Kadr z serialu "Czas honoru", fot. Monika Zielska / TVP
Dobiegają końca prace nad piątym sezonem serialu "Czas honoru" Michała Rosy. Już we wrześniu w telewizyjnej Dwójce ostatnia część przygód Cichociemnych, elitarnego oddziału polskich spadochroniarzy.
Pierwsze sezony emitowane w 2008 roku przyciągały przed ekrany prawie 3 milionową publiczność. W kolejnych latach widownia nieco spadła, ale 2,4 miliona widzów oglądających "Czas honoru" gwarantowało mu miejsce w telewizyjnej ekstraklasie (starczy wspomnieć, że hit płatnej stacji Showtime, serial "Dexter" w ośmiokrotnie ludniejszych Stanach Zjednoczonych przyciąga 2,2 miliona widzów).
Twórcy "Czasu honoru" znaleźli przepis na serialowy sukces. Historia okupowanej Warszawy, wielkie namiętności i patriotyczne zrywy łączą się tu w przygodową opowiastkę z sentymentalnym urokiem. - To fabularna opowieść o krótkiej młodości, burzliwych namiętnościach, walce w imię wolności, przyjaźni i miłości - przekonywali producenci. I znajdowali złoty środek między wojennym kinem akcji, melodramatem i edukacyjną misją. Bo przygody filmowych bohaterów inspirowane były autentycznymi wydarzeniami z okupowanej Warszawy, a twórcy serialu od początku zdawali sobie sprawę, że to nie tylko rozrywkowa historia, ale też sposób upamiętnienia rodzimej historii.
Michała Rosę, reżysera ostatniego sezonu serialu, czekają jednak nowe wyzwania – musi opowiedzieć historię pierwszych lat po zakończeniu wojny. Historię trudną, w której naprzeciw siebie stawali członkowie tego samego narodu podzieleni przez polityczne podziały, wizję przyszłości i stosunek do Związku Radzieckiego. 13 odcinków nowego sezonu opowiada bowiem o okresie, który nastąpił po kapitulacji Niemiec.
Koniec wojny nie oznacza końca kłopotów serialowych bohaterów. Janek (Antoni Pawlicki), Bronek (Maciej Zakościelny), Władek (Jan Wieczorkowski), Michał (Jakub Wesołowski) oraz Ruda (Karolina Gorczyca) jako żołnierze AK pozostają w podziemiu, walcząc przeciwko władzy narzuconej przez Stalina. Będzie ich tropić ideowy pułkownik Wasilewski (Adam Woronowicz), funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, którego zadaniem jest aresztowanie Cichociemnych.
Woronowicz dołącza dziś do znakomitej aktorskiej grupy znanej z poprzednich sezonów produkcji. Twórcom żadnego polskiego serialu nie udało się zebrać i utrzymać tak dużej grupy gwiazd jak producentom "Czasu honoru". Mieliśmy tu popularnych przystojniaków polskiego kina i najciekawsze aktorki młodego pokolenia, a także największe nazwiska polskich scen: Jana Englerta, Krzysztofa Globisza, Piotra Adamczyka i Daniela Olbrychskiego. W zbliżającej się piątej serii prócz Woronowicza zobaczymy zaś Jana Frycza oraz Magdalenę Cielecką.
- Ludzie mają poczucie, że uczestniczą w czymś wyjątkowym, opowiadają historię, która ma w sobie coś szlachetnego - przekonywał scenarzysta Jarosław Sokół w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Kiedy więc budżet trzeciego sezonu produkcji został obniżony wskutek finansowych tarapatów Telewizji Polskiej, aktorzy zgodzili się obniżyć swoje wymagania.
Także dzięki nim "Czas honoru" zapoczątkował modę na polską historię. Powstające w ostatnich latach grupy rekonstrukcyjne z pewnością nie byłyby tak liczne, gdyby nie serial TVP. Popularność produkcji wśród młodych widzów przyczynia się do frekwencyjnych sukcesów Muzeum Powstania Warszawskiego, a internetowe fankluby "Czasu honoru" pokazują, że jego twórcy potrafią tak opowiadać o rodzimej historii, by przyciągać młodą publiczność. Tę samą, która wsłuchuje się w album rapera LUC-a "39/89. Zrozumieć Polskę", na internetowych stronach ogląda kilkuminutowy film "There is a City" Wojtka Jeżowskiego o Powstaniu Warszawskim, czyta o losach serialowych bohaterów w bestsellerowej książce "Czas honoru" Jarosława Sokoła, czeka na film Jana Komasy o wydarzeniach 1944 roku i grę "Uprising44 - Powstanie Warszawskie".
"Czas honoru" także na międzynarodowym forum popularyzuje polską historię. W 2010 roku podczas 43. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Houston serial Michała Kwiecińskiego, Michała Rosy i Wojciecha Wójcika otrzymał Platynową Nagrodę Remi, a podczas telewizyjnego New York Festival nagrodzony został srebrnym medalem w kategorii akcja. Również dzięki temu trafił do zagranicznej dystrybucji, a prawa do "Czasu honoru" sprzedano do Chin i Włoch.
Nie powinno to zresztą dziwić. W ciągu ostatniej dekady akcje historycznych produkcji na popkulturowym rynku znacząco wzrosły. W Chinach popularność zdobyły filmy wpisujące się w tradycję wuxia (połączenie kina batalistycznego i fantasy) oraz historyczne freski (seria "Ip Man" Wilsona Yipa), zaś na Zachodzie kaganek historycznej poniósł sam Steven Spielberg, który dzięki serialom "Kompania Braci" oraz "Pacyfik" opowiedział o mniej znanych epizodach II wojny światowej.
W kulturze popularnej, której ton dyktuje dziś telewizja, historia stała się atrakcyjnym towarem. Tym większa szkoda, że planowana na jesień tego roku emisja piątego sezonu "Czasu honoru" będzie ostatnim spotkaniem z bohaterami polskiego podziemia.
Bartosz Staszczyszyn