od dzieł malarskich. Zróżnicowanie przestrzeni, perspektyw, linii, kresek, świateł i cieni, a przy tym kształtów, motywów, aluzji jest tutaj nieskończone.
Początkowo, w latach 50. i 60., dominują formy organiczne. Łatwo wyczuwa się, że artystka jest zauroczona witalnością natury, jej nieposkromionym przeistaczaniem się w coraz to inne twory. Powstają wówczas rysunki nacechowane horror vacui, wypełnione niemal szczelnie, po krawędzie rozmaitymi elementami ("Różna i ta sama głowa", 1955; "Sabat czarownic", 1968).
Kompozycje z lat 70. są bardziej uporządkowane. Rosenstein wykorzystuje w nich struktury geometryczne, niekiedy architektoniczne ("Niebo bardzo ciężkie", 1976). Natomiast na samym początku lat 80. zdarza się jej pozostawiać kartkę papieru niemal pustą – z zaledwie kilkoma wyrazistymi kreskami ("Na bezludziu", "Drogowskazy", oba z 1980). Ta niejako alchemiczna postawa nieustannego poszukiwania właściwa jest całej jej sztuce.