Bartholomeo Berecci, nagrobek Zygmunta I Starego, 1529-1531, Kaplica Zygmuntowska na Wawelu, Kraków, fot. Jakub Jagiełło
Król Zygmunt I Stary zasłużył się, oprócz sprawnego rządzenia, także pierwszym w nowożytnej Polsce sprowadzeniem artystów z odległych Włoch. Tradycja przez niego zapoczątkowana okazała się brzemienna w skutkach - kolejni władcy i magnaci sprowadzali na przestrzeni trzech następnych stuleci włoskich architektów, budowniczych, majstrów, rzeźbiarzy oraz, rzadziej, malarzy.
Co więcej, niekiedy sami Włosi przesiedlali się z własnej woli do Polski, nie mając w naszym położonym na północy kraju umówionego kontraktu. Następnie, ci którzy już pracowali w Polsce, ściągali swoich kuzynów (gdyż we Włoszech do podzlecanych prac zatrudniało się jedynie kuzynów), a nawet całe rodziny. W wielu miastach Polski osiedliły się kolonie artystów włoskich, skutecznie utrzymujące monopol na budowę kościołów, rezydencji, rzeźbienie nagrobków, czy nawet wydobywanie materiałów w kamieniołomach.
W końcu drugiej dekady XVI wieku Zygmunt I Stary sprowadził do Krakowa Bartholomeo Berecciego. Wraz z nim przyjechał cały szereg majstrów, m.in. znani z rachunków Zoan, czy Filippo z Fiesole, a w późniejszym czasie także Bernardino Zanobi de Gianotis oraz Giovanni Cini z Sieny. Do dzisiaj nie jest jasne, czy ów Berecci był rzeźbiarzem, dekoratorem, czy może po prostu kierownikiem dużego warsztatu, zajmującego się kontraktami, projektami i rozdzielaniem prac, a nie parającym się wykuwaniem rzeźb. Szczególnie jest to istotne w kontekście nagrobka Zygmunta I Starego, powstałego, jak sugerują rachunki między Bereccim a wielkorządcą królewskim Sewerynem Bonerem, w latach 1529-1531. Berecci mógł w tym czasie zlecić wykonanie nagrobka Gianotisowi lub stworzyć go sam, jeśli rzeczywiście zajmował się rzeźbą. Smaczku historii nadaje fakt, że wcześniej Zygmunt I zaprosił do tego zadania wenecjanina Giovanniego Marię Mosca, zwanego później Padovano. Ów rzeźbiarz porzucił nawet dochodowe i nobilitujące zamówienie realizowane w katedrze w Padwie i wyruszył do Polski. Nie wiadomo, czemu, ale na czas do naszego kraju nie dotarł lub też zlecenie przechwycił Berecci wraz ze swoim warsztatem. Padovano zjawił się w Krakowie dopiero w 1532 roku, gdy pomnik nagrobny był już gotowy. Widać, że Zygmunt I był zdeterminowany w sprowadzaniu nobilitowanych artystów do Polski i nie żałował na ten cel pieniędzy.
Przyjezdni artyści najczęściej przywozili ze sobą nowe rozwiązania architektoniczne (dość wymienić Kaplicę Zygmuntowską), a także nowinki rzeźbiarskie (dekoracje, upozowania figur). W nagrobku króla Zygmunta I Starego po raz pierwszy w Polsce zastosowano figurę zmarłego w tzw. pozie sansovinowskiej. Zapewne sam Berecci lub któryś z jego pomocników, np. będący wcześniej w Rzymie Gianotis, skopiował to rozwiązanie od samego Andrea Sansovina, autora nagrobków kardynałów Girolamo Basso i Ascania Sforzy w kościele Santa Maria del Popolo w Rzymie z lat 1505-07. Sansovino, a potem Berecci lub Gianotis, nawiązali w ten sposób do antycznej koncepcji przedstawiania Heraklesa, Neptuna, bądź bóstw rzecznych (zwłaszcza figury zwanej Marforio, pochodzącej z Kapitolu) - w pozie leżącej, z głową wspartą na ręce zgiętej w łokciu i ze skrzyżowanymi nogami. Nie mógł wtedy Berecci przewidzieć, że ten typ przyjmie się w Polsce bardzo dobrze i przez niemal sto lat będzie kopiowany z mniejszymi lub większymi zmianami. Co więcej, z krajów na północ od Alp tylko Polska przyjęła tę włoską tradycję, pozostałe państwa nadal trwały przy średniowiecznym modelu leżącej bądź stojącej figury w nagrobkach (wystarczy odwiedzić Śląsk lub Niemcy, żeby się o tym przekonać).
Oczywiście, sposób ukształtowania figury w królewskim nagrobku miał także swoje konotacje ideowe. Zygmunta I przedstawiono w zbroi maksymiliańskiej (na wzór otrzymanej zapewne w 1515 roku od cesarza podczas pobytu polskiego króla w Wiedniu) ni to śpiącego, ni to zmarłego, a raczej ukazanego w trakcie budzenia się z martwych w momencie przyjścia Zbawiciela. Nie tak wygląda przecież ciało człowieka zmarłego - wspierające się na łokciu, jakby miało zaraz powstać do życia wiecznego. Koncepcja upozowania figury wyszła zapewne od samego króla i nawiązywać miała, jak uważa Stanisław Mossakowski, do "neoplatońskiej teorii mówiącej o szczególnych stanach wizyjnego odrętwienia łączonego ze snem, kiedy to dusza uwolniona z więzów ciała dociera do niebiańskiej rzeczywistości". Zatem figurę króla na sarkofagu można określić, jako będącą w stanie przejściowym.
Nadzieję na zmartwychwstanie Zygmunt I powierza umieszczonemu nad nagrobkiem wizerunkowi Matki Boskiej z Dzieciątkiem, orędowniczki zmarłych. Wizerunek ów wykonano z jednego z najdoskonalszych ówcześnie dostępnych materiałów - złoconego brązu. Z brązu są również łapy sarkofagu, powstałe na miejscu w Krakowie, z miedzi przekazanej Berecciemu przez Seweryna Bonera. Ze szlachetnym marmurem węgierskim, z którego wykonano sarkofag oraz figurę króla, miał już Berecci gorzej - musiał oddelegować dwóch swoich pracowników do wydobywania materiałów w kamieniołomach pod Ostrzyhomiem, a następnie do transportu przez Bańską Bystrzycę. W trakcie prac wiele bloków nie wytrzymało naprężeń dłuta i konieczne stało się wydobycie nowych. Przygody materiałowe Berecciego i jego warsztatu trwały prawie dwa lata, do 1526 do 1528 roku.
Rzeźbiarz dokonujący zmian w Kaplicy Zygmuntowskiej ok. 1570 roku, identyfikowany z Santim Guccim, autor nagrobka Zygmunta II Augusta wykazał spory szacunek dla dzieła ojca fundatora. Nie dość, że zastosował ten sam węgierski marmur (mimo, że mógł użyć tańszego, znanego już wtedy marmuru chęcińskiego), to jeszcze figurę Zygmunta II upozował na sposób sansovinowski, naśladując dzieło warsztatu Berecciego. Sarkofag Zygmunta I Starego przeniesiono do góry, dzięki czemu powstało miejsce na nagrobek jego syna. Nie mogło być przecież na odwrót - gdyby syna umieścić ponad postacią ojca, byłoby to zapewne uznane za przejaw braku szacunku dla poprzedniego władcy.
Autor: Jakub Jagiełło, grudzień 2009.
- Bartholomeo Berecci
Nagrobek Zygmunta I Starego
Kaplica Zygmuntowska na Wawelu
1529-1531, Kraków