Tytułowa Hanka odczuwała głód niespełnienia, zarówno jako poetka, jak i żona, dopóki nie znalazła bratniej duszy w koledze po piórze. Odwzajemniona miłość stanie się dla niej odskocznią od problemów toksycznego związku, znanego już z pierwszej powieści Anny Janko: "Dziewczyna z zapałkami".
To typowa proza kobieca, to znaczy pisana z kobiecego punktu widzenia i adresowana głównie do kobiet. Żaden to zarzut, bo panie są znacznie pilniejszymi czytelniczkami książek niż panowie, co wkrótce sprawi, że w ogóle nie będzie innej literatury i przymiotnik: "kobieca" stanie się tym samym zbędny.
Hanka z "Pasji…" z początku wydaje się godzić nieoczekiwane miłosne zauroczenie z powinnościami żony i matki. Dla opanowującej ją burzy zmysłów umie wynaleźć tysiące usprawiedliwień, często popartych drobiazgową wiedzą z życia płciowego żywych stworzeń wszelkich gatunków. Na poparcie swych czynów bohaterka ma także obfitość cytatów z dzieł filozofów, pisarzy i artystów, co nie zmienia faktu, że coraz bardziej zacznie jej doskwierać ciężar zdrady: "Kobieta, co ucieka w dwie strony naraz. Tak się właśnie czuję, jak kobieta, co ucieka w dwie strony naraz".
Ta świadomość sprawi, że akcja zdecydowanie przyśpieszy. Na szczęście, bo wcześniejsze pół tomu to, niestety, uporczywa walka autorki z oporem polszczyzny, wyjątkowo niechętnej w oddawaniu subtelności cielesnych zbliżeń. Anna Janko popada przy tym w zadziwiającą (kobiecą?) niekonsekwencję, zwłaszcza, gdy deklaruje powściągliwość w odsłanianiu tajemnic damsko-męskich uczuć:
Nie wywleka się na światło dzienne miłosnej nocy. Nocy, kiedy łono było niebem, pot deszczem, nasienie pokarmem. Nie wolno jej oblewać białym światłem świadomości, bo się ta scena w trupa zamienia… On, mój kochanek, ma być jedynym świadkiem.
I ten, jakże szlachetny, postulat sama po wielekroć łamie. Grzeszy przy tym wielosłowiem i egzaltacją, na ponad dwie strony rozciągając choćby opis figli, jakich może dokonać język w małżowinie usznej – że się do tego anatomicznego szczegółu ograniczymy – swojego partnera. A jak tamy puszczą, to już "nie ma przebacz":
Połączyć się z ukochanym ciałem. Nie tylko być blisko, nie tylko się ze sobą zetknąć, wpiąć ciało w ciało i trwać tak we wspólnocie dynamicznej i rytmicznej chociaż kwadrans albo i pół godziny! Chciałoby się więcej, dłużej, dogłębniej. Chciałoby się to ciało przeniknąć, wchłonąć, zjeść je, uwewnętrznić. Być jednym i tym samym za zawsze. Całowanie do utraty tchu, lizanie, ssanie, gryzienie, dobijanie się penisa do drzwi macicy, żeby wpuściła do środka, żeby pozwoliła zamieszkać w sobie! Marzenia te, półdzikie, półświadome, podsycają miłosne szaleństwo, a po wszystkim opadają na pościel razem z naszymi uznojonymi ciałami, którym znów się ta sztuczka nie udała! Taki wysiłek i oto leżymy osobno, jedno obok drugiego, pośród poskręcanych prześcieradeł i zapoconych poduszek, zdziwieni, że się nie udało, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale się nie udało… A muchówka może!
Problem w tym, że podręcznikowo-encyklopedyczny opis tego, co może muchówka, jest zazwyczaj znacznie ciekawszy od wcześniejszych – i późniejszych – wzlotów literackiego ducha autorki w obrazowaniu erotycznych poczynań bohaterów "Pasji…". Podobnie umiejętnie wkomponowane cytaty z dzieł klasyków znacząco podnoszą poziom tej książki. Gdyby nie kilka rzeczywiście przejmujących retrospekcji z dzieciństwa bohaterki, cała reszta opisów zmagań łóżkowych z kochankiem bądź z mężem, albo nawet przypadkowe spotkanie z napalonym studentem, wykorzystującym tłok w tramwaju ("Z tyłu jest młody człowiek, a to coś przylgnęło do mnie na wysokości najniższej części moich pleców i robi się coraz większe. I coraz twardsze"), lokowałyby tę prozę na styku czytadeł Harlequina z polską wersją "Playboya".
– Proszę pana – mówię dalej, jakbym grała w filmie i musiała w dużym skrócie przekazać widzowi informacje o kondycji bohatera, bo akcja się przenosi gdzie indziej. – Ja mam męża. Mam kochanka. Mam dzieci i psa i nie mam domu. Mam z tego powodu tyle kłopotów, że gdy otwieram rankiem oczy, najpierw wali się świat, a dopiero potem ja zbieram się z łóżka. I zaczynam robić sobie przejście w tym całym bałaganie. Ma pan jeszcze ochotę na tę kawę?
Jeśli warto przeczytać tę powieść, to nie dla niepozbieranych scen miłosnych, bo to tylko fabularny klajster. Najbardziej wymowną sceną w "Pasji…" jest powrót Hanki do pustego domu, w którym zastaje… samą siebie. Jej dziesięcioletnia córeczka wykorzystując matczyne ubrania z szafy, kłębek włóczki i kosmetyki sporządziła – z dyskretną pomocą taty – jej kukłę, żeby mama zawsze była z nią w domu.
Co do rozkoszy, która na bohaterka spadnie niczym objawienie, a zarazem grom z jasnego nieba, to najprościej jej moc oddziaływania na bohaterkę oddaje autorski aforyzm:
Najpierw bardzo chcemy, żeby było już, a potem bardzo długo jest potem.
Z czytaniem "Pasji według św. Hanki" jest podobnie. Powieść Anny Janko to kolejny dowód na to, że każdy orgazm jest absolutnie samoistny, indywidualnie (nawet jeśli jednocześnie) przeżywany, słowem: niepowtarzalny. I desperackie próby jego opisu najsubtelniejszymi poetyckimi frazami z góry skazane są na niepowodzenie. Orgazm w wydaniu literackim ma zawsze ten sam smak: lodów lizanych przez szybę.
Anna Janko, urodzona w 1957 roku – poetka, pisarka, krytyczka literacka, felietonistka "Zwierciadła". Finalistka Nagrody Literackiej Nike 2001, laureatka wielu innych wyróżnień i nagród literackich. Powieść "Dziewczyna z zapałkami" (nominowana do Nagrody Mediów Cogito 2008 oraz do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus) została znakomicie przyjęta przez krytyków i czytelników.
Anna Janko
"Pasja według św. Hanki"
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012
wymiary: 123 x 197 mm, liczba stron: 368
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-08-04930-3
www.wydawnictwoliterackie.pl