Dla historyków literatury jest pionierem polskiego romantyzmu – wraz z Sewerynem Goszczyńskim i Józefem Bohdanem Zaleskim zaliczanym do szkoły ukraińskiej – autorem pierwszej polskiej powieści poetyckiej "Maria". Dla polskich alpinistów będzie zawsze pierwszym z rodaków, który przekroczył wysokość czterech tysięcy metrów nad poziomem morza.
Ojcem Antoniego Malczewskiego był generał Jan Józef Malczewski, związany z konfederacją targowicką, matką natomiast Konstancja z Błeszyńskich Haumanowa. Antoni miał przyrodnie rodzeństwo: Filipinę i Edwarda oraz młodszego brata Konstantego – generała artylerii w Meksyku. Jego ojczymem był gen. Filip Hauman. Jego babka, Antonina Dunin, była wnuczką elektora saskiego Jana Jerzego IV, brata króla polskiego, Augusta II Mocnego, przez co był też potomkiem Fryderyka III Oldenburga, króla Danii i Norwegii.
Zwięzły portret Antoniego Malczewskiego naszkicował Juliusz Kleiner [w: "Zarys dziejów literatury polskiej", Ossolineum 1974]:
Syn generała Malczewskiego, targowiczanina utracjusza, był doskonałym uczniem gimnazjum krzemienieckiego, potem pięknym, świetnym oficerem armii napoleońskiej i lwem salonów warszawskich, potem podróżnikiem zwiedzającym Szwajcarię, Włochy, Francję, Anglię i Niemcy, jednym z pierwszych, co wdarli się na szczyt Mont Blanc, i jednym z osobistych znajomych Byrona. Gdy wrócił w roku 1820 czy 1821 do kraju na Wołyń, był już innym, złamanym człowiekiem. Mroczne życie jego bardziej jeszcze omroczył wpływ chorej na nerwy pani Rucińskiej, którą leczył modną wtedy metodą magnetyzmu, tj. oddziaływaniem przy pomocy rzekomego fluidu magnetycznego, i której stał się niemal niewolnikiem nieodstępnym. Wraz z nią przeniósł się do Warszawy. Zmarł w nędzy 2 maja 1826, w kilka miesięcy po wydaniu jedynego swego poematu.
Najbardziej znaczące fakty z życia Antoniego Malczewskiego warto jednak uszczegółowić. W Kniahininie spędził jako chłopiec pięć lat życia, po czym wraz z całą rodziną przeniósł się do niedalekiego Dubna. Uczęszczał do Gimnazjum Wołyńskiego (późniejszego Liceum Krzemienieckiego).
Wakacje spędzał u ciotek Błeszyńskich, gdzie podkochiwał się w swojej przyrodniej siostrze Filipinie. Uczył się dobrze, szczególny zapał wykazywał w językach obcych i matematyce. Za zgodą rektora przerwał jednak naukę ze względów, jak napisał w podaniu, rodzinnych.
W 1811 roku Antoni Malczewski wstąpił do wojska Księstwa Warszawskiego. Studiował w Szkole Aplikacyjnej Artylerii i Inżynierów; i czekając na przydział wojskowy odwiedzał warszawskie salony. Jego królewskie pochodzenie oraz pokrewieństwo z adiutantem księcia Józefa Poniatowskiego, Hipolitem Błeszyńskim, otwierały mu wszystkie drzwi. W jednym z salonów poznał wówczas Karolinę z Walewskich Chodkiewiczową, żonę hrabiego Aleksandra, prawnuka sławnego hetmana Jana Karola Chodkiewicza.
W 1812 roku był już porucznikiem artylerii, w 1813 roku został adiutantem generała Ksawerego Kosseckiego, dowódcy twierdzy Modlin. Podczas oblężenia brał udział w jej fortyfikowaniu; po jej kapitulacji był krótko w niewoli rosyjskiej, potem pojechał do Krzemieńca. W 1815 roku wrócił na kilka miesięcy do służby wojskowej, nie chciał jednak wejść w szeregi formacji wojska polskiego zreorganizowanego przez cara Aleksandra I. W grudniu tego roku na własne życzenie został zwolniony ze służby i wyjechał do Drezna.
W latach 1816–1821 zwiedził Szwajcarię, Włochy i Francję. Zetknął się tam m.in. z modnym wówczas mesmeryzmem. Maria i Przemysław Pilichowie [w: "Wybitni polscy odkrywcy i podróżnicy", Warszawa 2018] próbowali odtworzyć trasę jego podróży po Europie.
Zimę spędził w Dreźnie, w lecie 1817 roku był już w Szwajcarii. Tam spotkał się z siedemdziesięcioletnim wówczas Tadeuszem Kościuszką. Wędrował jednak dalej, do Włoch, i ponad rok przebywał w Neapolu. W 1818 roku wrócił do Szwajcarii i wkrótce udał się do Francji. Cel miał sprecyzowany – chciał zdobyć najwyższą górę Europy, czyli Mont Blanc. Zamiar ten zrealizował. Najpierw wspiął się (wspólnie z przewodnikami) na Aiguille du Midi i był jego pierwszym zdobywcą, później wszedł na Mont Blanc. Na tym szczycie nie był pierwszy, ale niewątpliwie jeden z pierwszych (w literaturze podają, że ósmy).
Kiedy Malczewski dowiedział się, że górująca nad Chamonix skalno-lodowa turnia Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.) nigdy nie była zdobyta, wraz z Jean-Michelem Balmatem i przewodnikami wszedł na jej niższy, północny (3795 m n.p.m.) wierzchołek, na którym stoi dzisiaj budynek stacji kolejki linowej, po czym po kilku dniach odpoczynku w Chamonix, 4 sierpnia wszedł na Mont Blanc (4807 m n.p.m.). Opis wyprawy znalazł się w XIX tomie czasopisma "Bibliothèque Universelle" wydawanego przez uniwersytet w Genewie.
Wyczyn Antoniego Malczewskiego, podziwiany przez dzisiejszych alpinistów, trafił do literatury. Zofia Kossak-Szczucka w opowiadaniu "Na szczycie Mont Blanc" (w zbiorze "Bursztyny") pisała: "I prawie niepostrzeżenie nadchodzi godzina, gdy Malczewski z przewodnikiem, obaj utrudzeni, z okrwawionymi dłońmi i kolanami, z oczami czerwonymi od blasku śniegów, głodni i wyczerpani, stają na szczycie Mont Blanc".
W październiku 1818 roku wyjechał do Wenecji. Niezwykle istotnym wydarzeniem dla przyszłego człowieka pióra było poznanie tam czołowego angielskiego romantyka, poety George'a Byrona. Spotkał go w czasie zimowego karnawału.
Pojechał później do Bolonii i Marsylii. Maria Dernałowicz w swojej biografii poety przyznała: "Śledząc dalsze losy Malczewskiego tracimy trop coraz bardziej". Na pewno był w Paryżu, o czym świadczy zachowana wizytówka z napisem: "Malczewski. Hôtel de Paris. Boulevard de la Madelaine".
Po powrocie do kraju w 1821 roku osiadł na Wołyniu. Z jego majątku rodzinnego niewiele zostało, wziął więc w dzierżawę Chotiaczów nieopodal Łaskowa. Dokuczała mu samotność. Jednak zwrot, który wkrótce zaszedł w jego życiu, spowodował, że do swojej samotności jeszcze nieraz zatęsknił.
Poznał Zofię Rucińską z Modzelewskich, nerwowo chorą żonę przyjaciela i podjął się poddać ją mesmerycznej terapii. To, co dla niej było skuteczne, dla samego lekarza okazało się zgubne w skutkach, gdyż pacjentka uzależniła się od niego. Mimo dręczącego go poczucia odpowiedzialności, kilkukrotnie próbował uwolnić się od obecności Zofii.
Ich nieformalny związek przysporzył mu wielu kłopotów, łącznie z wykluczeniem poza dawny krąg towarzyski. W 1824 roku oboje przenieśli się do Warszawy, gdzie popadali w coraz większą nędzę. Jak w tych – skądinąd jakże z ducha romantycznych – warunkach udało się Antoniemu Malczewskiemu napisać, i wydać własnym sumptem, "Marię" (1825), pozostanie jedną z tajemnic jego nieprzeciętnych zdolności.
Tło fabularne "Marii" tworzą autentyczne wydarzenia, związane ze zbrodnią dokonaną 13 lutego 1771 roku na Gertrudzie Komorowskiej – pierwszej żonie Szczęsnego Potockiego, uprowadzonej i zamordowanej na polecenie oburzonego mezaliansem teścia, wojewody wołyńskiego, Franciszka Salezego Potockiego. Fakty historyczne zostały przez autora potraktowane z charakterystyczną dla powieści poetyckiej swobodą: czas akcji przesunął z XVIII wieku na XVII, a miejsce wydarzeń – z Wołynia na Naddnieprze. Składający się z dwóch pieśni poemat utrzymany jest w nastroju bajronowskiego pesymizmu.
Maria Grabowska i Maria Janion [w: "Mały słownik pisarzy polskich. Część pierwsza", Warszawa 1969] ustaliły, że: "Niektórzy badacze pesymizm ten chcieli traktować w kategoriach swoistego tragizmu egzystencjalnego, przekonania o rozpaczliwym bezsensie bytu ludzkiego, o daremnej męce istnienia. W istocie góruje w »Marii« romantyczne rozumienie tragizmu. W bohaterze poematu, Wacławie, tkwią bowiem zapowiedzi jednej głównych kreacji polskiego romantyzmu – tragicznego buntownika, uwikłanego w nierozwiązywalne konflikty ze światem, szarpiącego się wśród sprzecznych wartości etycznych".
W wydaniu "Marii" w wersji Biblioteki Narodowej autor opracowania Józef Ujejski zauważył we wstępie [w: Antoni Malczewski, "Maria", Kraków 1925]:
Obrazu przeszłości polskiej na Ukrainie dopełnia jeszcze Kozak. Do polskiej przeszłości należy, bo jest on z tych, co "z rodu panom wierni". Ale od poziomego chłopa różni się i postawą, i całym zachowaniem się, i całą swoją naturą. "Poddany, lecz swobodę z ojca powziął łona", i wierność jego nie łączy się bynajmniej z jakimś poczuciem przymusu. Kark ma twardy i spojrzenie harde. Poeta wyraźnie lubi na niego patrzeć, a widzi go w całej krasie dzikiego junactwa, widzi przede wszystkim na stepie "z wichrem ukraińskim w zawodach", na koniu, co jak on "dziki lecz posłuszny żyje" i z nim razem i ze stepem stanowi jedną "dziką duszę". Nie dał Malczewski temu Kozakowi rozmyślnie żadnych rysów indywidualnych. Nie dał nawet imienia. Widział w nim i przedstawił typ – gatunek. Rysy same ogólne: umiłowanie swobody i pędu, zabobonność, czułość "na śliczne czarne oczy", "dumka żałośna" na ustach. Cały on zresztą jest dumką w tym poemacie, wcieloną poezją Ukrainy, tak, jak górale Scotta są wcieloną poezją Szkocji.
W dedykacji adresowanej do Juliana Ursyna Niemcewicza autor napisał, iż jego dzieło tworzą obrazy ciemną farbą nakreślone. Typowa dla gatunku jest także atmosfera grozy i tajemniczości, co osiągnięte zostaje przez brak chronologicznej ciągłości zdarzeń i umieszczenie ich na tle pejzażu stepowego. Julian Krzyżanowski [w: "Dzieje literatury polskiej", Warszawa 1979] konkluduje:
Gdy młody Wacław, po rozbiciu Tatarów, spieszy do żony – zastaje zimne zwłoki, żegna je i rusza w świat, by pomścić zbrodnię, której sprawcy się domyśla. W ten sposób na karty poematu padł cień romantyczny, młody bowiem i szlachetny rycerz, przybity nieszczęściem, zmienia się w przestępcę z musu, w przyszłego ojcobójcę. Równocześnie zaś karty te rozbrzmiewały pogłosami historyczno-wojennymi, wprowadzając motyw walk polsko-tatarskich, który odtąd przez wiele lat będzie jednym z ulubionych tematów wierszowanych powieści poetyckich czy pisanych prozą historycznych. Dzięki temu właśnie Ukraina, odmalowana w "Marii" barwami niezwykle wyrazistymi, jako kraj melancholijnego czaru, zmieniła się w swoistą literacką ziemię obiecaną, pełną rodzimej egzotyki, i to właśnie stało się punktem wyjścia dla uwag o szkole ukraińskiej, za której twórcę i mistrza poczytywano właśnie Malczewskiego.
Antoni Malczewski zmarł w Warszawie 2 maja 1826 roku, prawdopodobnie na chorobę nowotworową żołądka. W ostatniej drodze towarzyszyło mu zaledwie kilkanaście osób. Jego grób ziemny na warszawskim cmentarzu Powązkowskim nie zachował się; jedynie po śmierci przyrodniej siostry poety Karoliny Malczewskiej w 1846 roku na jej nagrobku umieszczono dodatkową tablicę: "Autorowi »Maryi« położył H. Skimborowicz, Redaktor Piśmiennictwa Krajowego".