O książce:
Maciej Milach: "Książka poetycka Romana o ironicznym tytule 'baw się', jest zbiorem wierszy pełnych opisów śmierci, rozkładu i entropii, nasyconych tęsknotą za smakami i zapachami dzieciństwa. Motywy przemijania nachodzą tu na wspomnienia czaru dawnych miłości. Sen, przeszłość i teraźniejszość splatają się w nieprzeniknioną, podszytą absurdem tajemnicę istnienia. Poezja Honeta jest wyrazem egzystencjalnego niepokoju jednostki broniącej się za pomocą ironii oraz manifestacją przywoływanych wspomnień przed goryczą i zwątpieniem w obliczu bezsensu świata i milczenia Boga. Polecam tę książkę wszystkim, którzy wadzą się z losem, aby ocalić samych siebie."
Konrad Wojtyła: "Roman Honet zaprasza nas do zabawy. Do zabawy perfidnej i perwersyjnej zarazem. Mówi: zabawmy się w zapominanie, zabawmy się w rozpad i gnicie, wejdźmy dla hecy w ciało kobiety, zrewidujmy przerażenie i wszystko to, co groźne, niepokojące. Nim ostatecznie przeminiemy i rozpadniemy się na drobne atomy, odczujmy na własnej skórze pustkę. Zabawmy się w śmierć, zabawmy się do łez."
Jakub Momro: "Honet poszukuje mitycznego miejsca, w którym słowo stapiałoby się w jedno z ciszą, choć doskonale wie, że jedyną możliwością jest opisywanie straty, jaka wynika z samego faktu mówienia. Poezja jest wtedy zarówno dojmującą, jak i ironiczną próbą przedziwnej zabawy. Jak podpowiada autor 'serca', chodzi o grę, w której stawką okazuje się możliwość wypowiedzenia bólu, tego ostatecznego dowodu na pojedyncze istnienie."
Źródło: biuroliterackie.pl
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2009".
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do "Nike 2009":
ZWIERZĘTA O ZASZYTYCH OCZACH
W wierszu, który nadał tytuł całemu tomikowi, Roman Honet pisze: "pora układania gałęzi, zapachu dzieci, / które po nocach wiozą włosy umarłych. / (...) baw się - / mówię - nie ma rzeźni prócz ciebie, / i ciało kładę przed tobą jak toń. jak dwie zmrożone bakterie/ nasze zielone oczy pogrążają się w pianie, / zatapiają w odcieniach, tygodniach, / lustrach. nadzy biegniemy/ na spotkanie straty".To dlatego tytuł najnowszego tomu wierszy Honeta należy brać ostrożnie. Za tym pozornie beztroskim "baw się" kryje się bowiem dojrzałe i smutne przeczucie kresu, śmierci, a w każdym razie świadomość przemijania, którego nie sposób uniknąć. Dzieci, zabawy dziecięce, cały obszar skojarzeń związany z dziecięctwem, jak wakacje, lato, nigdy nie pozostają bez niepokojącej puenty.
W wierszu "Drzwi dziecinnego pokoju" czytamy: "to moje pudło, pełne wyschniętych owadów, / skarbnica, z której mogłyby wypadać gwiazdy, / całe akwaria", dalej jednak pada zdanie: "mówię do ciebie cicho, / cicho jak ślepe dziecko w zagazowanym / parku". Dalsze wizje to "trumna", "martwe imperium", "moje zwierzęta o zaszytych oczach".
Poetyckie przedstawienia naiwnego świata dzieci zestawione niespodziewanie z obrazami śmierci i rozpadu, jakich wiele w wierszach Romana Honeta, nie służą oczywiście zwykłej grze, nie chodzi tu o zaskoczenie czytelnika, o jakieś popisywanie się poetycką oryginalnością. To raczej natarczywe obrazy jakby z koszmarów sennych (taki zresztą tytuł - O snach - ma wiersz zamykający cały tom), wizje nadrealne, które nigdy, jak to we śnie, nie poddają się logice ani racjonalnym interpretacjom. Nie można się od nich uwolnić: "dziewczynki w sukniach pojemnych jak zbiornik na wino lub gnicie", "struny zniekształconej krwi", "jagnię wrzucone do ognia", które "wybucha".Można pewnie byłoby umieszczać Baw się Honeta w starej i bogatej tradycji turpicznej, bo takie, owładnięte manią śmiertelną, są poszczególne obrazy: "koło rowerowe leżące w ostach / jak diadem umarłego dziecka", "zaplątane / w konarach ręce - za dużo zmarłych / jest w drzewie", "las to kostnica". Takie są też całe wiersze, np. O zaglądaniu do trumny, gdzie "trzech powroźników / zaglądających do trumny, gdzie śnieg opada / na rozbłyskane ulice, jest noc / sylwestra, dzieci na mrozie / jak lampy pełne wrzącego napoju, srebrne i osłonięte, / więc dlaczego wyją?", lub Róża z grobu Andersena albo Otworzyłem sen nie mój: "nie ma już dni, gdy biegaliśmy na cmentarz, / żeby karmić pszczoły (...) a może to było / nie tak, to wszystko. może zmyśliłem imiona / i daty, otworzyłem sen nie mój, / na darmo. może pszczoły to rodzaj choroby powietrza, / umarli - dzieci, które jedzą śpiew".
Pamięć dzieciństwa utraconego wraca wielokrotnie, ale nie jest wspomnieniem szczęśliwym, dominuje raczej rezygnacja, jak w wierszu powrót nie zaczął się nigdzie: "minęło dużo lat - nie były / ważne. nic nie uległo wymianie, / rozproszeniu".
Autor: Marek Radziwon, 16 czerwca 2009, źródło - wyborcza.pl