Artysta samouk, inżynier samouk
Ihnatowicz nie był przywiązany do formalnego wykształcenia, twierdząc, że niemal wszystkie dziedziny można zgłębiać samodzielnie. Niezależnie od tego, czy próbował konstruować tłoki hydrauliczne, rozpisywać ruchy na sekwencję działań mięśni, tworzyć na kartach perforowanych programy komputerowe czy poznawać działanie pierwszych sztucznych inteligencji, poświęcał się temu z pełnym zaangażowaniem, czytając do skutku podręczniki i teksty naukowe. Także ścieżkę ku sztuce komputerowej wydeptał sobie samodzielnie. Nie był częścią środowiska artystycznego ani akademickiego, nad pierwszą rzeźbą pracował w garażu w Londynie. Każdy z interesujących go tropów badał na własną rękę, więc rozwiązania, które stosował były najczęściej nietypowe.
W 1962 roku wyprowadził się z domu, by zamieszkać w garażu, gdzie wcześniej mieściła się jego pracownia. Nie miał żadnych złudzeń co do swojej sytuacji, wiele lat później tak opisał ten moment w szkicu autobiograficznym, "Portrait of an Artist as an Engineer":
Dobiegałem czterdziestki, ale moja sztuka nie dorosła razem ze mną. Nie byłem lepszy niż pod koniec studiów, kiedy przynajmniej na polu rzeźby, cieszyłem się wśród profesorów opinią "obiecującego". […] Moje prace były zdecydowanie tradycyjne, ale mimo własnego niezadowolenia oparłem się pokusie dołączenia do któregoś z modnych ruchów artystycznych.
Na początek lat 60. przypadł też powrót artysty do mechaniki i elektroniki. Garaż, zapełniony zepsutymi częściami samochodowymi, z piecami do wypalania gliny i wytopu stali, stał się jego laboratorium. Cele badawcze? Stworzenie, przy pomocy współczesnych tworzyw, prawdziwie współczesnej rzeźby. W londyńskim studio twórca siedział sam, częściowo tylko świadomy, że podobne zadania w tym okresie stawiali przed sobą inni. Proces poszerzania pola rzeźby właśnie się rozpoczynał.
Zanim Ihnatowicz się do niego włączył, rzeźbił z metalowych części samochodowych, żeby dojść do wniosku, że nie prześcignie swoich poprzedników na tym polu. Nie ciągnęło go ku abstrakcji. Większe wrażenie robiły na nim części, które wykorzystywał, niż skończone rzeźby. Przez jakiś czas pracował nad częściami do wyobrażonych maszyn – odlewał je starannie, jakby miały być używane, chociaż celem pozostawała forma techniczna, o wartościach estetycznych. Im dłużej działał w ten sposób, tym mocniej czuł, że podstawą poszukiwań powinna stać się jakaś wyobrażona funkcja, którą miałyby spełniać jego prace.