Henryk Grynberg we wstępie do Szmuglerów pisze, że długo szukał tego, co znalazł we wspomnieniach Kostańskiego: całkowitego utożsamienia się nie-Żyda, polskiego chrześcijanina, z losem eksterminowanego narodu. Kostański wychowywał się na warszawskiej Starówce. Jego ojciec jeszcze przed wojną odszedł od rodziny. Matka, mająca na utrzymaniu trójkę dzieci, zajęła się wówczas handlem owocami pod Halami Mirowskimi. Wciągnął ją do tego interesu znany w tej okolicy handlarz żydowski Ajzyk Wierzbicki, wdowiec obarczony dwójką dzieci. Obie rodziny blisko się zaprzyjaźniły.
Po wybuchu wojny Kostańscy przenieśli się na ulicę Krochmalną, do domu, w którym mieszkała już cała rodzina Wierzbickich. Nie minęło wiele czasu, gdy podwórko, które otaczała ta kamienica, przegrodził mur. Kostańscy i Wierzbiccy nadal byli sąsiadami, tyle tylko że każde ich spotkanie groziło teraz śmiercią. Przyjaźń okazała się jednak silniejsza od strachu - wkrótce Janek zaczął regularnie "przemycać się" przez mur, by odwiedzać Wierzbickich. Początkowo były to wizyty towarzyskie. Potem Kostański zaczął "profesjonalnie" szmuglować do głodującego getta żywność. Było to przedsięwzięcie zyskowne, ale, jak wiadomo, skrajnie ryzykowne, i parokrotnie chłopak wymykał się niechybnej śmierci.
Jednak prawdziwe niebezpieczeństwo było dopiero przed nimi, gdy w obliczu pierwszej wielkiej fali wywózek do Treblinki Kostańscy postanowili ukryć Wierzbickich po "aryjskiej stronie". Lecz i wyprowadzonych z getta - oraz opiekujących się nimi Janka i jego matkę - czekała gehenna. Błąkanie się po Warszawie i okolicach, ucieczka z jadącego już do Treblinki pociągu i powrót do getta, bo po drugiej stronie nie ma gdzie się skryć.
Jeśli o tego typu historiach można powiedzieć, że dobrze się kończą, ta skończy się dobrze. Janek z matką raz jeszcze wyprowadzą rodzinę Wierzbickich z getta i przechowają ich aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. Przeżyją, przeżyje też grupka żydowskich przyjaciół Janka.
To mogła być opowieść tyleż podnosząca na duchu, co czułostkowa. Gdyby nie sposób, w jaki została zapisana. Narracja Grynberga-Kostańskiego jest niemal protokolarna. Pełna znaczących niedopowiedzeń, dyskretna emocjonalnie. Owa dyskrecja wzmacnia również dramaturgię Szmuglerów. Bo początkowo nic nie wiemy o motywacjach emocjonalnych Kostańskich. Stopniowo zaczynamy się domyślać, że Janka łączy z Nechą, córką pana Ajzyka, coś więcej niż koleżeńskie rówieśnictwo (pobiorą się tuż po wojnie i spędzą razem całe życie). Ale dopiero z zakończenia książki domyślamy się (choć też nie jest to powiedziane wprost), że początkiem tej całej historii musiał być przedwojenny jeszcze romans matki Janka z panem Ajzykiem: tuż po wojnie dorosłemu już Kostańskiemu urodzi się przyrodni brat.
Czy owe osobiste motywacje nie osłabiają przesłania książki? Sądzę, że nie. Szmuglerzy to, jak napisał Grynberg, opowieść o utożsamieniu. Baśniowe nieomal marzenie o tym, jak proste mogłoby być życie, gdyby ludzie mieszkający obok siebie nie wymyślili sobie, że coś ich dzieli. (Piotr Bratkowski)
-
Henryk Grynberg, Jan Kostański
Szmuglerzy
Wydawnictwo Twój Styl, Warszawa 2001
© Henryk Grynberg and Jan Kostański, rights available
143 x 250, 156 ss., miękka oprawa
ISBN 83-7163-207-X