Dorota Podlaska uzyskała dyplom z malarstwa w 1989 roku na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. W czasie studiów związana była z grupami artystycznymi Naprzód, Yach-Film, w których zajmowała się sztuką filmu wideo i brała udział w happeningach. W latach 1993–2003 była członkiem bydgoskiego Stowarzyszenia Artystycznego Wieża Ciśnień. Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie.
Prac Podlaskiej nie sposób pomylić z innymi. Miniaturowe obrazki wypełnione są postaciami niby-realistycznymi, a jednak nieco schematycznymi – ich cielesność jest umowna i nie do końca istotna. Jest w nie wpisana mocna sygnatura autorki, ale też zabawa z konwencjami tworzenia takich przedstawień i oczekiwaniami odbiorców. Podobnie jest z podejmowaną przez Podlaską tematyką. Odkąd porzuciła tkaninę na rzecz malarstwa, sięga po tematy, które powracają potem wielokrotnie w różnych odsłonach. Jednak pomimo wypracowania charakterystycznego stylu, Podlaska go nie fetyszyzuje i nie zasklepia się w znanej sobie formie. Przeciwnie: stale z nią eksperymentuje i podejmuje nowe wyzwania.
Kobiecość jako iluzja
Przez wiele lat artystka kojarzona była z autobiografizmem. Malowane przez nią cykle prac i prace: "Prośby i skargi" (1998), "Obrazki dla grzecznych i niegrzecznych" (1998), "Historie miłosne" (1998-2000), "Płaczę w kinie" (2000), "Wszystkiego najlepszego, Dorotko" (2000), "Było, minęło…" (2001), "Biblioteka Dorotki" (2002), "Ziemia jest płaska" (2002), "Na kogo wypadnie na tego bęc" (2003) miały wprost odzwierciedlać jej przygody i przemyślenia. I tak Podlaska cały czas pozornie zaświadcza i ręczy za przedstawione przez siebie sceny z życia, na przykład wprowadzając płomiennowłosą bohaterkę, która jest jej malarskim awatarem (nie bez kozery artystka mówi o sobie zdrobniale i w trzeciej osobie). Tylko że bohaterką tych prac może być w równym stopniu Podlaska, jak wszystkie inne kobiety. Kobiecość jest tu iluzją: konstruktem zbudowanym z wyboru atrybutów ukształtowanych przez historię jako to, co kobiece. Artystka świadomie kreuje "Dorotkę". Niczym Dorotkę z Krainy Oz czy Czerwonego Kapturka - dziewczę tyleż zaradne i rezolutne, co naiwne i prostolinijne. Może jeszcze nadal szkolone do swojej roli i wkładane w gorset obowiązujących stereotypów. A może już powoli gotowe je z siebie strząsnąć: sięgając po nóż czy bokserskie rękawice... Podlaska tka biografię z elementów sprzecznych, na naszych oczach buduje swą tożsamość i przeprowadza na niej wiwisekcje. Odgrywa Dorotkę, którą chciałaby być; Dorotkę, której nie lubi; Dorotkę, której potrzebują widzowie. I jak to w bajkach bywa - po tym świecie należy się poruszać z najwyższą ostrożnością. Łatwo tam wpaść w pułapkę powierzchownej interpretacji. Mamy do czynienia z banałem? Groteską? Horrorem? Ostrzeżeniem? Czy wszystkim tym jednocześnie? Jest to kpina z męskiego czy feministycznego spojrzenia na kobietę? Dowartościowaniem kobiet czy też ich krytyką? Nie można wprost oprzeć się przed przymiotnikiem: "sprytne".
Narracje pod kontrolą?
Niezależnie od tematyki jej prace mają charakter narracyjny. Podlaska opowiada historie: w formie książeczek, komiksów, plakatów czy klatek z istniejących lub wyimaginowanych filmów. Filmowe motywy pojawiają się już w serii "Płaczę w kinie" (2000), by powrócić potem w seriach "30 kadrów" (2011), "Kino obrazkowe" (2012), "Sto widoków w głąb targu" (2013), "Kradnę z każdego filmu, jaki powstał" (2014) czy spektakularnej akcji podczas wystawy Midnight Show (2014) w czasie wrocławskiego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty.
Często bawiąc się konwencjami ze świata filmowych gatunków operuje komizmem. Głównym bohaterem jednej z serii komiksowych przedstawień jest Quentin Tarantino, który, przeżywając kryzys twórczy, wyjeżdża w podróż do Azji w poszukiwaniu inspiracji. W innym krew leje się wprost nieprzyzwoicie. Czasem na warsztat bierze sam proces opowiadania – jak w wypadku "Zagubionego w tłumaczeniu" (2011):
"Dziewczyna spogląda na zegarek; ujęcie przeciąga się, i choć nie dzieje się nic, zaczyna się opowieść. Z dziecięcego rysunku wyrasta wilk. Nie wiemy, w którą stronę potoczy się historia. W którą stronę pójdzie namalowana przez Dorotę Ona. I co się jej przydarzy." - Ewa Toniak, tekst do katalogu wystawy "Zagubione w tłumaczeniu", 2011, BWA Galeria Sztuki w Olsztynie.
A nie wiemy, ponieważ każdy kolejny fragment opowie nam człowiek pochodzący z innego kraju. Pozornie pałeczkę przejmują ci, którzy snują wątki opowieści. Ale odbiorcy nie poznają już pochodzącego od nich opisu słownego (jeśli nie znają ormiańskiego czy japońskiego), a kontrolę nad narracją mają wyłącznie obrazy tworzone przez artystkę. Ten picture-book uwzględnia również tradycje kulturowe i ikonograficzne kolejnych twórców fabuły.
Emigranci
Zainspirowana licznymi podróżami, a także przyjaźniami z obcokrajowcami, którzy wybrali Polskę, bada życie emigrantów i ich trudny proces adaptacji do życia w obcej i często nieprzychylnej przestrzeni fizycznej i kulturowej. W pracach "Prosto, za garniturami w prawo" (2009) i "Ta ostatnia niedziela" (2011), zarejestrowała nieistniejący już fenomen Viet Town i Jarmarku Europa usytuowanego na również już odchodzącym w zapomnienie Stadionie Dziesięciolecia. W tablicach "Alfabetów" (2012-2013) próbuje pokazać jednostkowe przypadki znajdowania się w dwu kulturach, które formują daną osobę w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób. Tablice podzielone są na mniejsze okna, z wykaligrafowanymi wewnątrz literami różnych alfabetów - czasem rysunek zastępuje zdjęcie. Powstały w językach: gruzińskim, japońskim, francuskim, czeczeńskim, ukraińskim, wietnamskim i romskim.
Przebywając w Niemczech czy Finlandii Podlaska bada zachodzące w tych krajach procesy chłodnym okiem dziewiętnastowiecznego etnografa. Rejestrując obyczaje ("Tam i z powrotem", 2005) i historie ("Sztuka za węgiel", 2013), szczególne położenie emigrantów nie-chrześcijan w czasie obchodzonych w Europie Świąt Bożego Narodzenia ("Wesołych Świąt", 2013). Natomiast w Korei czy Japonii staje się równoprawnym członkiem społeczności – wydając na przykład lokalną gazetę "Happy News – Seoksu Market" (2010).
Etnografia rozumiejąca
Potencjał tych prac nie został w pełni doceniony przez krytykę artystyczną. Nic dziwnego – fenomen nurtu, w którym można je lokować nie został w Polsce właściwie rozpoznany. Podlaska jest jedną z niewielu artystek, które czerpały z przewrotu etnograficznego w sztuce. Pierwszą próbą podjętą przez nią w tym kierunku był cykl Podwórko (2006-2010).
"Feneria" (skrzyżowanie "fenêtre", "flaneurki" i "feerii."). Prywatna "Historia okna". Radosne stroszenie parapetów przed fotografką. Ciekawskie i przyjazne spojrzenia, nawet jeśli z góry. Poufałość bez niedyskrecji. Intymność bez zaproszenia. "Podwórka" Doroty Podlaskiej to mikronarracje o codzienności. O uwadze. O wrażliwości na Innego. O bliskości. Czułości, każącej autorce drobiazgowo rekonstruować, już w czasie obróbki komputerowej zdjęć, każdy zakrzywiony plastikowy daszek. Jest w "Podwórkach" przewrotny gest „sroki złodziejki”, kolekcjonerki odpustowych obrazków – im barwniejszy, tym ciekawszy. Z cudzych okien układa swój wielki klaser". - Ewa Toniak, tekst towarzyszący wystawie "Podwórko", 2006.
Podlaska idzie za postulatami klasyków współczesnej antropologii kultury:
"[wartość opisu etnograficznego] nie wynika ze zdolności jego autora do wyłapywania w odległych miejscach pewnych pierwotnych faktów i przywożenia ich do domu niczym pamiątkowych eksponatów, lecz z tego, na ile etnograf jest w stanie wyjaśnić, co się w owych miejscach dzieje, zmniejszyć poczucie konsternacji – co to za typ ludzi? – które w naturalny sposób jest wywoływane przez pojawienie się nieznanych nam działań na obcym dla nas gruncie". - Cliford Geertz Opis gęsty: w poszukiwaniu interpretatywnej teorii kultury, [w:] tenże, Interpretacja kultur, Kraków 2005, s.23.
Jej analizy przesuwają zarówno turyzm, jak i polityczność na plan dalszy. Dlaczego tak trudno dostrzec oryginalność tego obszaru twórczości Doroty Podlaskiej? Za Anną Markowską można to uzasadnić w ten sposób:
„(...) kulturowa polityka inności została wyrugowana ze sztuki doby PRL-u. Z tym brudnym legatem współczesna sztuka polska, a szczególnie polskie instytucje kulturalne, nie uporały się niestety do dzisiaj w zadowalający sposób. Protekcjonalizm, mówienie w imieniu innych, ideologiczny patronat, „naukowa" arogancja i definiowanie swojej pozycji w kategoriach prawdy, historycyzm i strach przed podkopywaniem dominującej kultury - jest tradycją, o której nie tyle nie chcemy pamiętać, ile nie chcemy jej kwestionować”. - Anna Markowska Etnograficzny zwrot w sztuce polskiej?