Według Pieszczachowicza, Stachura to "demiurg świata wyrywającego się nicości", którym kieruje "euforia życia i euforia śmierci", głoszący "pochwałę i prymat intensywnie przeżywanej chwili jako absolutu", co doprowadziło go do koncepcji bycia artystą "w chorobie i poprzez chorobę". Jego zdaniem Stachura wygrywający do imentu relacje ja - inni, indywiduum - zbiorowość, artysta - tłum, popadał w coraz głębszą samotność, metodycznie izolował się od wszystkich, głos samego siebie rozpisywał na głosy bohaterów poszczególnych narracji; wszak Szerucki, Pradera i Kątny to jedna i ta sama osoba. Mnożył paradoksy i oksymorony, a przy tym usiłował osiągnąć "rytm życia związany z ładem przyrody, a zarazem ładem moralnym".
Według Badtkego, Stachura to wieczny wędrowiec, nieustannie wracający do Łazieńca pod Aleksandrowem Kujawskim, gdzie zamieszkał jako dziecko po powrocie rodziców z emigracji, z Francji. Centrum kosmosu Stachury, w ujęciu dziennikarza, to zabytkowy, wybudowany w 1860 roku dworzec kolejowy w Aleksandrowie Kujawskim, w którym w roku 1879 doszło do historycznego spotkania cara Aleksandra II z cesarzem Wilhelmem I, a który w latach 50. i 60. a także 70. był nie tylko dworcem, lecz także najważniejszym budynkiem w miasteczku, w którym mieściła się również sala widowiskowa, hala sportowa klubu bokserskiego Orlęta, biblioteka i knajpa. Tu, w poczekalni dworcowej, Stachura słuchał, co ludzie mówią i jak mówią, tu dzielił się z przyjaciółmi marzeniami, tu snuł swój sen o potędze. Stąd ruszał w świat i tutaj wracał z podróży po świecie. Powodował nim jednak, twierdzi Badtke, "kompleks obcego", cierpiącego na chorobę sierocą - był on jednak sierotą z wyboru - a nawet "syndrom Herodota". Badtke kreśli przy okazji fascynującą topografię Kujaw Białych, pogranicza Rosji i Prus: wsie Odolin, Otłoczyn, Słońsk Górny i Dolny, Waganiec, Raciążek, Plebanka, Zawierusza, rzeczka Tążyna, kolejka wąskotorowa Witosław - Łobżenica, nadwiślańska mieścina Nieszawa, w której przed wojną mieszkali Ferdynand Antoni Ossendowski i Stanisław Noakowski, a po wojnie legendarny Zenek Ciuciume; ponadto opisuje niepowtarzalny klimat okolicznych knajp, których już nie ma: U Rysia, Regionalnej, Pod Łososiem, Kujawianki, Wczasowej, Pod Wisielcem, Azylu, a także klimat panujący w epoce Gierka w środowisku artystycznym i uniwersyteckim Torunia, w środowisku tym Stachura był przecież stałym gościem, by nie powiedzieć - gwiazdą. "Na Kujawach Stachura był w swoim żywiole" - konkluduje z całą stanowczością reporter. Na szczęście - choć gwardzista, przyboczny, dworzanin - Badtke nie jest apologetą postaci pisarza, wręcz przeciwnie, bywa, że odbrązawia i demitologizuje jego słowo i czyn. Akcentuje jego "etykę życia bez odpowiedzialności, odmowę uczestnictwa w nakręconych przez trójjednię ideologii, polityki i ekonomii różnych formach przemocy" oraz "ideologię zabawy", dopatrując się w jego życiu "bezustannej olimpiady młodości", wreszcie zarzuca bohaterom jego twórczości "filozofię jamochłona", jemu samemu zaś to, że stał się "zakładnikiem własnej legendy".
Zdumiewająco zgodni są Pieszczachowicz i Badtke także wówczas, gdy idzie o ocenę moralnego i ideowego przesłania pisarstwa Stachury. Pieszczachowicz uważa, że Stachura był "absolutnie apolityczny, aideologiczny i areligijny", Badtke zaś, że utworom Stachury "zabrakło dynamitu", bowiem "nie uwzględniał polityki" i, jakby nie dość tego, nie znajduje w żadnych z jego tekstów "nuty protestu społecznego ani opozycyjnego credo politycznego"; koniec końców - "koniunkturalista Stachura bał się określić ideowo".
Przyznam się, że powyższe opinie i krytyka, i dziennikarza budzą mój żywiołowy protest. Sens twórczości Edwarda Stachury - i w ogóle sens literatury - widzę w czymś innym, na pewno nie w jej potencjalnej funkcji interwencyjnej. Być może w swoich utworach Edward Stachura nie zaklął czasu, w którym żył, ale - bez wątpienia - zaklął nasze lęki, wypowiedział nadzieje, jakie żywimy niezależnie od czasu, w którym przyszło nam żyć. W dzień siedemdziesiątych urodzin Edwarda Stachury czytam:
I inni co pomarli i co zginą z nami:
Bracia, kamraci, kumple i kompani,
Spotka tam w raju nas się kupa luda!
Hej, od tupania zadudni niebieska tancbuda!
i słyszę dochodzący z góry wesoły rumor i harmider.
Autor: Janusz Drzewucki w 70. rocznicę urodzin Edwarda Stachury, "Twórczość" listopad 2007.