Koncepcja "Formy otwartej" stworzona przez parę architektów-wizjonerów to teoria architektury, która zaprasza człowieka do dyskusji, jest plastyczna. To wizja bliska Skandynawom (choć osobna). Springer nie kryje, że "forma otwarta", nie jest teorią nazbyt klarowną:
Szukałem "formy otwartej" w architekturze Hansenów, ale jej nie znalazłem (…). To brzmi trochę jak herezja (…) mam problem z dostrzeżeniem tego tła i tej ramy, które realizacje Hansenów mają tworzyć dla człowieka, poza takimi pojedynczymi formalnymi rozwiązaniami.
Sam Oskar Hansen to człowiek wielkich, utopijnych idei, nie przystających ani do PRL-owskiej, ani do kapitalistycznej rzeczywistości. Dzięki godzinom rozmów z Zofią Hansen oraz z synem małżeństwa, Igorem Hansenem, powstał błyskotliwy i intymny reportaż biograficzny. "Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach" pozwala zrozumieć wiele paradoksów, które skrywa historia pary nonkonformistów.
Historie egoistyczne
Filip Springer nie jest typowym reportażystą. To dziennikarz, który portretuje w skali makro. W wywiadzie dla Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich mówił:
Wydaje mi się, że świadomie coraz bardziej odchodzę od osobistych historii. Mnie silniej interesują procesy i zjawiska społeczne. O tym chcę pisać. Niektórzy teoretycy reportażu mają poważne kłopoty ze zdefiniowaniem tego gatunku i w tym się kryje jego magia.
Pisze podobnie jak fotografuje, raczej w planie ogólnym, z daleka, szukając metafor i zrozumienia. We wrześniu 2013 r. ukazała się jego kolejna, czwarta już książka zatytułowana "Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni" (z posłowiem Andrzeja Stasiuka). Springer pozostaje w niej wierny swojej wizji zapoczątkowanej w fotoreportażach, a rozwiniętej w "Miedziance" – to człowiek kręci się wokół świata, a nie świat wokół człowieka.
Springer zadaje w niej pytanie o przyczyny "polskiej brzydoty", o to, co stało się z krajem, który przed II wojną światową miał jeden z najlepszych systemów planowania przestrzennego w Europie, który zazdrośnie podglądali choćby zachodni sąsiedzi. Czy w chaosie, w jakim pogrążyła się polska architektura, jest jakaś metoda? Springer zjeździł kraj wzdłuż i wszerz, odnajdując budynki niecodzienne czy wręcz absurdalne – wenecki pałac pod Warszawą, egipską piramidę na Śląsku. Billboardy, reklamowe "szmaty", pastelowe bloki, prowizoryczne budy, samowolka budowlana, góralskie chaty nad morzem i dworki z lat dziewięćdziesiątych... Jest z polską przestrzenią problem, który nie tkwi jedynie w rzeczywistości materialnej, ale przede wszystkim w obojętności wobec otoczenia, braku plastycznej edukacji, czy niskim statusie materialnym Polaków, który objawia się w przekonaniu, że "są przecież większe problemy".
Autor konstatuje pesymistycznie, że "tu zawsze będzie brzydko", nie oznacza to jednak, by sytuacja była beznadziejna: szczęśliwie, podczas podróży znalazł materiał także na "Księgę zachwytów" (2016). Opisuje w niej budynki piękne, funkcjonalne, dobrze wpisujące się w otaczający je pejzaż, a przynajmniej po prostu ciekawe i znaczące dla polskiej kultury. Pałac Kultury, Sady Żoliborskie, ale też dworzec i biblioteka w Rumi, dom handlowy w Mławie i wiejska świetlica w Rakowni – to wszystko miejsca, nad którymi pochylił się autor w krótkich, ilustrowanych esejach.