Ze Wstępu Henryka Grynberga:
"Jest to pogranicze prozy i poezji, bo precyzyjnie komponowane, krótkie opowiadania tej poetki rodzą się z takich samych błysków i skojarzeń jak poezja i są tak samo skondensowane. Drugą charakterystyczną a mistrzowską cechą zarówno prozy, jak i poezji Irit Amiel są nieprzewidywalne, wręcz zaskakujące konkluzje, które przywodzą czasem na myśl literaturę kryminalną, bo też i jest to rzecz o Zbrodni i przez wielkie 'Z'. I niech nikt więcej nie mówi, że o Zagładzie wszystko już napisano, bo każde zdanie, tego zbioru dowodzi, że w otchłani tej nie ma dna."
Irit Amiel (ur. 1931) - izraelska poetka, tłumaczka i pisarka. Urodzona w Częstochowie, przeżyła zagładę częstochowskiego getta. Od roku 1948 mieszka w Izraelu. W Polsce ukazały się jej tomy wierszy: Egzamin z Zagłady(1994, 1998), Nie zdążyłam (1998) oraz Wdychać głęboko (2002). Zbiór opowiadań Osmaleni (1999) nominowano do nagrody literackiej "Nike 2000", ukazał się także w przekładach na angielski, węgierski i niemiecki.
Źródło: www.proszynski.pl
- Irit Amiel
Podwójny krajobraz
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2008
125 x 195, 112 ss., miękka oprawa
ISBN 978-83-7469-691-3
www.proszynski.pl
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2009".
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do "Nike 2009":
OCALENIE JAKO PRZEKLEŃSTWO
Dwadzieścia krótkich opowiadań. Historie opowiadanie przez Irit Amiel mają wielu bohaterów, ale wszystkie mówią o żydowskim losie. Twórczość Amiel jest zanurzona w przeszłości. Wojenna przeszłość naznaczyła także biografię samej pisarki - jako dziecko przeżyła getto częstochowskie, w 1948 roku wyjechała do Izraela.
Właściwym bohaterem tych opowiadań nie jest jednak historia, ale współczesna pamięć historii. Przeszłość w pamięci ocalonych wydarza się wciąż na nowo, jest teraźniejszością. Ocalenie było wielkim i rzadkim darem, ale później staje się także przekleństwem. Od pamięci nie ma ucieczki. Tak jest np. ze starszą kobietą z opowiadania "Vipassana", którą prosi siedmioletni Elik: "Babciu, babciu, prawda, że zgodzisz się przyjść do mojej klasy w Święto Zagłady, żeby opowiedzieć dzieciom, jak tam było, bo mama mówi, że nie przyjdziesz?". Tak jest też z bohaterką opowiadania "List do ojca", która po kilkudziesięciu latach po raz pierwszy przyjeżdża do Polski z najstarszym synem. W myślach rozmawia z nieżyjącymi rodzicami: "no więc przyjechaliśmy opowiedzieć wam o tym, co zdążyłam zrobić po tym, jak wypchnąłeś mnie na stronę życia przez tę dziurę na Przemysłowej".
Amiel opowiada także o wysilonych próbach lepienia na nowo samego siebie - w innym świecie i z innymi ludźmi, gdy się dostało niespodziewaną szansę na drugie życie. Narratorka jednego z opowiadań mówi: "moja mama dwa razy urodziła się w Oświęcimiu: raz w miasteczku w 1927 roku, a po raz drugi w obozie w 1945 roku. Tak nam zawsze mówiła". Przypadek zrządził, jak powiada bohaterka innego opowiadania, że wszyscy pojechali do Treblinki, a ja jedna pojechałam do Izraela.
Narracja jest tu spokojna, prosta, zwyczajna, czasem nawet wydaje się, że zbyt lakoniczna. Właśnie ta celowa prostota i lakoniczność jest chyba najmocniejszą stroną prozy Amiel. Każde z tych kilkustronicowych opowiadań jest jakby szkicem, wstępnym pomysłem na obszerną powieść, ale kolejne pomysły szybko zostają zarzucone. Wielka opowieść nie może się zrealizować, tak jak nie zrealizowały się przerwane nagle młode życia bohaterów. A może taka krótka forma jest jedyną możliwą, bo Zagłady nie można zrozumieć ani opowiedzieć w bogatym eposie, można ją tylko próbować opowiedzieć sobą, najprostszymi słowami.
Ten osobisty, subiektywny ton często przynosi zaskoczenia, nic tu się nie rymuje ani nie spełnia w łatwym sentymentalizmie. Tak jest choćby w opowiadaniu "Daniel", o starym człowieku, wielkim izraelskim milionerze, armatorze morskim, który (był synem biednego małomiasteczkowego szewca) odwiedza rodzinne strony po półwieczu - "pomyślał przerażony, przeklinając samego siebie za tę myśl: więc możliwe, że gdyby nie ta wojna i to wszystko, co się stało, zostałby tu z nimi całe swoje życie i siedziałby dziś, jak kiedyś jego ojciec, na dziurawym skórzanym zydelku, z ustami pełnymi gwoździ. Bez sinego numeru na przedramieniu, bez sześciu języków w krtani, bez floty okrętów, bez podróży po całej kuli ziemskiej".
Autor: Marek Radziwon, 1 czerwca 2009, źródło - wiadomosci.gazeta.pl