Rozmowa Piotra Czerkawskiego z Ancą Damian, reżyserką animowanego filmu dokumentalnego "Droga na drugą stronę", historii Claudiu Crulica, rumuńskiego mężczyzny, który zagłodził się na śmierć w krakowskim areszcie śledczym.
Anca Damian, reżyserka filmu "Droga na drugą stronę", fot. materiały prasowe
Piotr Czerkawski: Gdy oglądałem "Drogę na drugą stronę", odebrałem ten film jako protest przeciw rzeczywistości, w której jednostka stoi na straconej pozycji w starciu z potężnymi instytucjami. Gdzie, Twoim zdaniem, podziało się międzyludzkie poczucie wspólnoty?
Anca Damian: Uważam, że we współczesnych społeczeństwach mamy do czynienia z niebezpieczną tendencją, zgodnie z którą od dawna wyznawane wartości bywają poświęcane w imię sztywnych procedur. Jednocześnie jednak nie wierzę w jakieś odgórne mechanizmy mogące wpłynąć na sposób myślenia całej zbiorowości. Nie da się zmienić ogółu bez przekształceń dokonujących się w poszczególnych jednostkach. Właśnie dlatego tak bardzo zależy mi, żeby "Droga..." była filmem apelującym bezpośrednio do indywidualnych emocji.
P.C.: Siła, z jaką twój film oddziałuje na wrażliwość widza, była wielokrotnie zestawiana ze wstrząsem wywoływanym przez "Głód" Steve'a McQueena.
A.D.: Uwielbiam "Głód" i byłam pod silnym wrażeniem tamtego filmu, ale jestem przekonana, że Claudiu różni się od postaci irlandzkiego aktywisty. Bobby Sands z opowieści McQueena był prawdziwym bohaterem, który konsekwentnie bronił wartości powszechnie uznanych w swoim środowisku i zdecydował się oddać za nie życie. Tymczasem Crulic to po prostu zwykły facet decydujący się w pewnym momencie, by za wszelką cenę walczyć o własną, jednostkową sprawiedliwość. Pod tym względem bardziej przypomina tytułowego "Sobowtóra" z filmu Kurosawy - zwykłego człowieka uszlachetnionego dopiero za sprawą swojej śmierci.
P.C.: W moich oczach Crulic wyróżnia się na tle podobnych bohaterów ze względu na jedną istotną cechę. Chodzi o zamiłowanie do specyficznego, nieco sarkastycznego dowcipu.
A.D.: Od zawsze doceniałam znaczenie poczucia humoru w naszym życiu. To ważny dowód inteligencji, który przydaje się zwłaszcza w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę jak niewiele możemy zrobić w konkretnej sytuacji. W momencie takiej bezsilności dowcip wydaje mi się znacznie bardziej produktywny niż gniew. Claudiu doskonale to rozumie, a przy tym - niczym bohaterowie powieści Pirandella - nabiera świadomości, że jego życie staje się elementem spektaklu. Specyficzne poczucie humoru Crulica w prostej linii wynika także z jego narodowości. Uważam, że umiejętność podchodzenia z dystansem do sytuacji skrajnych stanowi cenną część rumuńskiej tożsamości.
P.C.: Kino z twojego kraju święci coraz większe triumfy na światowych festiwalach. Czy myślisz, że w różnorodnych wizjach rumuńskich reżyserów można odnaleźć podobny sposób postrzegania rzeczywistości?
A.D.: Wszyscy dostrzegamy, że nasze kino przeżywa właśnie rozkwit i mamy w sobie determinację, żeby wykorzystać ten czas jak najlepiej mimo kiepskiej kondyncji finansowej przemysłu filmowego. Przy zachowaniu wszystkich odmienności, myślę, że rumuńscy reżyserzy przejawiają bardzo podobny typ wrażliwości. Rozumieją to także rodzimi krytycy, którzy ochrzcili mój film jako "Śmierć pana Crulica", co stanowi oczywiste nawiązanie do "Śmierci pana Lazarescu" Cristiego Puiu. Myślę, że zarówno ja, Puiu jak i jeszcze kilku innych twórców staramy się postrzegać nasze postacie ze wszystkimi wspisanymi w nie sprzecznościami. Chcemy dawać bohaterom prawo, aby mogli być mali i wielcy jednocześnie.
P.C.: Pewnego rodzaju ambiwalencja wydaje się również wpisana w postać Crulica. Rosnącej sile psychiki twojego bohatera towarzyszy postępujące osłabienie jego ciała.
A.D.: Im bardziej Claudiu oddalał się od tego świata, w tym większym stopniu stawał się wolny i bliższy prawdzie, na której tak bardzo mu zależało. Muszę podkreślić, że wszystkie charakteryzujące Crulica kontrasty nie należały do zamierzonych tez, lecz wynikały wprost z mojej intucji. Wybrałam właśnie taką metodę ze względu na potrzebę zrozumienia człowieka, którego nie poznałam osobiście, rekonstrukcji sytuacji, w jakiej nigdy się nie znalazłam.
P.C.: Świat przedstawiony na ekranie ma w sobie coś niedookreślonego, wytrącającego z równowagi. Poczucie pewnego zdeformowania rzeczywistości wspomaga dodatkowo wykorzystanie przez ciebie formuły filmu animowanego.
A.D.: Podczas pracy nad "Drogą..." najpierw pojawił się pomysł na dialogi i sposób ich wypowiadania. Dopiero potem zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób dopasować do nich obrazy. Stwierdziłam, że animacja najlepiej pasuje do tej historii dlatego, że jest bardzo postmodernistycznym środkiem wyrazu, potrafiącym pokazać współczesny świat dokładnie taki, jaki jest w istocie. Zawiera w sobie niezbędną sztuczność przypominającą o tym, że dziś każda prawda ma w sobie coś z iluzji.
P.C.: Ważne znaczenie dla kształtu twojego filmu ma fakt, że zrealizowałaś go we współpracy rumuńsko-polskiej. W jaki sposób "Droga..." została wzbogacona przez udział polskiego koproducenta?
A.D.: Dzięki udziałowi Polaków udało się sprawić, że w produkcję filmu zaangażowali się przedstawiciele dwóch państw obarczonych winą w sprawie losów Crulica. Pod tym względem praca nad "Drogą..." stanowiła dla mnie rodzaj niezbędnego oczyszczenia. Obecność strony polskiej z pewnością dodała również filmowi niezbędnej uniwersalności. W najbardziej widoczny sposób wyraża to znakomita muzyka autorstwa Piotra Dziubka, która ma w sobie dużo akcentów słowiańskich, przypominających o polskich korzeniach rodziny Crulica. Jednocześnie to właśnie jej opowiadana historia zawdzięcza tak istotny dla mnie ładunek metafizyki.
Film "Droga na drugą stronę" Anci Damian zostanie pokazany w wybranych kinach studyjnych od 1 grudnia 2011.
Źródło: materiały promocyjne