Dyplomowa praca Krzysztofa Kieślowskiego, zrealizowana pod opieką Kazimierza Karabasza, jego profesora z łódzkiej Filmówki.
Karabasz był dla mnie kimś w rodzaju drogowskazu, który pokazuje, dokąd trzeba iść. (...) uczył nas precyzji, zwartości, inteligencji montażu i konstrukcji. Byłem pod jego wpływem.
Stanisław Zawiśliński "Kieślowski bez końca" (Warszawa, 1994)
Zgodnie z założeniami programowymi swego profesora młody adept sztuki dokumentalnej obserwuje "cierpliwym okiem" kamery życie codzienne Łodzi. Oto łódzkie robotnice przy swych włókienniczych maszynach. Właśnie ogłoszono przerwę rekreacyjną, podczas której kobiety oddają się pod okiem instruktorki - niektóre zamyślone, inne z pobłażliwym uśmiechem na twarzy - rozciągającym ćwiczeniom fizycznym. Łódzka ulica, mężczyźni zbierają się w grupki, stoją, rozmawiają, palą papierosy, inni wyglądają z okien, na zdewastowanych podwórkach bawią się dzieci. Znów wracamy do fabryki. Wzburzeni pracownicy dyskutują o tym, że władze chcą ponoć zlikwidować ich ulubioną Orkiestrę Mandolinistów Edwarda Ciukszy. Formułują protest, przy okazji dostaje się bigbitowcom i zespołowi Novi Singers. I znów zdjęcia z łódzkiej ulicy, zdewastowane, walące się budynki. Ale budowane są też nowe, widać rusztowania... W jednej z fabryk pracownica z wieloletnim stażem odchodzi na rentę. Okolicznościowe przemówienie, goździk, życzenia "na nową drogę życia", okazjonalne "Sto lat". Podobna uroczystość w innym zakładzie. W części artystycznej spotkania emerytów piosenkarka śpiewa: "Cóż ci powiem kochany nowego, cóż ci dam, czego inni nie dali...". I jeszcze spacer w skąpanym słońcem parku, w którym odbywa się pełen różnorodnych atrakcji festyn. Największe zaciekawienie budzi mężczyzna z woltomierzem, badający ludzką wytrzymałość względem napięcia elektrycznego. Na szczęście skala jego przyrządu pomiarowego kończy się na 220 V. Chętnych nie brakuje, wśród obserwujących można dostrzec charakterystyczną sylwetkę Kieślowskiego. Na parkowej estradzie pewien operowy solista uczy zgromadzonych okolicznościowej piosenki. Dokumentalną łódzką impresję kończy panorama miasta, na ekranie pojawiają się napisy końcowe, którym towarzyszy piosenka: "Może leży na świata końcu to miasto najlepsze z miast, może świeci jak diament w słońcu, a może jest tylko w nas". Tadeusz Sobolewski w artykule "Troska ostateczna", zamieszczonym w książce "Kino Krzysztofa Kieślowskiego" pod redakcją Tadeusza Lubelskiego pisze:
Nastrój tej proletariackiej wspólnoty losu znakomicie uchwycił Kieślowski w swoim pierwszym profesjonalnym dokumencie.
A Annette Insdorf, profesor z Uniwersytetu w Columbii, przekornie, ale i rzeczowo dodaje:
W swoim filmie pokazuje wszystko, tylko nie efektywną pracę.
- Z miasta Łodzi, Polska 1969. Reżyseria i scenariusz: Krzysztof Kieślowski, zdjęcia: Janusz Kreczmański, Piotr Kwiatkowski, Stanisław Niedbalski, montaż: Elżbieta Kurkowska, Lidia Zonn, dźwięk: Krystyna Pohorecka, Ryszard Sulewski, kierownictwo producji: Stanisław Abrantowicz, Andrzej Cylwik. Produkcja: Wytwórnia Filmów Dokumentalnych w Warszawie. Czarno-biały, 17 min.
Autor: Jerzy Armata, marzec 2011