moja szara strefa
powoli obejmuje poezję
biel nie jest tu absolutnie biała
czerń nie jest absolutnie czarna
brzegi tych nie-kolorów
stykają się
- tak rozpoczyna tytułowy wiersz tomiku
Szara strefa Tadeusz Różewicz, poeta, którego twórczość wydaje się daleka od koloru, ascetyczna. W Przygotowaniu do wieczoru autorskiego przyznał zresztą, że jako poeta nie posługuje się okiem, ale
"raczej dotykiem, smakiem, węchem". Z drugiej jednak strony, deklaracje poety, że jego oko to
"oko zwykłego zjadacza chleba", brzmią nieprzekonująco. Podejmując w młodości studia z zakresu historii sztuki, interesując się malarstwem, przyjaźniąc z artystami, nie mógł być na kolory ślepy. Wybór szarości był więc decyzją świadomą, ogołocenie z kolorów - nieprzypadkowe. Pytanie tylko, jak badać tę specyficzną wrażliwość wizualną Różewicza?
Świetnych rozwiązań i narzędzi interpretacyjnych dostarcza w tej materii książka Michała Mrugalskiego Teoria barw Tadeusza Różewicza. Młody teoretyk literatury, szczególnie wyczulony na problem braku - warto tu wspomnieć chociażby współtworzoną i współredagowaną przez niego pracę zbiorową, zatytułowaną Literackie obrazy nieobecności (2005) - skupia się na tym, co do tej pory było przez badaczy pomijane jako nieistotne albo mało istotne, bo marginalne w twórczości poety z Radomska. Reinterpretuje poezję Różewicza
"poprzez kolor i w odniesieniu do malarstwa". Nie próbuje przy tym sztucznie czynić z autora Szarej strefy kolorysty. Stara się nas przekonać, że pominięcie czegoś czy odmienne rozłożenie akcentów to też wybór ontologiczny, a wiedza o szarości może być równie cenna, jak nauka o barwach.
Obok Tadeusza Różewicza i jego poezji książka Mrugalskiego ma dwóch jeszcze bohaterów - Johanna Wolfganga Goethego i Ludwika Wittgensteina. Goethe patronuje rozprawie Mrugalskiego przede wszystkim jako autor Zur Farbenlehre, teoretycznego dzieła, w którym niemiecki poeta podjął - raczej nieudaną - próbę usystematyzowania wiedzy o kolorze. Nie mogło go też zabraknąć jako bohatera pism Wittgensteina, filozofa niezwykle przez Różewicza cenionego, obecnego w jego wierszach.
Od Goethego zaczerpnął Mrugalski kompozycję pracy: podział na część historyczną i dydaktyczną. W pierwszej z nich, zatytułowanej "Droga do 'Szarej strefy' ", dokonuje rekonstrukcji Różewiczowskiej drogi do odrzucenia kolorów, procesu, który stopniowo obejmował początkowo bardzo kolorową poezję (przypomnijmy choćby tytuł tomiku Czerwona rękawiczka). W części dydaktycznej, pod ironicznie szumnym tytułem Różewicza teoria barw, autor podejmuje się rozstrzygnięcia najistotniejszych kwestii związanych z interferencją literatury i malarstwa, przede wszystkim: jak i dlaczego badać kolor w poezji. Co najważniejsze, pozwala przemówić tekstom Różewicza, to one budują nową teorię - teorię odejścia od barwy, rozpłynięcia się kolorów w szarości.
Młody pracownik Uniwersytetu Warszawskiego i Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej niejednokrotnie udowadnia swą erudycję, swobodnie i sprawnie porusza się krętymi ścieżkami współczesnych teorii. Wystrzega się jednak teoretyzowania dla teoretyzowania, nie znajdziemy w Teorii barw Tadeusza Różewicza formułowanych na siłę, sztucznych, odgórnych ustaleń. Nie jest też książka Mrugalskiego inwentarzem wierszy z motywem koloru w tle czy analizą wyłącznie ekfraz. Badacz stara się przede wszystkim nie zmarnować potencjału tkwiącego w komparatystyce interdyscyplinarnej. W odwiecznym sporze rysunku z kolorem staje po stronie koloru. Udowadnia, że to właśnie na tym polu może dojść do owocnego spotkania siostrzanych sztuk. Wybiera kolor, a więc to, co niepewne, subiektywne, wrażeniowe. Odwołuje się do widzenia, które jak poezja potrzebuje interpretacji, a co za tym idzie - mowy. Mrugalski koncentruje się więc na tym, jak mówi się o kolorach. Niczego nie zostawia bez rzetelnego przebadania, skrupulatnego sprawdzenia w praktyce. Tworzy interdyscyplinarną i intertekstualną sieć, skuteczne narzędzie docierania do sensu wierszy Różewicza.
Szarość Różewicza nie oznacza bowiem jedynie katastrofy świata i języka, końca ekfrazy, odrzucenia mimesis. Szarość to także szansa na odbudowę poezji, przywrócenie słowom ich mocy. Paradoksalnie "zabicie sztuki", ogołocenie jej z kolorów, przynosi w sobie sposób ocalenia. Właśnie taka poezja prawdziwie staje się malarstwem - komunikatem przedzierającym się przez opór materii.
Anna Śliwa
© by "Twórczość" 2008