… A przez powietrze wysokie, skrzypiąca słodko i nudnie,
Żurawi jesienna strzała puszczona na południe
W dal fioletowo-złotą, zamgloną dal odpływa…
["Wrzesień"]
Do szyb przymarzły płasko zimy sen liściasty,
niebieska pustka ulic, mroźny wiatr, roraty,
organista z opłatkiem, snop w kącie, a potem
kolędy wonne mirrą, żywicą i złotem.
["Grudzień"]
Taki kalendarzowy tryb pisania pozwala traktować poezję Obertyńskiej jako dziennik, komentarz do zmiennej rzeczywistości. Krytycy zwracają uwagę, że potrzeba tworzenia u poetki nie wynikała z poczucia artystycznej misji, lecz z codzienności, z naturalnej obserwacji. Widać to również w pozostałych przedwojennych tomikach "Głóg przydrożny" i "Klonowe motyle". Obertyńską stawia się w jednym szeregu z autorkami Młodej Polski, porównuje do Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czy Bolesława Leśmiana. Leopold Staff miał powiedzieć: "Gdyby nie było Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, to Beata Obertyńska byłaby największą damą polskiej poezji".
Na początku II wojny podlwowska posiadłość poetki była schronieniem dla uchodźców. Wkrótce dom został splądrowany, a Obertyńską aresztowano: "Meble wywieźli zaraz po wkroczeniu, książki oblali naftą i spalili na gazonie. Aleja grabowa wycięta. Teraz rąbią park". Symboliczny obraz śmierci domu jest kluczowym motywem jej wojennej twórczości. Wcześniej był azylem, gwarancją niezmiennych wartości, ciągłości tradycji. Na emigracji, przymusowej bezdomności, będzie wielokrotnie rekonstruowany jako miejsce dające poczucie bezpieczeństwa. Obertyńską więziono w Brygidkach, Kijowie, Odessie, Charkowie, Starobielsku, w okolicach Workuty. Doświadczenia te opisała pod pseudonimem Marta Rudzka we wspomnieniowym tomie "W domu niewoli", wydanym w Rzymie w 1946 roku. Obok książek Józefa Czapskiego i Herminii Naglerowej tekst zaliczany jest do pierwszych i najważniejszych świadectw pobytu w łagrach: